Teatr pamiątek

„Polak sprzeda zmysły” - reż. Michał Buszewicz - Teatr Dramatyczny im. J. Szaniawskiego w Wałbrzychu

Najnowsza premiera wałbrzyskiego teatru to nie lada gratka dla fanów retro i zbieraczy wszelkiej maści pamiątek, PRL-owskich, zakurzonych durnostojek i poupychanych na strychach kilimach, porcelanowych figurkach i szklanych wazonach.

Ja akurat mam starszego brata i nieraz czułam się w naszym byłym mieszkaniu jak w muzeum sentymentów, a to biorąc do ręki mały, plastikowy stateczek z napisem „Dziwnów", a to zepsutą, radziecką lornetkę albo stare, rozmagnesowane kasety, których szkoda jest wyrzucić. I za to uruchomienie zardzewiałego mechanizmu pamięci, chciałabym podziękować twórcom spektaklu pt: „ Polak sprzeda zmysły", opartego na reportażu Konrada Oprzędki pod tym samym tytułem, traktującym właśnie o ludziach pragnących pozbyć się ciężaru przedmiotów, które zostały z nimi, pomimo swojej nieprzydatności i nieprzystosowania do współczesnego, szybkiego życia.

Realizacja sceniczna książki reporterskiej to za każdym razem karkołomne przedsięwzięcie, ze względu na jej adramatyczną formę, brak akcji i drobiazgowy realizm szczegółów. Potrzeba nie lada wyobraźni, żeby wnieść w ich narracyjną monotonię, dramaturgię i fantazję. Myślę, że w tym przypadku to się ponownie udało, przypomnijmy sobie niedawną sztukę" Czy pingwiny mają kolana" też na podstawie książki reporterskiej Marcina Kąckiego . Wałbrzyski teatr rozpoczął swoją przygodę z reportażem jeszcze za czasów dyrektora Macieja Podstawnego, który organizował spotkania z twórcami i pisarzami z wydawnictwa „Czarne".

W adaptacji reżysera Michała Buszewicza widać fantasmagorię i surrealny, odjechany klimat np. w postaci białej firanki, która rozciągnięta po scenie niczym dywaniki z meczetu, staje się transcendentnym symbolem, wehikułem czasu, przenoszącym swoją właścicielkę w sam środek przeszłości. Pozorna licytacja, którą ona organizuje, nie ma wcale na celu sprzedaży firany, tak naprawdę, chciałaby się jej pozbyć i ja zatrzymać, bojąc się, że straci wraz z nią część siebie. Niektóre gadżety ulegają animizacji, biegają po scenie i rozmawiają ze swoimi właścicielami niczym filozoficzni mędrcy. A nad wszystkimi czuwa rozciągnięta do monumentu Wielka Żaba z rozwartą paszczą, w którą wchłania wszystkie niechciane i chciane wspomnienia.

Warto pójść na spektakl również ze względu na porywającą grę wałbrzyskich aktorów, którzy stopieni są tu jakby w jeden organizm sceniczny, nawet choreografia łączy ich w jakiś symbiotyczny sposób. Tak jakby każdy z nich do tej specyficznej sekty sprzedawców pamiątek dodawał coś od siebie - Dorota Furmaniuk lekką i zadziorną nonszalancję, Irena Wójcik szorstką i charyzmatyczną pewność, Mateusz Flis buntowniczość i sarkazm. Ryszard Węgrzyn czułą nieporadność i filozofię prostych rzeczy.

I tak sztuka łączy w sobie kameralność i opowieść o świecie, który wraz z ostatnimi rzeczami ze szrotu przeszłości odchodzi, z komizmem i absurdem, rodem ze współczesnych reklam i tik – tokowej pop – kultury, by poprowadzić nas ku czasom pozornego braku, który jest raczej nadmiarem.

Premiera 6.10.2023 r.

Justyna Nawrocka
Dziennik Teatralny Wałbrzych
17 października 2023

Książka tygodnia

Musical nieznany. Polskie inscenizacje musicalowe w latach 1961-1986
Wydawnictwo Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie
Grzegorz Lewandowski

Trailer tygodnia