Wizja, czy realizm - przyjemnie o nieprzyjemnym

"Dziady" - reż. Maja Kleczewska - Teatr J. Słowackiego w Krakowie

Wizja, czy realizm - przyjemnie o nieprzyjemnym
„Wy — czy mnie wspominacie! ja, ilekroć marzę
O mych przyjaciół śmierciach, wygnaniach, więzieniach,
I o was myślę: wasze cudzoziemskie twarze
Mają obywatelstwa prawo w mych marzeniach."
(...)

19 marca w Teatrze Juliusza Słowackiego tymi słowami w języku ukraińskim, zainaugurowano XXVIII edycję Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych. Ustęp przeczytał młody obywatel Ukrainy, tym samym przywracając tekstowi aktualność i nadając nowy, wręcz wizyjny charakter, związany z aktualną sytuacją, panującą w Europie.Tematyką tegorocznego wydarzenia jest artysta-wizjoner, a więc wybór spektaklu nie był przypadkowy. „Dziady" w reżyserii Mai Kleczewskiej, których premiera odbyła się w 120. rocznicę pierwszej inscenizacji teatralnej tego widowiska, właśnie w Krakowskim Teatrze Miejskim, nawiązując do wizji Mickiewicza, przedstawiają współczesne społeczeństwo polskie.

Wielka improwizacja, wielka przemiana, cierpienie, Polska Chrystusem Narodów... Upojone doskonałością „esencji polskości" polonistki przekazują „święty tekst" kolejnym pokoleniom. Tekst, który osadzony jest w naszej świadomości jako wybitne dzieło, na scenie Teatru staje się LUSTREM, w którym polskie społeczeństwo może zobaczyć siebie. Scenografia skłania widza do refleksji nad tym, jak teraz wygląda system, w którym funkcjonuje. Usunięte z przedniej części widowni fotele i zamontowane na podłodze złote tworzywo pozwalają oglądającemu zobaczyć zarówno aktorów, jak i siebie w zwierciadle. Przychodząc na ten spektakl, stajemy się również jego częścią. Cała sala przemienia się w wielką scenę, na której głosem Mickiewicza przemawiają znane wszystkim postaci w zupełnie nowej konwencji. Konrad uwięziony w ciele kobiety (Dominiki Bednarczyk) staje naprzeciw absurdu, który panuje wśród otaczających go zewsząd guseł.

Aktorka doskonale przedstawia bezradność jednostki świadomej, która błądzi wśród chaotycznie dyktowanych norm, będących głuchymi na wzniosłe okrzyki prawdy. Szukając sensu spektaklu, należy zadać sobie pytanie, po co Mickiewicz napisał „Dziady" i dlaczego połączył ludowe wierzenia z przycmentarnej cerkwi z brutalnymi scenami historii dobrze mu znanej z autopsji zsyłki więźniów na Sybir. Prostota, przywiązanie do stereotypów, obrzędy, które zastępują samodzielne myślenie połączone z walką o idee, prowadzą do wspólnej interpretacji tekstu na dwóch odległych od siebie czasowo płaszczyznach.

Scena przedstawiająca obrzęd dziadów ukazuje społeczeństwo pozbawione samodzielnego myślenia, prowadzone prze Guślarza. Przy jednym stole spotykają się: modelka w sukni z orłem (skojarzona z polską kandydatką Miss Supernational 2021), dziewczyna robiąca sobie selfie, kibic, powstańcy warszawscy, przedstawiciel LGBT, krzycząca kobieta, wojownicy Maryi. Nierozliczona przeszłość i przerysowana teraźniejszość dają doskonały obraz chaosu. Wywoływane duchy to mara minionych czasów, która wciąż jest żywo obecna wśród zgromadzonych. Tak słynne „Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie?" pozwala odczuć chaos i zagubienie, które bohaterowie wytwarzają sami i sami nie potrafią się w nim odnaleźć. Buntowniczki w celi, które mimo różnych poglądów polityczno-społecznych jednoczą się, aby pokazać swoją dumę, to oczywiście ostatnio popularny i ważny temat, podkreślający coraz większą rolę kobiety, jednocześnie spychający na margines obecność mężczyzn. Guślarz, Senator czy Ksiądz Piotr to przedstawiciele grzmiącego patriarchatu, których władza pogrąża nie tylko wszystkich dookoła, ale także ich samych. Pozory i wewnętrzna niemoc dotykają każdego z nich.

Jedna z bardziej spektakularnych scen widowiska to właśnie bal u Senatora. Muzyka, taniec, śmierć, rozpacz, muzyka, taniec... Postaci będące w transie nie zwracają uwagi na cierpienie zrozpaczonej matki i drastyczne wydarzenia wokół. To jest bal, bez względu na wszystko. Jan Peszek doskonale wcielił się w rolę hipnotyzera, który prowadzi korowód szaleńców. Rola Księdza Piotra natomiast według mnie jest nadinterpretacją i chociaż doskonale pokazuje dwie skrajne strony - grzmiącego „mistyka" i nieporadnego chłopca, który zgubił się w sieci własnych błędów, niestety nie do końca jest spójna z charakterem postaci wykreowanej przez Mickiewicza. Z pewnością reżyserka chciała poruszyć tutaj obecny w dzisiejszym Kościele problem molestowania i pedofilii, jednak wydaje mi się, że stworzyła zupełnie nowego bohatera.

Przyjemnością jest udział w spektaklu, który chociaż mówi o rzeczach nieprzyjemnych, stanowi ucztę dla widzów żądnych bodźców do myślenia. Dodatkowo doskonale przygotowana scenografia pozwala widzowi jeszcze lepiej stać się częścią dzieła. Fragment ołtarza Wita Stwosza wplata Kraków w zaplątaną historię inscenizacji „Dziadów". Motyw krakowskich kościołów pojawia się zarówno u Wyspiańskiego, jak i u Kleczewskiej na deskach tego samego Teatru.

Aby wywołać ducha „Dziadów" i obudzić śpiące społeczeństwo, należy zrobić to w odpowiednim momencie historii i uważam, że to najwyższy czas, aby przejrzeć się w zwierciadle dzisiejszej „polskości".

Zuzanna Krawczyk
Dziennik Teatralny Kraków
30 marca 2022
Portrety
Maja Kleczewska

Książka tygodnia

Zdaniem lęku
Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka
Piotr Zaczkowski

Trailer tygodnia