Uwiedzeni przez wampiry
„Dracula" - aut. Bram Stoker - reż. Jakub Szydłowski - Teatr Muzyczny w ŁodziWampiry, wampirzyce, strzygi i wilkołaki zawsze rozpalały wyobraźnię ludzi. Mikstura strachu i fascynacji to gwarancja niesłabnącego zainteresowania krwawymi historiami z przeszłości, w których prawdziwe okrucieństwo miesza się z baśnią, legendą, podaniem. Ciemność i mrok to sprzymierzeńcy czającego się w zakamarkach umysłu lęku, a nadanie złu imienia i tożsamości wyzwala pokusę weryfikacji faktu i mitu.
Tak też mamy do czynienia z postacią Draculi, księcia ciemności, który poprzez literaturę, film i teatr od kilku generacji budzi niepokój, straszy i intryguje. Postać z horroru inspirowana historycznym władcą Vladem Palownikiem po dziś dzień pozwala twórcom i artystom wykreować własną wizję i wersję wydarzeń. Tym razem po budzącego od pokoleń grozę krwawego hrabiego sięgnął nie tylko zespół Teatru Muzycznego Łodzi, ale i znakomici fachowcy i specjaliści w swych dziedzinach, którzy od lat kształtują repertuar i estetykę polskich scen muzycznych.
Łódzki musical „Dracula" jest w całości autorską produkcją. Libretto na podstawie powieści Brama Stokera i słowa piosenek napisał Jakub Szydłowski, na co dzień pełniący funkcję dyrektora artystycznego w Teatrze Muzycznym, a przede wszystkim reżyser wielu spektakli w tym i nie tylko teatrze, jak również aktor i librecista. Muzykę skomponował Jakub Lubowicz, kierownik muzyczny Teatru Roma w Warszawie, aranżer, producent. Obydwaj panowie nie pierwszy raz współpracują, a trzeba przyznać, że spod ich rąk wychodzą same musicalowe hity takie jak np. „|Pretty Woman", czy „Złap mnie, jeśli potrafisz". Owocna kooperacja panów Jakubów przyciągnęła znakomitych specjalistów, dzięki którym „Dracula" zyskał format widowiska wywierającego wrażenie rozmachem, dbałością o wszystkie elementy inscenizacji, elektryzującego wykreowaniem fantastycznego uniwersum demonicznych postaci. Anna Chadaj zaprojektowała oszałamiające kostiumy nasycone barwami, podkreślające podróż przez epoki nieśmiertelnego wampira i jego świty. Magnetyzujący erotyzm wampirzyc podkreślony imponującymi kreacjami uwodzi nieszczęsnego prostolinijnego Jonathana Harkera, który zawitał do ponurego domostwa hrabiego. Ale zacznijmy od początku...
Prolog. Jest rok 1462. W wojennej zawierusze dochodzi do konfrontacji Sułtana i Vlada. Syn władcy Wołoszczyzny i pan Imperium Osmańskiego po okresie kilkuletniego porozumienia, stają w obliczu eskalacji konfliktu. Nabijanie janczarów na pal to okrutna metoda Vlada, zaś Sułtan tę przelaną krew swych podwładnych nakazuje wypić dawnemu przyjacielowi. Ten czyni to, co jest grzechem nie do udźwignięcia dla małżonki Vlada Elisabety, która popełnia samobójstwo. Śmierć ukochanej wywołuje bunt wobec Boga i przeistacza zrozpaczonego władcę w zatwardziałego Draculę-istotę nieśmiertelną, żądną krwi, wyzutą z wszelkich uczuć.
Niespełna pięć wieków później przenosimy się do Londynu i poznajemy całą galerię postaci: uroczą parę zakochanych: Jonathana i Minę, piękną i nowoczesną Lucy, jej adoratorów: doktora Jack'a Seward'a, Teksańczyka Quincey P. Morrisa i Arthura Holmwooda, z którym to Lucy finalnie ma wziąć ślub. Obok beztroskiego świata młodzieńczych miłosnych rozterek pojawia się widmo zagrożenia ze strony nieznanych istot, co zwiastuje charyzmatyczny profesor Abraham Van Helsing (znakomity Piotr Płuska) i Renfield-nieszczęsny pensjonariusz zakładu dla obłąkanych opętany wizją wiecznego życia.
