Szalone imaginarium

"Pippin" - reż. Jerzy Jan Połoński - Teatr Muzyczny w Poznaniu

"Pippin" oszałamia rozmachem, zaskakuje różnorodnością środków i gatunków, splatających się w nim i kotłujących, wielością cytatów i żartami w duchu Latającego Cyrku Monty Pythona. Szczerze bawi i niebezpiecznie wciąga. Kolejny świetny spektakl na deskach Teatru Muzycznego! Jak oni to robią?

W tej żywiołowej, komediowej mieszance trudno się z początku odnaleźć. Kolejne ekscentryczne postacie, wyjęte z różnych stylistyk, z "szalonego snu reżysera", energicznie wkraczają na scenę, wypełniając ją szczelnie. Mieni się w oczach od kolorowych świateł, eklektycznych kostiumów, trudno ogarnąć całość, przyjrzeć się szczegółom. Ale ten wyraźny nadmiar, panujący na scenie chaos z czasem okazuje się ramą, w której toczy się bardzo współczesna opowieść. Choć zdecydowanie niejednoznaczna.

Pippin, starszy syn Karola Wielkiego, u progu dorosłości poszukuje sensu życia. Pragnie, by wszystko w nim toczyło się bardziej, mocniej, intensywnie, na maksa. Szuka spełnienia na wojnie, szuka w miłosnych uniesieniach. Wydaje się, że wreszcie znajdzie to, czego szuka, sięgając po koronę ojca. Każda z prób jednak przynosi rozczarowanie. Niepowodzenia książę przypłaca depresją, a histerycznie i dramatycznie gonione szczęście oddala się coraz bardziej. Tymczasem wiadomo, że jest na wyciągniecie ręki... Że "tam jest tu".

"Pippin" wymyka się jednak konwencji prostej bajki z morałem i "żyli długo i szczęśliwie". Nic nie jest w nim do końca oczywiste, czarno-białe. To bardziej kilkutomowa księga bajek, z której wysypują się kolejne postacie, niosąc swoje historie i puenty. Momentami przezabawne, momentami śmieszno-straszne, czasem niewybredne. Trochę surrealistyczne, często abstrakcyjne.

Ten musical - jak zauważył w książce "Ale musicale!" Daniel Wyszogrodzki - "to marzenie teatralne realizatorów, bo w zasadzie wszystkie chwyty są tu dozwolone. W musicalowym repertuarze nie ma drugiego tytułu, który daje tak dużą swobodę inscenizacyjną" - pisał. Stworzony na scenie przez Jerzego Jana Połońskiego z zespołem nierzeczywisty, wyimaginowany świat, w którym krąży i gubi się Pippin, jest ucieleśnieniem tego marzenia.

Po pierwsze choreografia - swoisty festiwal tanecznych gatunków: od tanga, przez cha-chę po walc. Porywające sceny zbiorowe, ale też ciekawie poprowadzeni główni bohaterowie - w ruchu momentami trochę abstrakcyjnym, nierzadko karykaturalnym. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to choreografia niesie ten spektakl. Tym samym jej autorka, Paulina Andrzejewska-Damięcka, efektownie wkracza w sezon w nowej roli - dyrektora do spraw artystycznych Teatru Muzycznego.

Po drugie muzyka - eklektyczna feeria rytmów i barw. Intensywna, charakterna, swobodna, niczym nieograniczona. Ale są też momenty bez muzyki. Musical bez muzyki? A co, nie wolno?

Po trzecie - aktorzy. Mistrz Ceremonii - Dagmara Rybak, Pippin - Maciej Pawlak, Bertha - Agnieszka Różańska, Katarzyna - Katarzyna Tapek, Fastrada - Anna Lasota, Król Karol - Radosław Elis, Ludwik - Maciej Zaruski - w tym składzie nie ma słabych ról. Znani z wcześniejszych kreacji w innych musicalowych produkcjach Teatru Muzycznego, tworzą dziś bardzo zgrany zespół. I chyba dobrze im ze sobą na scenie.

Jest jeszcze finał... bez finału. To trzeba zobaczyć.

Sylwia Klimek
kultura.poznan.pl
14 września 2019

Książka tygodnia

Aurora. Nagroda Dramaturgiczna Miasta Bydgoszczy. Sztuki finałowe 2024
Teatr Polski w Bydgoszczy
red. Davit Gabunia, Julia Holewińska, Agnieszka Piotrowska

Trailer tygodnia