Teatr pokazuje "Szarego Anioła"
rozmowa z Bartoszem KopciemW spektaklu "Szary Anioł" obok wybitnej aktorki Joanny Bogackiej wystąpi częstochowianin (z urodzenia, wychowania i zatrudnienia) Bartosz Kopeć. Gra Konstantyna - postać, która nie wypowiada ani słowa.
Blondynka w łóżku na scenie to Marlena Dietrich. Po nieszczęśliwym wypadku, w którym złamała kość udową, nie opuszcza swojego apartamentu w Paryżu. Od blisko 30 lat żyje samotnie. Dopiero od niedawna towarzyszy jej mężczyzna, który jest dla niej wszystkim - służącym, kochankiem, pielęgniarzem, przyjacielem, psem... "Szary Anioł" to przejmujący monolog kobiety, dramat wielkiej damy, która żyje w cieniu swojej sławy i cierpi z powodu opuszczenia.
Tak pokazał - wykorzystując niektóre autentyczne fakty - ostatnie dwa dni życia słynnej aktorki niemiecki pisarz Moritz Rinke. Napisał "Szarego Anioła" w 1995 r. Sztuka w 2001 r. miała polską prapremierę, reżyserował ją Andre Ochodlo. I to on powtarza ją w częstochowskim Teatrze im. Mickiewicza. Obok wybitnej polskiej aktorki Joanny Bogackiej wystąpi Bartosz Kopeć. Premiera - 19 grudnia o godz. 19.
***
Rozmowa z Bartoszem Kopciem
Tadeusz Piersiak: Grać milczącą rolę, będąc przez ponad godzinę niemal nieustannie na scenie, to bardzo trudne zadanie...
Bartosz Kopeć: Ale jak ciekawe. Konstantyn jest sługą, uczniem i kochankiem. Mimo że nie mówi, jest cały czas w dialogu z Marleną. Jest zafascynowany jej osobowością, znosi jej fanaberie. Nie ma też śmiałości, żeby się jej przeciwstawiać, ona jest jego guru. Milczy, pozwalając jej prowadzić wielki monolog.
Andre Ochodlo mówił, że jest Pan trzecim partnerem Joanny Bogackiej w "Szarym Aniele", ale pierwszym, który tak w pełni wpisuje się w tę postać. Jak to się stało, że wszedł Pan w ten spektakl?
- To jeden wielki szczęśliwy przypadek. Andre zadzwonił do mnie któregoś dnia, pytając, czy nie wziąłbym zastępstwa. Znał mnie z moich ról w Teatrze im. Mickiewicza i uznał, że dam radę. Chodziło o zastępstwo z dnia na dzień, nie miałem więc czasu na przygotowanie tej roli. Andre nakreślił jedynie linię postaci, jaką miałem zagrać. Dostałem zadanie i musiałem mu sprostać. To była taka praca trochę od drugiej strony. I niewątpliwie wielkie wyzwanie.
Ma Pan tu okazję bezpośrednio współpracować z wielką aktorką teatralną. A i w spektaklu Marlena uczy Konstantego aktorstwa. Czy dla Pana to również jest warsztat teatralny?
- I to jaki! Joanna jest mistrzynią podawania tekstu, kontaktu, wielką osobowością sceniczną, profesjonalistką. To wielka przyjemność podglądać takich ludzi i uczyć się od nich aktorstwa.
Ona powiedziała o Panu: "Wniósł do tego spektaklu atmosferę rosyjskiego aktorstwa". Czy jest coś takiego? Pan to wie po nauce w Akademii Teatralnej w Petersburgu...
- Każdy naród ma swój rodzaj wrażliwości; Rosjanie - bardzo szczególny. My, Polacy, jesteśmy zamknięci w sobie (takie mam wrażenie), nie otwieramy się na drugiego człowieka tak jak Rosjanie. To jest ta właśnie rosyjska dusza: "szeroki gest" i odrobina szaleństwa. Zresztą w rosyjskim aktorstwie są trochę inne metody kształcenia i może stąd te różnice.
Jest Pan pierwszym częstochowskim aktorem, który nawiązał kontakty ze środowiskiem teatralnym Wybrzeża (tam działa Ochodlo). To miało wpływ na to, co dzieje się dzisiaj?
- Po skończeniu szkoły teatralnej dostałem propozycję od dyrektora Macieja Nowaka zagrania w Teatrze Wybrzeże. Reżyserował tam mój profesor z Petersburga, byłem tłumaczem i grałem u niego. Później nawiązałem współpracę z sopocką Sceną Off de Bicz i wreszcie z Teatrem Atelier. Potem Andre Ochodlo przyjeżdżał do Częstochowy... Joannę Bogacką widziałem w spektaklu w Teatrze Wybrzeże, ale nie rozmawialiśmy nigdy przedtem. Wiedziałem, że jest fantastyczną aktorką i nigdy by mi do głowy nie przyszło, że będę jej kiedyś partnerował.