Szkoła rzemieślników teatralnych

Jak działa teatr?

„Sztuka, sztuka. Wszyscy to czujemy. To jest w powietrzu, w nas. Rozumiesz to? Czujesz?" – zwraca się kierownik techniczny do młodego krawca w filmie „Personel" z 1975 r. Krzysztofa Kieślowskiego. „Tak, to jest takie uczucie, jakby się rosło" – odpowiada główny bohater.


Bohaterem filmu Krzysztofa Kieślowskiego pt. „Personel", był Romek Januchta, absolwent technikum teatralnego, który rozpoczął swoją pracę w teatrze. Przyszedł do niego z przeświadczeniem, że szycie kostiumów jest równoznaczne z udziałem w tworzeniu sztuki. Za jej sukces lub porażkę nie odpowiadają wyłącznie aktorzy, reżyser czy scenograf, ale również to, co wyjdzie spod ręki rzemieślnika.

Szkoła, w której uczono rzemiosła teatralnego i takiego myślenia o teatrze, naprawdę istniała. Było to Państwowe Liceum Techniki Teatralnej, które powstało w Grodzisku Mazowieckim, później zmieniło adres na Świder, a filnalnie osiadło w Warszawie. Jednym z jej 540 absolwentów, był Krzysztof Kieślowski. Po jej ukończeniu w 1962 r. przez rok pracował jako garderobiany w Teatrze Współczesnym, przygotowując do wyjścia na scenę m.in. Tadeusza Łomnickiego, Edwarda Dziewońskiego, Aleksandra Bardiniego i Zbigniewa Zapasiewicza. W tym samym czasie próbował się dostać na wydział reżyserii w Państwowej Szkole Teatralnej i Filmowej w Łodzi. Udało mu się to dopiero za trzecim razem (w 1964 r).

Liceum, do którego uczęszczał, powstało w listopadzie 1945 r. Jego inicjatorem był scenograf i architekt – Witold Małkowski, któremu przyświecała chęć odbudowania życia artystycznego, które zniszczyła wojna. Wielu twórców i rzemieślników teatralnych, straciło życie albo zostało trwale okaleczonych i nie byli już w stanie wrócić do pracy. W ich miejsce trzeba było wykształcić nowe, kadry.

Twórcy liceum, przeczuwali też rozwój nowych technologii. Należało więc wykształcić pracowników, którzy będą w stanie tym technologiom sprostać, a przede wszystkim poznać „od podszewki" skomplikowany organizm jakim jest teatr i swobodnie się w tym organizmie poruszać. Szkoła z czasem zyskała ogromną renomę i o przyjęcie zaczęli się ubiegać kandydaci z całej Polski. Egzamin wstępny składał się z kilku etapów. Kandydaci zdawali m.in. egzamin ustny z historii i pisemny z jęz. polskiego. Sprawdzano też ich zdolności plastyczne (mieli wykonać rysunek z natury i kompozycję z wyobraźni). W szkole funkcjonowały m.in. takie kierunki jak: perukarstwo i charakteryzacja, modniarstwo, szewstwo teatralne, meblarstwo teatralne, elektromechanika i oświetlenie sceny, krawiectwo męskie i damskie, malarstwo teatralne, modelatorstwo i rzeźba. Uczniowie szkoły mieli obowiązek uczęszczania do teatru w ramach przedmiotu historia teatru.

To właśnie absolwenci Liceum Techniki Teatralnej byli pierwszymi, którzy zaczęli popularyzować wiedzę na temat rzemiosła teatralnego. Jak napisała Zofia Smolarska, w artykule „Uczeni rzemieślnicy", który ukazał się w 2015 r. na łamach miesięcznika „Teatr", wielu z nich pisało artykuły i podręczniki, z których korzystano w całej Polsce. Wśród nich był m.in. skrypt „Charakteryzacja i perukarstwo" autorstwa Franciszka Cieślaka z 1959 r., który przez dziesiątki lat był jedynym podręcznikiem tego fachu.

Absolwenci szkoły – podobnie jak wspomniany bohater filmu Kieślowskiego – nie obawiali się proponować scenografom swoich rozwiązań. We wspomnianym już artykule „Uczeni rzemieślnicy", autorka przytacza wypowiedź pani Danuty Fuksiewicz, która była jedną z absolwentek liceum:

„Jak przychodził do mnie młody scenograf i proponował mi: pani mi tu zrobi tak, a tu tak, to ja mówiłam: niech mi pan powie, o co panu chodzi, jak pan chce, żeby ta postać wyglądała i czy to ma być postać komiczna, czy tragiczna. A to, w jaki sposób ja dojdę do tego i jaką technikę wybiorę, to niech mi pan pozwoli, że ja sobie sama zadecyduję. Ja mam dyplom technika, moją rolą jest, żeby pomóc panu przekazać widzom to, co pan chce".

