Wesoły Wdowiec-śmierć, rodzina i dziewczyna, a nawet trzy
„Wesoły Wdowiec" – aut. Simon Moss - reż. Witold Łuczyński, Dariusz Sosiński - Teatr Mały w Manufakturze, ŁódźTeatr Mały w Manufakturze dodał do swego rozrywkowego, umilającego czas repertuaru komedię „Wesoły Wdowiec" – sztukę, która powstała na bazie brytyjskiego serialu telewizyjnego z początku lat osiemdziesiątych pt. „Tom, Dick and Harriet" wg Johnnie'go Mortimera i Briana Cooke'a. Spektakl przyjemny, zgrabny i wartki, idealny na długie wieczory lub dający wytchnienie weekend.
Thomas Maddison (Witold Łuczyński), świeżo upieczony wdowiec (tak, to w kategoriach szczęścia), wyzwolony spod kurateli pobożnej i pruderyjnej żony, przybywa z głębokiej prowincji do Londynu zjawiając się w progu mieszkanka swojego syna i synowej gotów na rzucenie się w wir wielkomiejskiego życia, oczywiście głównie nocnego.
Richard Maddison (Jakub Jakubiec) i jego żona Harriet (Dominika Hudziec) na ciepłe powitanie dowiadują się, że ojczulek oczekuje na otwarcie testamentu, w którym to cała fortuna zostanie przekazana radosnemu wdowcowi. Tym samym, gotowość do serdecznej gościny i familijny nastrój nie mogą dorównać ekscytacji Thomasa, przed którym otwierają się wrota życia milionera. Jednak na fortunę trzeba poczekać, ale od czego ma się rodzinę, aby przetrwać czas posuchy...
Tak zaczynają się perypetie trunkowego wesołego wdowca, który ponad wszystko ceni sobie towarzystwo pięknych pań. Farsa się rozkręca, wdowiec bawi, synowa wścieka, a nieszczęsny Richard pracujący w agencji reklamowej bezskutecznie poszukuje idealnej modelki dla swojego klienta. Do akcji wkraczają panie - urocze, nowe przyjaciółki Thomasa, mianowicie nieśmiała Sharon w typie „szarej myszki" - doskonała Adrianna Zuchmańska i nadzwyczaj śmiała Elaine -świetna Agata Małycha- Szczypuła- w typie łowczyni milionerów. Bibliotekarka Sharon i masażystka Elaine zaskoczą nie raz. Jak łatwo można się domyślić tyle piękna naraz w jednym domu z pracującym zdalnie małżonkiem nie może zyskać aprobaty temperamentnej Harriet.
Komedyjka toczy się wartko w małym mieszkanku Harriet i Richarda, a oczywiście, jak to w farsie często bywa, najważniejsze są drzwi, przez które przewijają się postacie oraz barek, z którego chętnie nasi bohaterowie korzystają, z wdowcem na czele oczywiście. Scenografia pozwala więc naszym bohaterom pojawiać się i znikać niespodziewanie, do czasu jednak, aż dojdzie do konfrontacji wszystkich domowników i gości. Historia naprawdę wciąga. Zaczęło się od projekcji relacji z pogrzebu i skończy się... zdradzę tylko, że między innymi spektakularną metamorfozą i całą serią nieoczekiwanych zwrotów akcji, a na samym końcu poznamy jeszcze dostojną Agathę Duckwort -tajemnicza Marzena Pilawska.
Wdowiec Thomas, pełen wigoru i promili utracjusz jest naprawdę uciążliwy, jednak grający go przebojowy, pełen temperamentu i łobuzerskiego błysku w oku Witold Łuczyński powoduje, że nie da się nie lubić tej postaci. Harriet w wykonaniu Dominiki Hudziec to oczywiście złośnica i przewrażliwiona zazdrośnica, ale można ją zrozumieć, zaś Jakub Jakubiec jako Richard pozostaje zagubionym, wrażliwym człowiekiem, który kocha żonę, ale więzy krwi też nie mogą go pozostawić nieczułym dla ojca hulaki.
Dla widzów poszukujących niezobowiązującej rozrywki to pozycja idealna. Ogląda się przyjemnie, z uśmiechem na twarzy, wręcz śmiechem. Komizm postaci i humor sytuacyjny zgrabnie wplecione w tą pełną lekkości farsę wciągają nas w historię, która jest tylko częściowo przewidywalna. Publiczność, która oklaskiwała przedpremierowy spektakl na stojąco pokazała, że potrzebny jest taki lekki, ale dobrze zagrany repertuar, rozrywka w dobrym wydaniu – antidotum na codzienność często mało zabawną.
„Wpadnijcie do nas po wytchnienie!" zachęca opis tej propozycji Teatru Małego. Zgadzam się, wpadnijcie. Po uśmiech, zawsze warto!