Prawnik Jonathan Harker, narzeczony Miny, wyrusza w podróż do Transylwanii, aby dostarczyć dokumenty związane ze sprzedażą londyńskiej posiadłości niejakiemu hrabiemu Draculi. Droga przez Karpaty nie wróży nic dobrego, a lokalna społeczność i drapieżne wilki zwiastują kłopoty. W ponurym zamku, ujmujący i gościnny z początku hrabia powoli odsłania swoje prawdziwe oblicze, a oczom coraz bardziej przerażonego prawnika ukazuje się złowrogi świat żądnych krwi i władzy wampirów. Obserwujemy spektakularną metamorfozę Draculi z niedołężnego starca w odczłowieczone monstrum, a wreszcie czarującego, charyzmatycznego hrabiego zdolnego stopić serca każdej damy, a z pewnością wyemancypowanej, czekającej od zawsze na księcia z bajki Lucy Westenra, która będzie pierwszą londyńską ofiarą wampira.
W inscenizacji musicalu szybko zmienia się sceneria. Jesteśmy w Londynie, aby za chwilę obserwować niepokojące losy prawnika w Transylwanii. Scenografia Grzegorza Policińskiego jest doskonała i zaprojektowana precyzyjnie tak, aby akcja w różnych miejscach toczyła się wartko. Dekoracje zmieniane są genialnie sprawnie, a jest w tym ogromna zasługa reżyserów światła: wspomnianego wcześniej Grzegorza Policińskiego i Artura Wytrykusa. Dzieło wieńczą animacje Veraniki Siamionavej i Zachariasza Jędrzejczyka oraz choreografia Jarosława Stanka i Katarzyny Zielonki, którzy nie tylko znakomicie poprowadzili tancerzy, ale wspomogli realizację tak dynamicznie zmieniającej się scenografii i metamorfoz bohaterów. I muszę jeszcze wspomnieć o okręcie płynącym do Londynu. Chapeau bas i na razie tyle, bo to trzeba samemu zobaczyć.
W tym autorskim, okazałym przedsięwzięciu widać siłę całego zespołu twórców, który widać, że ma doświadczenie we współpracy. Kompozycja Jakuba Lubowicza wybrzmiała potężnie pod batutą akurat tego wieczoru Elżbiety Tomali-Nocuń. Muzyka przywołuje disneyowsko-hollywoodzki charakter amerykańskich musicali. Buduje nastrój, grozę, jest cudowną oprawą tej baśni dla dorosłych. Podkreśla emocje bohaterów i w bogatych, monumentalnych sceneriach ilustrujących tę baśń pozwala aktorom zaczarować widzów tą znaną przecież każdemu historią. Każdy artysta śpiewający czy tańczący oraz zespół aktorski przyczynili się do tego, że widz zanurza się bezgranicznie w tej opowieści. „Draculę" ogląda się cudownie, lekko, przywołując wspomnienia czasem ukradkiem oglądanych horrorów i pierwszy dreszczyk emocji na dźwięk opowieści o wampirach.
W musicalu występują także aktorzy dziecięcy. Zestawienie dzieci z upiorną historią grozy zawsze wywiera duże wrażenie na odbiorcach, szczególnie w odbiorze „na żywo". Młodzi aktorzy spisali się znakomicie: Gustaw Włastowski jako chłopiec okrętowy i Maria Wójcikowska jako zaginiona dziewczynka. Z kolei trzy rozerotyzowane przyboczne wampirzyce Draculi dodały pikanterii, ale to tylko dodatek do ich świetnych wykonań partii wokalnych.
Poza tym dzięki nim poruszona zostaje smutna kwestia tragedii ofiar przemocy, co mocno wybrzmiewa w jednej ze scen. Fantastyczny wokalnie i aktorsko w roli Draculi Paweł Erdman nadał kreowanej przez siebie postaci wizerunek czarującego i ujmującego drania i złoczyńcy, oprawcy namiętnej Lucy (doskonała kreacja Oliwii Drożdzyk), ale finalnie okazał się cierpiącym, zakochanym mężczyzną pełnym emocji i gorących uczuć, niespełnionym w miłości. I takie, jak sądzę jest przesłanie tej opowieści, że w kwestii uczuć nie zasłonimy się żadna maską i pozą i nawet, jeśli krzywdzimy, to mierzymy również w swoje serce.
Oprócz tego pięknego przesłania, należy wspomnieć, że przygotowaniom do premiery „Draculi" towarzyszyła kampania informacyjna na rzecz honorowego krwiodawstwa. W ten sposób Dracula w łódzkim Teatrze Muzycznym ma nie tylko kochające serce, ale i misję niesienia pomocy potrzebującym.
Brawo Zespole Teatru Muzycznego i za to piękne przedstawienie i za te emocje i za tę akcję na rzecz krwiodawstwa i życzę Wam, aby inne teatry ustawiły się do Was w kolejce po licencję!