Strach przed odmiennością
"MyLove" - reż. Rafał Matusz - Teatr Polski w Szczecinie"Opowiadając historię jednej istoty, opowiadamy historię tysięcy" - mówi Filip Cembala o monodramie "MyLove", który miał premierę w Teatrze Polskim w Szczecinie. Tragedia jednej osoby jest punktem wyjścia do rozważań o naszym człowieczeństwie i tolerancji, szumnie noszonej na sztandarach i mało praktykowanej w codzienności.
Spektakl powstał w oparciu o biografię działaczki Milo Mazurkiewicz, która nie wytrzymała presji społecznej i wymogów formalnych, jakie się stawia w Polsce osobom, chcącym dokonać tranzycji.
Teatr Polski w Szczecinie, mimo że w oczach niektórych widzów, a raczej nie-bywalców, ma opinię teatru rozrywkowego, konsekwentnie przemyca trudne tematy obudowując je mniej lub bardziej ciekawą formą. W ubiegłym sezonie mogliśmy oglądać kilka spektakli, które to potwierdzają. „Cabaret", mimo że musical, to jednak zawierał wiele odniesień do nacjonalizującej się czy wręcz faszyzującej Europy, i zakreślił koło między wydarzeniami sprzed niemal stu lat, a spółczesnością.
Spektakl „Gość-inność" poruszył temat uprzedzeń i niechęci wobec obcych, uchodźców, imigrantów, zbudowanej na uprzedzeniach, które, niestety, dominują w dyskusji publicznej. „Kora – dziecko słońca" to również wcale nie tak łatwa rzecz w odbiorze, bo dotyczy życiorysu jednej z najważniejszych polskich wokalistek, w którym pojawiają się elementy związane z pedofilią w Kościele Katolickim.
Tym razem Teatr Polski zdecydował się wystawić „MyLove", projekt, z którym przyszedł Rafał Matusz i przez wiele lat związany z Teatrem Polskim w Szczecinie aktor, Filip Cembala. Punktem wyjścia była historia Milo Mazurkiewicz, która zmarła 6 maja 2019 roku po tym, jak skoczyła z mostu Łazienkowskiego w Warszawie. Jej ciało wyłowiono ponad tydzień później.
W ostatnim wpisie na facebooku Milo napisała: „Mam dość. Mam dość tego, że jestem traktowana jak g**no. Mam dość ludzi (psychologów, lekarzy, terapeutów) mówiących mi, że nie mogę być tym, kim jestem, bo wyglądam w nieodpowiedni sposób. Traktujących mnie, jakbym to wszystko wymyśliła i potrzebowała papierów, aby to udowodnić".
Twórcy oparli się na fragmentach wyjętych z życia aktywistki, kierując uwagę widza na problem, który dotyczy szerszej grupy, bo przecież nie tylko Milo borykała się z odrzuceniem spowodowanym odstawaniem od schematu narzuconego przez społeczeństwo.
Autorzy scenariusza wyłapują najistotniejsze elementy życia osoby, która chce przejść tranzycję, z krótkich scen budując w ten sposób opowieść o drodze przez mękę. Ten zabieg ma jednak swoje mankamenty, bo w ogólnym rozrachunku można odnieść wrażenie, że problem został potraktowany trochę powierzchownie. Wygląda to dosyć poetycko, ale warto by było trochę pogłębić niektóre sceny, rezygnując być może z innych. Gdyby tekst był bardziej skondensowany, zdynamizowałoby to akcję, spektakl by wiele zyskał.
Dzięki temu zabiegowi Filip Cembala w monodramie może wcielić się w kilka osób, w samą Milo, ale również w jej ojca, sąsiadkę, lekarza, sędziego, a nawet... zamrażarkę sejmową. To wymaga sporego kunsztu aktorskiego, który akurat Filip Cembala posiada. Najbardziej zapadają w pamięć sceny, kiedy bohaterka rozmawia z lekarzem (ciekawy zabieg operowania dwoma stronami płaszcza, w zależności od tego, kto mówi), kiedy bohaterka rozmawia z ojcem (tutaj wykorzystano ekran z wizualizacją, na której pojawia się ojciec w kontuszu jako symbol tradycji polskiej w kontraście z przechadzającą się po scenie drag queen). Również zabieg z zamrażarką jest ciekawy, kiedy wjeżdża ona jako bohaterka telewizyjnego show i zabiera głos.
Wszystkie te elementy mają pokazać jak dalece nasze społeczeństwo tkwi w stereotypach, w nietolerancji, ale przede wszystkich w niezrozumieniu, czy wręcz niechęci zrozumienia innych. Jak bardzo się boi wyjść poza utarte schematy, jak bardzo się wstydzi rzeczy, które wstydliwe nie są, a nie wstydzi tego, czego wstydzić się powinno.
Filip Cembala umiejętnie operując emocjami przeprowadza widza przez niuanse życia osoby odmiennej, jakkolwiek rozumiemy odmienność. Nie chodzi przecież tylko o osoby ze środowiska LGBT+, ale o wszystkie rodzaje odmienności, o napiętnowanie za strój, zachowanie, poglądy, buntowanie się przeciwko zastanej i narzuconej rzeczywistości.
Spektakl jest w pewnym sensie musicalem, więc pojawiają się nim również piosenki, a raczej protest songi, które Filip Cembala śpiewa znakomicie, bo też jest to aktor, który w zasadzie z musicalu się wywodzi. Cały czas możemy go oglądać na scenach w Polsce w spektaklach muzycznych. Wokalnie jest bezbłędny, a ciekawe kompozycje Piotra Dziubka nadają fragmentom muzycznych odpowiedniej temperatury i są najlepszymi momentami w spektaklu. Muzycznie ocena 6.
Również 6 dałabym za wizualizacje Grzegorzowi Kujawińskiego i Marzenie Chojnowskiej. Wszystko, co się dzieje na ekranie, idealnie uzupełnia akcję na scenie, łączy się i przenika tworząc jedność.
Ciekawie pomyślane zostały kostiumy, za które odpowiada Daria Friedrich, co daje sporo możliwości interpretacyjnych. Strój drag queen, który aktor odwiesza na wieszak, a na koniec symbolicznie chowa do trumny, ojcowska czapka Polaka patrioty, luźne szaty showmena telewizyjnego, skromny kostium sąsiadki. W tej kwestii wiele się dzieje.
Tym spektaklem Teatr Polski pokazuje, że nie boi się trudnych tematów, że jest otwarty na podążanie ścieżkami, które nie wszystkim się spodobają. Może czasami jakiś widz czy radny zaprotestuje czy wyjdzie w trakcie spektaklu. Niech to jednak nikogo nie przestraszy, bo teatr nie istnieje po to, żeby się bać.
Obsada: Filip Cembala.
Scenariusz: Rafał Matusz, Filip Cembala, reżyseria i scenografia: Rafał Matusz, kostiumy: Daria Friedrich, kompozytor: Piotr Dziubek, wizualizacje: Grzegorz Kujawiński, Marzena Chojnowska, kadr z wizualizacji: Grzegorz Kujawiński i Marzena Chojnowska, zdjęcia: Włodzimierz Piątek.
Premiera: 26 października 2024.