Traktat o artyzmie

„Solaris 2050" – reż. Rafał Renner – Lubuski Teatr w Zielonej Górze

Czym powinna być sztuka? Kreacją doskonałości, generacją nowych obrazów czy wybuchem kreatywności? Kto lub co potrzebne jest do jej tworzenia? Czy człowiek jest konieczny w procesie twórczym? I jaką rolę taki proces pełni? Pula pytań się powiększa... Są to pytania istotne dla poetyki i innych nauk humanistycznych, ale też zagadnienia, które pojawiły się w panelu dyskusyjnym po widowisku „Solaris 2050" w reż. Rafała Rennera na deskach Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze.

Czekając na performance podziwiałam prostą, ale magnetyzującą scenografię (scenografia i kostiumy: Adam Łucki). Tło i obejmujące scenę ściany pokrywała zwykła, przezroczysta, malarska folia, ale wyświetlane na niej video nie pozwalało mi oderwać wzroku. Zapętlone postacie w symultanicznym tańcu, poruszały się niczym jedno ciało do monologu pary narratorów.

Cóż znaczy promptować? Czy mogę się uwolnić z zaprogramowanego systemu czy może już jestem więźniem struktury jak Winston Smith z powieści George'a Orwella („Rok 1984")? Zaginęłam w tych pytaniach, które żeński i męski głos mi podpowiadały.

Z zamyślenia wyrwała mnie szalona i pragnąca wolności artystka (Elżbieta Donimirska). Czas uwolnić się od Solaris – manifestowała. Dla niej prawdziwa sztuka rodzi się z rąk człowieka, nie z przycisków na komputerze i poleceń wydawanych maszynie. Jej ekstrawagancję podkreślał strój – królewskie okrycie z folii bąbelkowej.

Czy można odnaleźć w inteligencji nadmentalnej szczęście tworzenia? Wolność, która wyzwala artyzm? Odpowiedź może być różna. Pytanie kolejne: jakie niebezpieczeństwa niosą za sobą nowe możliwości? Atom też można wykorzystać w dwojaki sposób: tworząc bombę lub budując elektrownię... AI nie musi oznaczać zagłady dla ludzkiej kreatywności.

Inscenizacja nie przynosiła mi jednak pozytywnych refleksji. Kostiumy pozostałej dwójki aktorów (Małgorzata Polak, Radosław Walenda) przypominały medyczne skafandry z czasów pandemii COVID-19, a ich gesty i mimika przepełnione były chłodem i obcością. Przecież w sztucznym świecie nie ma miejsca na uczucia i więzi, więc też duchowość. Wolnomyśląca artystka szybko się o tym przekonuje.

Obserwując mentalne przemiany głównej postaci czułam się jak mieszkaniec Paradyzji z powieści Janusza A. Zajdla („Paradyzja"), w której planetę tworzy ciąg przezroczystych kontenerów, a własność prywatna jest zniesiona. Tak jak w książce – gdzie każdy obywatel widzi nawzajem swoje mieszkanie, a system bezpieczeństwa kontroluje każdy jego krok – ja zaglądałam w przepełnioną bólem sferę prywatną twórczyni.

Jestem bardzo wdzięczna, że mogłam uczestniczyć w tej filozoficznej podróży do przyszłości. Oglądając to widowisko (stworzone przez sztuczną inteligencję, a zagrane przez doskonałych aktorów), zastanawiałam się, co czeka ludzkość w kolejnych latach... Do czego dążymy w naszych marzeniach i pragnieniach? Do orwellowskiego horroru czy platońskiej utopi („Państwo")? Może jest światełko nadziei w tej przedziwnej komputerowej kreacji...

Polecam udać się na „Solaris 2050" w reż. Rafała Rennera Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze i doświadczyć osobiście tej chwili zatrzymania i zastanowienia nad przyszłością populacji.

Michalina Majkowska
Dziennik Teatralny Zielona Góra
28 grudnia 2024
Portrety
Rafał Renner

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia