We współczesnym świecie stare sztuczki sprawdzają się najlepiej

"Rewizor" - reż. Norbert Rakowski - Teatr im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu

"Rewizor" w reżyserii Norberta Rakowskiego to słodko-gorzka pigułka dla społeczeństwa. To przedstawienie o przyzwoitości - bo tak możemy nazwać prawdziwego "rewizora". Prawdziwy rewizor już przyjechał, ale nikt nie wie, gdzie teraz jest.

Norbert Rakowski od dłuższego czasu wnikliwie bada mentalność współczesnego mieszczaństwa, uwikłanego a to w jakieś sąsiedzkie niedopowiedzenia, a to próbującego desperacko ratować się przed utratą pracy. Takie wnioski można wysnuć na podstawie dwóch jego wcześniejszych realizacji w Kaliszu - błyskotliwego "Napisu" i mniej udanej, nieco odtwórczej "Plotce". Oba teksty są jednak dość świeże i nie doczekały się zbyt wielu inscenizacji. Inaczej jest w przypadku "Rewizora" Nikołaja Gogola, bo reżyser tym razem sięgnął właśnie po tę komedię. I różne były już pomysły na ten tekst, dlatego też pewnie nie było łatwo wymyślić coś nowego. A sam "Rewizor" dotyka przecież tam, gdzie boli najmocniej: jest przecież o strachu przed silniejszym i nie chodzi tu bynajmniej o przewagę fizyczną. Jest też o potędze pieniądza, która pomaga ten strach pokonać, ale chyba nie trzeba nikogo przekonywać, że kasa "to nie wszystko".

Świat, w którym ni stąd, ni zowąd ma pojawić się tytułowy rewizor ze stolicy, otwiera się stopniowo przed widzem. Najpierw spotykamy bohaterów spektaklu na zapleczu jakiejś sali bankietowej. Później odkrywamy więcej w pokojach podrzędnego, prowincjonalnego hotelu. Wreszcie społeczność małego miasta odkrywa przed publicznością wszystko, zapraszając widzów do siebie jak do domu. To wszystko dzięki prostym scenograficznym chwytom, które o tym, dokąd trafiliśmy mówią więcej niż słowa.

Ostatnie realizacje tej sztuki miały raczej prześmiewczy charakter - piętnujący mentalność i nawyki typowe dla minionej epoki i zawieruchy transformacji ustrojowej. Zresztą przekonanie o tym, że pieniędzmi wszystko da się załatwić, a dla siebie można ugrać więcej, podkopując innych to chyba typowo ludzka przypadłość, niezależna od czasów i polityki. W kaliskiej inscenizacji Norbert Rakowski ubiera swoich bohaterów tak, że na pierwszy rzut oka trudno uwierzyć, że są w stanie nabrać się na tanie zagrywki powiatowego celebryty (dość wiarygodnie, chociaż nieco zbyt ekspresyjnie sportretowanego przez Łukasza Konopkę) w połyskliwej marynareczce, którego biorą za poważanego urzędnika. Są po swojemu światowi, wielkomiejscy, w dobrze skrojonych garniturach i eleganckich sukniach. Wystarczy jednak, że się odezwą i czar pryska - damulki używają słów, których znaczenia nie znają (kapitalne kwestie w wykonaniu Agnieszki Dzięcielskiej), a każdy z panów ma coś na sumieniu - nawet naczelnik poczty, naiwnie uczciwy i szczery do tego stopnia, że bez skrępowania przyznaje się do podczytywania cudzych listów. I ta świadomość, jak wiele wszyscy mają za uszami, rzuca na nich blady strach, a sam układ między prowincjonalnymi włodarzami zaczyna się sypać. Właściwie tylko lepsze ciuchy i nowobogackie wnętrza różnią miejscowych notabli od pozostałych, mniej "wyjściowych" mieszkańców miasteczka. Cały ten podział na elitę i pospólstwo jest fałszywy, bo kiedy nadarza się okazja, by tylko siebie pokazać w jak najlepszym świetle, to wszyscy są tacy sami.

W wieku ciągłej inwigilacji -tej, na którą godzimy się, korzystając z mediów społecznościowych, i tej narzuconej nam przez różne służby - sztuka sprzed blisko dwustu lat nie traci na aktualności. Nie tylko dlatego, że w świecie przesadnie transparentnym, gdzie teoretycznie wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich stare sztuczki sprawdzają się równie dobrze, jeśli nie lepiej - przecież dzisiaj każdy może sobie tanim kosztem nabić popularność i nie patrząc na konsekwencje trząść taką społecznością, jak ta w "Rewizorze". Komedia Gogola jest tekstem uniwersalnym. To oczywiście dla widzów nie jest powód do dumy, bo z czego tu się cieszyć - świat niby idzie do przodu, niby piętnujemy nepotyzm, łapówkarstwo

1836 W TYM ROKU PO RAZ PIERWSZY WYSTAWIONO "REWIZORA" MIKOŁAJA GOGOLA i wyśmiewamy samozwańczych idoli, ale ciągle wśród wielu ludzi pokutuje przekonanie, że tylko dzięki kasie można ugrać coś dla siebie, a w tanim blasku piątego rzędu bohaterów portali plotkarskich lubi grzać się wielu ludzi. Widać to wyraźnie w kaliskiej inscenizacji Norbert Rakowski właściwie rozłożył te właśnie akcenty, tworząc spektakl nie tylko przyjemny w odbiorze, ale i mądry. Jednak sztuka, która mimo żywego tempa (dyktowanego głównie przez Lecha Wierzbowskiego, który tutaj portretuje Horodniczego) i dialogów przetłumaczonych na przystępny język, zbierała raczej chłodne recenzje. W kuluarach można było usłyszeć, że robienie w dzisiejszych czasach sztuki o korupcji jest artystycznym samobójstwem. Właściwie dlaczego? Przecież nie jest to spektakl o łapówkarstwie, a o rewizorze, który nad Wisłą nosi nieco zapomniane imię: "przyzwoitość". Moim zdaniem spektakl ten mógłby stać się kolejnym hitem kaliskiej sceny. Tak się jednak pewnie nie stanie, bo czyż nie każdy z nas boi się swojego "rewizora"? Poza tym nikt nie lubi śmiać się z siebie samego.

Mirosława Zybura
Ziemia Kaliska
29 grudnia 2013

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia

Dziadek do orzechów (P...
Rudolf Nuriejew
Zobacz arcydzieło baletu z Paryskiej ...