W tamtym czasie, dla twórców teatru było czymś oczywistym, że podstawy rzemiosła teatralnego powinni znać również scenografowie, a reżyser nie ograniczał się wyłącznie do pracy z zespołem artystycznym. Od pierwszych wymagano, nie tylko tego, żeby znali się na materiałach i potrafili projektować kostiumy, ale również tego, aby potrafili je uszyć.

W 1947 r. Juliusz Osterwa snuł plany otwarcia nowej szkoły aktorskiej, w której aktorzy i pracownicy sceny kształciliby się razem. Uważał, że rzemieślnicy nie tylko powinni się znać na swoim fachu, ale również rozumieć tekst sztuki do twórej tworzą swoje prace. Nie zdążył jednak zrealizować swojej wizji, bo wkrótce potem zmarł. Nikt z twórców teatru już później do jego pomysłu nie wrócił. 22 lata później, władza ludowa zamknęła liceum, podając jako jeden z oficjalnych zarzutów to, że absolwenci szkoły nie podejmują pracy w teatrze tuż po jej ukończeniu, tylko kontynuują naukę w szkołach wyższych.

Od tamtej pory minęło 50 lat! W tym czasie nie powstała żadna inna szkoła, która przygotowywałaby młodych ludzi do nauki rzemiosła teatralnego. Kim w takim razie są dzisiejsi rzemieślnicy teatralni i w jaki sposób zdobyli swoją wiedzę?

Część z nich stanowią absolwenci szkół zawodowych i techników. Wśród nich są m.in. krawcy, ślusarze, stolarze i tapicerzy, którzy uczyli się ogólnych zasad swojego rzemiosła. Nikt ich nie uczył np. tego jak uszyć kostium z epoki wiktoriańskiej albo zrobić tron dla Jagiellonów. Pracy w teatrze nikt nie uczył też dźwiękowców, oświetleniowców, modelatorów inspicjentów i garderobianych. Większość z nich – przekraczając próg teatru – nie wiedziało do końca na co się piszą. Tylko nieliczni z nich mieli szczęście poznać mistrzów, którzy podzielili się swoją wiedzą i wprowadzili w tajniki zawodu. Pozostali musieli się wszystkiego nauczyć od podstaw, „metodą prób i błędów". W większości przypadków – jak podkreślają sami rzemieślnicy – działo się to poza godzinami pracy, bo w teatrze jeden błąd potrafi położyć przedstawienie (chodzi przede wszystkim o tzw. pracowników technicznych).

Wiele zawodów, które były kiedyś związane z rzemiosłem teatralnym, można odnaleźć wyłącznie na stronach encyklopedii teatru. Nie ma już perukarzy, modystek czy kurtyniarzy. Coraz rzadziej można też spotkać suflerów. W wielu teatrach ich rolę przejęli inspicjenci, którzy czuwają nad przebiegiem przedstawienia. Wielu mistrzów rzemiosła boleje nad tym, że nie mają następców. Powodem jest nie tylko dewaluacja pozycji rzemieślnika teatralnego, ale również niskie wynagrodzenie. Młodzi ludzie wolą pracować na wolnym rynku albo angażować się w filmie, który oferuje o wiele wyższe stawki. Tym bardziej warto docenić rzemieślników, których prace możemy nadal podziwiać na scenie. Warto też poznać ich osobiste historie i tajniki rzemiosła, o którym – być może – za jakiś czas będzie można przeczytać wyłącznie na stronach podręczników o teatrze. Zachęcamy do lektury wywiadów na naszym blogu i udziału w warsztatach, które rozpoczną się w nowym sezonie.

Korzystałam z następujących źródeł:
„Uczeni rzemieślnicy", Zofia Smolarska, miesięcznik „Teatr", Przestrzenie Teatru 7-8/2015
„Etyka dobrej roboty", Richard Sennet, Wydawnictwo Spectrum, Warszawa 2010 r.

Monika Stolarska
Materiał Teatru Słowackiego
13 stycznia 2020

Książka tygodnia

Zdaniem lęku
Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka
Piotr Zaczkowski

Trailer tygodnia