Weselisko

"Wesele" - reż. Igor Gorzowski - Teatr Polski w Bielsku-Białej

Zapewne Igor Gorzkowski w swoim mniemaniu wystawił "Wesele" w miarę tradycyjnie, skoro nie usiłował go przenosić w dzisiejsze realia.

Rozegrał "Wesele" nie tylko na scenie, ale też w całym teatrze w Bielsku-Białej, bo na parterze widowni w drzwiach wejściowych oraz pomiędzy fotelami i proscenium, a nawet na balkonie czy w bocznych lożach. Z bronowickiej izby w pierwszej części inscenizacji pozostawił tylko stół obstawiony krzesłami, jednak nie okrągły, lecz podłużny i biegnący ukośnie, gdyż służący także tancerzom za miejsce popisów, w drugiej zaś okienko ulokowane na wprost w głębi, zamiast z lewej strony. Podobnie stroje weselników nawiązują do historycznych, lecz są przetworzone niekiedy bezsensownie jak obcięte w pasie chłopskie sukmany albo suknie kobiet z miasta ozdobione wielkimi kwiatami. Wreszcie w pierwszej części spektaklu przez scenę przesuwają się co chwila korowody taneczne. Jest to niezgodne zarówno z obyczajami panującym na wiejskich weselach w Małopolsce, jak i z wolą Stanisława Wyspiańskiego, który celowo ukazał w swym dramacie symboliczny taniec śmierci zaledwie dwukrotnie: w spotkaniu Marysi z Widmem i w epilogu. Lecz Gorzkowski ostentacyjnie ignorował wszystkie sugestie Wyspiańskiego. Do sceny nasłuchiwania, która powinna toczyć się w kompletnej ciszy, wprowadził więc akompaniament muzyczny, w rezultacie zaś aktorzy zamiast mówić szeptem wrzeszczą.

Oczywiście Gorzkowski jak wszyscy współcześni reżyserzy znacznie zredukował tekst dramatu Wyspiańskiego. Spośród ról usunął wyłącznie postacie dziecięce, czyli Isię, Kubę i Staszka oraz epizodycznego Muzykanta. Wprawdzie w pierwszej części spektaklu przetasował sceny z aktu I, II i III, jednak kończy się ona zgodnie z literą dramatu przywoływaniem Chochoła na proscenium. Drugą część spektaklu otwierają z kolei zaledwie ewokowane w dramacie czepiny, czyli rytualne zdejmowanie korony Pannie Młodej i nakładanie jej czepca noszonego wówczas na wsi przez mężatki. Panna Młoda, skądinąd na przekór tradycji ludowej, a zgodnie z obecnym obyczajem, cała ubrana na biało, siedzi wówczas na brązowej skrzyni przewożonej drewnianym wózkiem wprowadzonym w niejasnym celu do inscenizacji.

