Warto się wciągnąć

"Nauka chodzenia" - reż. Paweł Miśkiewicz - Wrocławski Teatr Współczesny

Paweł Miśkiewicz czyta Różewicza. Na Dużej Scenie Wrocławskiego Teatru Współczesnego najprawdopodobniej najlepszy spektakl kilku ostatnich sezonów - "Nauka chodzenia".

Po piętnastu latach, które minęły od premiery "Rajskiego ogródku" (zrealizowanego ze studentami wydziału aktorskiego PWST), Paweł Miśkiewicz postanowił ponownie zmierzyć się z twórczością Tadeusza Różewicza. Wtedy stworzył oryginalny scenariusz teatralny składający się z fragmentów dramatów jeszcze żyjącego mistrza i zanurzył spektakl w obłudnej atmosferze „małej stabilizacji" czasów PRL-owskim. Teraz, przy okazji mini-festiwalu Dni Patronów oraz całego projektu STREFY KONTAKTU, poszedł znacznie dalej, wykorzystując prozę, wiersze, wywiady, wypowiedzi i wszystko, co wiąże się z postacią ich autora.

Spektakl o wszystkim

Powstał spektakl o... no właśnie, niemalże o wszystkim, czyli o życiu. A życie, podkradając słowa u jednej z bohaterek "Między nami dobrze jest" Doroty Masłowskiej, życie jest takie życiowe, a niesprawiedliwość taka niesprawiedliwa. Jak i spektakl wypełnia je przeróżne, często krańcowe i przeciwstawne sobie emocje. Prawie nigdy nie jest ono takie poukładane, jak nam się wydaje. Zadziwia, śmieszy, fascynuje, wprawia w zakłopotanie. Komiczne sytuacje są podżyte tragizmem, a cyniczne, kpiące uwagi niezauważalnie ustępują naiwnym wyznaniom.

Życie, jest też swoistą kartoteką spotykanych na drodze postaci oraz starannie skatalogowanych wspomnień, które z biegiem czasu blakną i zniekształcają się, powoli odchodząc w niepamięć. Dlatego wracający po latach do małego miasteczka bohater, ze zdziwieniem i niedowierzaniem dowiaduje się, że wieży kościelnych jest dwie, chociaż dobrze zapamiętał, że jest tylko jedna. Dlatego też wszędzie towarzyszą mu liczne sobowtóry i co jakiś czas pojawiają się kobiety, które kochał. Mimo nagromadzenia poszczególnych scen i nagłego urywania wątków, kiedy krótki wykład o nauce zbierania grzybów staje się odpowiedzią na proste pytanie: "co u ciebie?", mimo tego wszystkiego, w każdej chwili trzygodzinnego spektaklu czułem, że reżyser dokładnie panuje nad sytuacją. Widziałem i odczuwałem, jak wielką pracę przeprowadził z aktorami, jak zręcznie steruje nastrojem, ogólną atmosferą, przesłaniem.

Mądrość i Matka

Jednym z kluczowych wątków, który zamyka pierwszą z dwóch części "Nauki chodzenia", stanowi bezradność poety wobec nieuchronnej śmierci matki. Zaczyna się od wspaniałego monologu występującej gościnnie Krzesisławy Dubielówny, która opowiada o tym, "jak to niegdyś było". Dosłownie o czasach, kiedy spano na słomie, jadło się niemal same ziemniaki, a ksiądz proboszcz był niekiedy jedyną osobą piśmienną w całej okolicy. A było to, raptem, jakieś sto lata temu. Wydaje się, że aktorka, bardzo oszczędnymi środkami skupiająca na sobie uwagę całej widowni, rzeczywiście widzi, widzi tu i teraz wszystko to, o czym mówi. Wspomnienia nawiedzają ją niczym duchy przeszłości, ukazując pociągające obrazy młodości. Niekiedy zupełnie nieznośnej, niesprawiedliwej, a jednak młodości. Wielkie brawa za tą kreację! Dawno nie doznawałem tak autentycznego wzruszenia w teatrze.

Na długie oklaski zasługuje też Jerzy Senator. Siada na krzesło obok matki, żeby stoczyć najprawdopodobniej najtrudniejszą z walk, którą staje się walka o sens i godność w obliczu bezsensownego i odbierającego ową godność cierpienia. Czym jest cała nasza filozofia, cała zebrana przez setki pokoleń mądrość, w obliczu tak oczywistego, nieuchronnego i najzwyklejszego w swej istocie faktu, jakim jest śmierć matki? Podobnych, bezczelnych w swej bezkompromisowości pytań, w przedstawieniu jest wiele.

Uczmy się chodzić

"Nauka chodzenia" jest nauką najprostszych ruchów, sposobów przemieszczania się w naszej przestrzeni cywilizacyjnej. Stąd te kolumny Rzymskie w tle, wędrówki do Oświęcimia, Goethe, Dante i Kolumb z jajkiem. Liczne postacie, historie, naukowe fakty, mini-wykłady przewijają się przez scenę przypominającą studium telewizyjne i przy żywej muzyce harfy i kontrabasu. Cała maszyneria sceniczna (zjeżdżające z sufitów reflektory, sterczące mikrofony i swobodnie jeżdżący po środku sceny wózek z kamerzystą) tylko podkreśla, jakie dziwne jest to nasze życie. Niby wszystko rozumiemy, widzimy i wiemy, jak dokładnie to działa, a jednak, dajemy się wciągnąć. Pociesza to, że zdaniem Miśkiewicza, nawet poeta uznawany przez niektórych za nihilistę epoki „po człowieku", mimo wszystko uważa, że warto, warto się wciągnąć! Nigdy przecież nie wiadomo, dokąd zajdzie ten, kto umie chodzić.

Premiera spektaklu "Nauka chodzenia" odbyła się 7 października.

Henryk Mazurkiewicz
kulturaonline.pl
17 października 2016

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...