Wampir też człowiek
„Niezwykła historia Sebastiana Van Pirka" - aut. Marcin Wicha - reż. Marek Zákostelecký - Teatr Lalek Guliwer w Warszawie – 02.11.2024Spektakl muzyczny w teatrze dla dzieci. Śpiew, taniec, barwne przebrania, lalki, teatr cieni, ruchome dekoracje. Rzekłoby się: cukiereczek. Tyle że w kolorowym papierku kryje się wyjątkowa słodycz horroru, bajaderka z kłów, wampirów, wilkołaków i szkieletów. Rozgryzając smakołyk, docieramy do przesłania, które warto sobie wziąć do serca. Prawdziwa rozkosz dla podniebienia miłośników śmiesznie strasznych historii z morałem.
Marcin Wicha sięgnął do swojej książki z 2018 roku i potraktował ją jako szkic do opracowania barwnej inscenizacji, rozbudowując wątki, postacie i dialogi. W tym wypadku scena nie ogranicza fabuły, wręcz przeciwnie, w adaptacji scenicznej opowieść rozwija skrzydła niczym rozbudzony nietoperz. Reżyseria i scenografia Marka Zákostelecký'ego, współpracującego od lat z polskimi teatrami lalkowymi, ujmują historię w barwnym wampirycznym kadrze i nadają jej właściwe tempo.
Sebastian Van Pirek (w tej roli Jakub Szlachetka) to wampirze dziecko z defektem – urodził się bez kłów. Na dodatek nie tylko fizycznie odbiega od rodziny. Inne są też jego upodobania kulinarne (gustuje w warzywach), cechy charakteru (zdradza wrażliwość) i sposób na życie – zamiast straszyć, woli rymować, żartować, rozśmieszać i opowiadać kawały. To prawdziwie czarna owca w rodzie Van Pirków – rodzinie z tradycjami, której przodkowie byli sąsiadami hrabiego Drakuli.
Ojciec Sebastiana (Adam Wnuczko) to niegdysiejszy gwiazdor filmowy (dziś zdegradowany do roli taksówkarza realizującego nocne kursy karawanem), matka (Izabella Kurażyńska) to zmysłowa i pełna temperamentu wampirzyca z upodobaniem hodująca dynie, a starsza siostra (Izabela Zachowicz) sprawia wrażenie obrażonej na cały świat. Czy Sebastian może liczyć na wsparcie i zrozumienie ze strony rodziny? Czy w dobrze ugruntowanym kadrze jest miejsce na odmienność? Czy pozbawiony krwiożerczości wampir zmuszony będzie ukrywać prawdziwą naturę czy może zdecyduje się żyć w szczęściu i harmonii z samym sobą?
Historia Sebastiana Van Pirka to opowieść o odkrywaniu prawdziwego ja i dorastaniu do samoakceptacji. O prawie do bycia sobą, bez przymusu kontunuowania tradycji czy spełniania cudzych pragnień. To także obraz rodziców, którzy kochając, akceptują. Potrafią odejść od oczekiwań wobec dziecka, próbując zrozumieć jego potrzeby i dostrzec talenty. Spektakl w oczywisty sposób opowiada się za patrzeniem na jasną stronę życia, pokazując, że nawet w niekorzystnym środowisku można znaleźć przyjaciela, kogoś nam podobnego. Bo któż lepiej zrozumie Sebastiana – wampirka bez kłów, jeśli nie młody wilkołak Warczysław Kłap (w tej roli kipiący energią Damian Kamiński), który podczas pełni księżyca przeistacza się w... no właśnie, to trzeba zobaczyć!
Okazuje się, że świata wampirów i wilkołaków dotyczą te same znane prawdy, do których odwołują się ludzie: że porażka wcale nie musi oznaczać niepowodzenia, bo czasem lepiej odpuścić, niż tkwić w niesprzyjającym otoczeniu oraz że, cytując bohaterów spektaklu, „świat to mapa, świat to liść, wszędzie mogę dzisiaj iść". Zatem każdy, nawet ten niezbyt krwiożerczy, może znaleźć swoje miejsce w życiu. Wystarczy, że podąży właściwą drogą.
Ta ujmująca opowieść rozgrywa się w obfitującym w kolory kadrze. Zmieniające się światło barwi na różowo, czerwono, zielono lub fioletowo białe, ruchome elementy scenografii i blade twarze wampirów (charakteryzacja – Liv Buczak, Kobalt Nogowsk). Nie brak też różnokolorowych, radosnych obrazów. Reżyseria świateł, za którą odpowiada Damian Pawella, stanowi ważny i wyjątkowo udany element inscenizacji. Akcja wzbogacona jest o sceny muzyczne w spójny sposób połączone z fabułą (muzyka – Martin Husovský). W konwencję horroru wpisują się fruwające nietoperze, ruchome szkielety ryb, lewitujące krzesła i klimatyczny teatr cieni. Na próżno nadstawiałam uszu, spodziewając się choć jednego krzyku przerażenia z ust młodych odbiorców (spektakl przeznaczony jest dla widzów od 5. roku życia).
Podczas spektaklu dzieci, owszem, reagowały spontanicznie, jednak najczęściej śmiechem i nie dostrzegłam ani jednej zapłakanej twarzyczki. Widać zachowano właściwe proporcje pomiędzy tym co straszne i wesołe.
__
Zdjęcia ze spektaklu: Marek Zimakiewicz
Plakat: mat. teatru