Teatralne podziemie
W jednej z wielu kamienic znajdujących się przy ulicy Bolesława Chrobrego pojawiło się nowe miejsce na teatralnej mapie Zielonej Góry.Teatr Chrobrego 14 (bo o nim mowa) powstał z inicjatywy Fundacji „Tchnienie" (jej skład tworzą: Cezary Molenda, Jolanta Juszkiewicz i Tomasz Stanglewicz). W klimatycznie kameralnej piwnicznej przestrzeni serwuje widzom teatralne doznania. Miałam przyjemność obejrzenia trzech z prezentowanych tam dotychczas sztuk.
Doświadczenie z dnia 11.05.2024:
Szymon Patrzykąt (Teatr Terminus A Quo) „Medycyna moja miłość"
Sen wariata?
Najwyraźniej spóźniony na wykład profesor medycyny (ubrany w beżowy, sztruksowy garnitur, który później zamieni na lekarski kitel) przeciska się po lewej stronie publiczności, aby dotrzeć na katedrę, którą stanowi ogromna drewniana konstrukcja stojąca pośrodku jasno oświetlonej sceny. Od słowa do słowa naukowiec z treści wykładu przechodzi do wspomnień początków swojej medycznej edukacji. Im dalej w opowieść, tym bardziej surrealistyczny wymiar ma prezentowanie przywoływanych przez niego zdarzeń. Lekarz wyciągnie tu kojarzącego się z kobietami z kadrów filmu „Pachnidło. Historia mordercy" (reż. Tom Tykwer, 2006) trupa z szafy (a raczej skrzyni), rzuci mięsem (bardziej dosłownie, niż w przenośni) i, trochę jak w „Lśnieniu" (reż. Stanley Kubrick, 1980), pogrozi skonfundowanej publiczności siekierą/tasakiem. Wyłaniający się nam z tego dość psychodeliczny obraz prezentowanej postaci sprawi, że widzowi nieraz przebiegną ciarki wzdłuż kręgosłupa, a dyskomfort, jaki się pojawi, wcale nie będzie malał. Ten świetnie zagrany, prowadzący wyobraźnię widza przede wszystkim słowem (dzięki wykorzystaniu minimalnej liczby rekwizytów-symboli), a także zaskakujący na wiele sposobów monodram zostawia nas z pytaniem – czy to, co słyszeliśmy było prawdą, czy jedynie projekcją chorego umysłu?
Kinga Kaczmarek (Teatr Terminus A Quo), „Usuwanie Alejandry", reż. Edward Gramont
Ghosted ghost
Na scenie, która przypomina wybieg (ponieważ po obu jej stronach rozmieszczono publiczność), widzimy ubraną w białą, zwiewną sukienkę dziewczynę (obraz ten kojarzy się z pierwszymi scenami „Pana Tadeusza" w reż. A. Wajdy z 1999, w których pojawia się – grana przez Alicję Bachledę-Curuś – Zosia). Z półmroku wchodzi ona w snop jasnego światła, jak gwiazda w trakcie recitalu. Rozpoczyna pieśń, która brzmi lekko i pięknie. Wkrótce jednak, jak w życiu, ta lekkość i niewinność będzie zanikać. Pojawią się kryzysy, próby odnalezienia siebie oraz przejścia „na drugą stronę lustra", by dotrzeć do utraconej tożsamości. Ten monodram to nie tylko piękna wizualnie opowieść (gra światłem przenosząca widza z planu realnego w magiczny), ale także świetnie zagrana tak głosem (śpiew i opowieść), jak i ruchem (ekspresyjny taniec) i rekwizytami (ilość ograniczona – i dobrze! - do minimum). Mnogość znaczeń, jakie odczytać można z użytego tu lustra, jest zaskakująca. Zapadającym w pamięć momentem jest ten, w którym za jego sprawą pokazuje się publiczności Alejandrę jako ducha/osobę niewidzialną. Ta wieloznaczność prowadzi widza w kierunku skojarzeń tak dawnych i jednocześnie aktualnych jak ostracyzm i bycie na marginesie społeczeństwa, gdy bohaterka nie może siebie odnaleźć, ale także tak współczesnych jak ghosting (będący w dużym uproszczeniu nagłym zerwaniem znajomości bez wyjaśnienia) czy gaslighting (będący formą manipulacji, w której wprowadza się drugą osobę w stan dezorientacji poprzez systematyczne podważanie lub ignorowanie jej odczuć i wrażeń, powodując, że zaczyna wątpić w swoje postrzeganie świata), gdy postać przez powtórzenia fraz na swój temat próbuje ustalić i utrwalić swoje „ja" i rolę w społeczeństwie, a co skutkuje tylko głuchą ciszą, będącą niczym milczący obraz w lustrze.
Doświadczenie z dnia 18.05.2024:
Aleksandra De Panthere „Tęsknota w rytmie latino"
Magia tęsknoty
Piwniczna scena zamienia się w osnutą blaskiem stojących na czerwonej tkaninie świec przestrzeń, której czarne ściany przypominają wnętrze pokoju wróżki. Czy czekają tu na odprawienie jakieś rytuały? Gdy ubrana w koronki i falbany (także w kolorach czerni i czerwieni) Aleksandra w takt latynoskich rytmów wkroczy na scenę i jej śpiew odbije się mocnym echem, zacznie się niebanalne show. Zmysłowym tańcem, gestami i mocnym wokalem opowiada historię utraconej miłości i tęsknoty za nią. Parą róż, niczym dyrygent, będzie sterować emocjami publiczności, w międzyczasie odprawiając miłosne rytuały. To krótkie, lecz odważne, burleskowe widowisko, pozostawia w widzu tęsknotę, aby to doświadczenie trwało choć o jedną pieśń tego mocnego głosu dłużej.
Czy warto zaglądać do Teatru Chrobrego 14? Zdecydowanie warto! Ja już nie mogę doczekać się kolejnych wydarzeń w tym klimatycznym teatralnym „podziemiu".