Upadek ideałów

"Książę Niezłomny" - reż. Michał Telega - Teatr Współczesny w Szczecinie

"Książę Niezłomny" to pierwsza w tym roku premiera na żywo w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Premiera została zrealizowana we współpracy z Festiwalem Nowe Epifanie.

Spektakl, według dramatu Pedra Calderona de la Barca w przekładzie Juliusza Słowackiego, opracowaniu dramaturgicznym Włodzimierza Szturca i w reżyserii Michała Telegi, jest kolejną próbą zmierzenia się ze światem ludzkich rozgrywek między uczuciami a brutalną rzeczywistością.

„Książę Niezłomny" to opowieść o naiwności ludzkiej wiary wobec polityki i prywatnych celów władzy. Wielokrotnie wystawiana na scenie przez polskich reżyserów była zaczynkiem do rozważań na temat jednostki pełnej ideałów przeciwstawionej zarówno wielkiej historii, jak i wielkim interesom ludzi niekoniecznie wielkich. Barokowy dramat hiszpańskiego mnicha, przetransponowany przez mistyczną wyobraźnię Słowackiego, stawał się nie tylko tekstem polskim, ale wręcz dramatem o Polsce. Jaka by ta Polska nie była, jakich by nie przeszła transformacji, zawsze się w niej kotłują interesy i interesiki, a ideały sięgają bruku.

Słowacki, jako romantyk na emigracji, miał swoje wizje dramatu, swoją wizję Polski. Twórcy, którzy sięgali po ten dramat, dostosowywali go do swoich wizji i swoich czasów. "Książę Niezłomny" jest m.in. jednym z najsłynniejszych przedstawień Jerzego Grotowskiego z 1965 roku. Prezentowany był w teatrach w całej Polsce, a także za granicą.

W szczecińskim przedstawieniu Michała Telegi widzimy świat współczesny, o czym świadczy scenografia i kostiumy Krystiana Szymczaka. Skórzane kanapy, stoliki kawowe, fortepian i palmy oraz złota brama wejściowa, które nadają wnętrzu trochę egzotyki, kojarzą nam się bardziej z wnętrzami putinowskiego Kremla czy oligarchów tego świata niż z XV-wiecznymi wnętrzami. Również skórzane spodnie, ramonseski czy biały garnitur to typowo współczesny świat, charakterystyczny dla pewnych sfer. Sfer, które na pewno w swoich, zazwyczaj mało gustownych, wnętrzach decydują o losach świata. Sfer, dla których rzadko liczą się ideały, chyba że można je podpiąć pod jakiś interes i wykorzystać. W tych wnętrzach, leniwie sącząc drinki, panowie (niestety, głównie panowie) robią interesy. W tym towarzystwie ci, którzy chcą o coś szlachetnie walczyć, to głupcy.

Spektakl Telegi zaczyna się interesująco. W ciekawej scenografii wybrzmiewa muzyka Marty Skowiery i piosenka, którą śpiewają bohaterowie. To zapowiedź dramatycznych wydarzeń, które powinny wzbudzić w nas emocje, a jednak nie wzbudzają. Postaci są papierowe. Nie widzę smutku i melancholii Feniksany, która nie może wyjść za tego, którego kocha. Nie widzę okrucieństwa jej ojca, skazującego ją na małżeństwo z innym. Nie widzę dramatu Don Fernanda, nie widzę, jak się zmienia wraz ze zmianą swojego statusu z infanta portugalskiego w więźnia. Trudno mi uwierzyć, że to człowiek idei, który po śmierci został beatyfikowany.

Mam wrażenie, że aktorzy grają na jednym tonie, recytują swoje kwestie bez większych emocji. A przecież są to aktorzy, którzy mają na swoim koncie role wybitne. Każdy z osobna. W "Księciu Niezłomnym" dochodzi do tego, że najlepiej wypadają na scenie ci, którzy mają mniej do zagrania. Główne role mnie nie przekonują. Jedyną postacią, która mnie porusza, jest Mulej (Przemysław Walich). Z przyjemnością oglądam też na scenie Ewę Sobiech grającą Maghreb.

Mam wrażenie, że potencjał wszystkich twórców nie został w pełni wykorzystany. Liczę na to, że w kolejnych spektaklach będzie lepiej.

Małgorzata Klimczak
Dziennik Teatralny Szczecin
24 lutego 2021
Portrety
Michał Telega

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia

(Prawie) ostatnie święta
Grzegorz Eckert
Sztuka jest adaptacją powieści norwes...