Wszystkie Osoby dramatu, bo Chochoła, Widmo, Stańczyka, Rycerza Czarnego, Hetmana, Upiora i Wernyhorę z dość radykalnie skróconymi kwestiami, gra jedna aktorka w wieku dojrzałym, ubrana w czarny garnitur i białą koszulę. Nosi ona czarne buty - zgodnie z obecną modą - nałożone na bose stopy. W wydrukowanej w programie nocie "Od reżysera" Gorzkowski sygnalizuje, że w jego przedstawieniu "po północy pod postacią Chochoła pojawi się Diabeł". Nie pozostawił tym samym wątpliwości, że zawierzył antyromantycznej egzegezie "Wesela", uporczywie prezentowanej w okresie międzywojennym przez krytyków i historyków literatury związanych z Narodową Demokracją. Zgodnie z nią w II akcie wszystkie Osoby dramatu to jedynie rozmaite wcielenia Chochoła, który jest figurą demoniczną usiłującą poprowadzić Polaków na manowce. Koncepcję tę na scenie jako pierwszy urzeczywistnił Adam Hanuszkiewicz w 1963 roku w Teatrze Telewizji a zaraz potem na scenie Powszechnego w Warszawie. Chochoła, ukazanego jako wiejskiego głupka podszywającego się też pod pozostałe Osoby dramatu, grał w obu realizacjach Wojciech Siemion. Konsekwencją owych rozwiązań było pozbawienie scen z Osobami dramatu i epilogu "Wesela" tragizmu. Gorzkowski osiągnął zbliżony rezultat, chociaż uwspółcześnił nieco chybiony pomysł Hanuszkiewicza, albowiem Chochoła przedstawił jako warszawsko-krakowskiego hipstera na dodatek zgodnie z ideologią gender granego przez kobietę w męskim stroju. Ponadto, żeby było dziwniej, rozdwoił owego Chochoła. Gospodarz odbiera bowiem złoty róg od sobowtóra Chochoła w górującej nad proscenium po prawej stronie loży, do której wchodzi po szczeblach jak gdyby drabinki. W zakończeniu po powrocie Jaśka żeńsko-męski Chochoł pojawia się w obu lożach prosceniowych, zarówno prawej, jak i lewej. Jasiek, który jest otyły i prymitywny, zanadto nie rozpacza z powodu fiaska niedoszłego zrywu zbrojnego. Weselnicy wykonują poniekąd chocholi taniec, lecz pojedynczo, gdyż bez partnerów. Z nadscenia lecą wtedy kawałki materiału, które odpowiednio podświetlone przypominają stado ptaków lub nietoperzy. W końcu słychać odgłosy bijącego serca prawdopodobnie będącego Polską zgodnie z sugestią Poety z wcześniejszego dialogu z Panną Młodą. Niestety, wymowa owego epilogu jest enigmatyczna, zważywszy, że diabelska manipulacja zakończyła się klapą. A trudno w nim dostrzec przesłanie szczególnie odnoszące się do współczesności.

Gorzkowski przynajmniej nie ukrywa, dlaczego weselnicy ulegli Chochołowi, bo niemal wszystkie postacie piją wódkę najczęściej prosto z butelek, a potem zataczają się po scenie i niekiedy na nią padają. Nic dziwnego, że będący już w stanie delirium Nos, ale wciąż pojony wódką przez Pana Młodego i Poetę, niemal womituje na widzów. W środku nocy Gospodyni musi iść z wiklinowym koszykiem po wódkę, której nagle na weselu zabrakło.

Na tle uzależnionych od alkoholu i zachowujących się ordynarnie Polaków wyróżniają się zasymilowani Żydzi, nie mający pejsów ani brody karczmarz, a zwłaszcza jego córka Rachel, która bodaj po raz pierwszy została przesunięta na początek obsady. Dystyngowana Rachel w długiej sukni z odkrytymi plecami i z torebką na ramieniu, z jasnymi włosami o odcieniu rudawym, stylowo ułożonymi, paląca cienkie papierosy i wtrącająca do konwersacji francuskie słowa lub sformułowania, przeistoczyła się w damę z europejskiego salonu. W zestawieniu z Rachelą dorastająca w polskim salonie Maryna, ubrana tandetnie i bez odrobiny gustu, zachowująca się wulgarnie, gotowa uprawiać seks z Poetą na stole pomiędzy słojami z kiszonymi ogórkami, przypomina raczej kobietę lekkich obyczajów. Ale w spektaklu Gorzkowskiego nie ma ani jednej postaci przyciągającej uwagę bądź zagranej przynajmniej w zgodzie z tradycją. Trudno się temu dziwić, skoro reżyser nie rozumie całego dramatu i wielu jego momentów, a wyraźnie nie zna też tradycji scenicznej związanej z "Weselem". Natomiast obejrzał parę najnowszych jego realizacji, z których przejął szereg wątpliwych rozwiązań.

Przedstawienie Gorzkowskiego jest jeszcze jednym dowodem całkowitej bezradności większości reżyserów z jego generacji wobec rodzimego dziedzictwa teatralnego. Nieprzypadkowo "Wesele" z Bielska-Białej to pierwszy spektakl w dorobku Gorzkowskiego oparty na dramacie z żelaznego repertuaru narodowego.

Rafał Węgrzyniak
e-teatr.pl
12 października 2019
Portrety
Igor Gorzowski

Książka tygodnia

Zdaniem lęku
Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka
Piotr Zaczkowski

Trailer tygodnia