Sztuka dekonstrukcji... przyjaźni?
"Sztuka" – reż. Robert Czechowski – Lubuski Teatr w Zielonej GórzeCzy dzieło sztuki może podważyć sens przyjaźni i doprowadzić do konfliktu, po którym nic już nie będzie takie samo? Owszem, może. Pytanie tylko, czy spór między bohaterami "Sztuki" Yasminy Rezy w reżyserii Roberta Czechowskiego tyczy się wyłącznie zagadnień sztuki współczesnej?
W "Sztuce" Lubuski Teatr w Zielonej Górze zaprasza nas do mieszkania Serge'a, który (jak sam to określa) mieszka niczym Bowie. Scenografia autorstwa Adama Łuckiego jest idealna – wyraźnie wskazuje na kierunek i styl bliski sercu właściciela lokum. Nieco kiczowate elementy, pośród których nie brak neonowych bibelotów, oraz pop-artowskie meble – stanowią doskonałe tło, które jednak nie przytłacza swoją obecnością równie barwnych (tak w wyglądzie, jak i w zachowaniu) postaci.
Kostiumy (również autorstwa Łuckiego) oddają charakter poszczególnych osób. Ekstrawagancki Serge (w tej roli Wojciech Romańczyk) również strojem podkreśla swą oryginalność (choć dominującym kolorem w jego ubiorze jest biel, to kolorowe trampki i oryginalny ni to żakiet, ni to szlafrok z motywem tygrysim nie ujdzie uwadze widza), Yvan (James Malcolm) nosi się na szaro, ale również z pazurem. Natomiast Marc (Robert Kuraś), jak na inżyniera przystało, w swym czarnym stroju ma subtelnie zaznaczoną klasykę – elegancką pepitkę. To wszystko w połączeniu z grą świateł (nad którymi czuwał Piotr Pawlik) oraz opracowaniem muzycznym autorstwa Damiana „neogenna" Lindnera) tworzy stylistyczny charakter tej historii.
Serge'a poznajemy w momencie, gdy chwali się swojemu przyjacielowi, Marcowi, nowo zakupionym dziełem znanego artysty. Dumny z nabytku mężczyzna zderza się jednak z okrutną opinią Marca, którego (subtelnie rzecz ujmując) nie zachwyca obraz biały jak śnieg, do tego nabyty za niemałą sumę. Rozpoczyna to lawinę konfliktowych konfrontacji, do której, niejako znajdując się między młotem a kowadłem, zostaje wciągnięty trzeci z przyjaciół – Yvan. Obaj panowie próbują przeciągnąć go na swoją stronę, choć ten najchętniej byłby po obu, aby każdy był zadowolony, a status quo przyjaźni zachowane.
Wykreowane postaci są żywiołowe, szczere, nieomal wciągają widza w konflikt. Trudno w pewnym momencie nie poczuć potrzeby opowiedzenia się po którejś ze stron. Choć „Sztuka" to przede wszystkim dialog/kłótnia, a więc w zasadzie „przegadany" spektakl: nie nuży ani na chwilę. Jest to oczywiście zasługa doskonałej gry. Aktorzy prowokują salwy śmiechu (ich dialogi są tak naturalne, jakbyśmy przyglądali się wymianie zdań kolegów podczas zwykłego spotkania towarzyskiego, a nie odgrywanej w teatrze scenie), ale padają tam i prawdy gorzkie, skłaniające do refleksji komentarze.
„Sztuka" w reżyserii Czechowskiego jest tragikomedią, która, oscylując wokół refleksji odnośnie sztuki współczesnej, męskim trójgłosem przeprowadza dekonstrukcję przyjaźni/relacji międzyludzkich, poddając ją tak banalnej i, jakże życiowej, próbie, jaką jest... różnica zdań.
Czy warto przysłuchać się sporowi trzech kumpli? Zdecydowanie. Choćby po to, by dowiedzieć się, o co tak naprawdę poszło i jak bohaterowie sobie z tym poradzili, zanim znikną w bieli.