Wszyscy jesteśmy dziwakami
"Wujaszek Wania" - reż. Małgorzata Bogajewska - Teatr Ludowy w KrakowieDramat "Wujaszek Wania" to taki nasz dobry, stary przyjaciel, który zdaje się trochę obumierać na polskich scenach. Historia pracującego Iwana, na utrzymanie majątku ziemskiego profesora Sieriebriakowa, wystawiana jest zazwyczaj w podobny sposób - powłóczyste suknie, piękne garnitury, słoik konfitur na stole i samowar, a wszystko to w pięknym wnętrzu. Mała scena pod Ratuszem okazała się respiratorem, który na przedłuży życie jednemu z najwspanialszych tekstów Czechowa!
Bohaterowie dramatu zmagają się z pytaniami o sens ich pracy, są sfrustrowani, ponieważ najlepsze lata życia strwonili na pracy, która nie przyniosła im szczęścia. Bohaterowie czekają tylko na moment, aby się napić i coraz mniej przeszkadza im fakt, że poranny kac nie przeszkadza im tak bardzo, nie zawstydza tak jak powinien. Najmłodsza bohaterka dramatu Sonia, zadaje sobie pytanie co robić, gdy kocha kogoś, kto przez lata jej nie dostrzega. Nieco starsza Helena, jej macocha, stara się odnaleźć w związku, który staje się jej więzieniem - poślubiła odnoszącego sukcesy profesora, który wyrzucony z uniwersytetu, nie chcąc odnieść porażki także w związku, zamyka się wśród swoich ksiąg, staje się wrażliwy tylko na ból związany z chorobami starości.
Reżyserka spektaklu, Małgorzata Bohajewska spojrzała na bohaterów dramat przez pryzmat życia współczesnego człowieka. Sprawiła, że nie ma w tym spektaklu ról drugoplanowych. Każda z postaci jest tak przedstawiona, że kradnie uwagę, gdy tylko wejdzie na scenę.
Iwan (Piotr Pilitowski), który ma już większą połowę życia za sobą, przejrzał na oczy i zrozumiał, że całe życie poświęcił dla swojego szwagra, który wcale nie jest aż tak wybitnym naukowcem za jakiego uchodził zanim został zwolniony z uniwersytetu. Choć cały dom Iwana żyje jeszcze w złudzeniu, to Iwan nie mając nic do stracenia buntuje się przeciwko zastanemu porządkowi. Jego otwarta pogarda, przyznanie się wśród najbliższych do tego, że zmarnował najpiękniejsze lata swojego życia jest naiwnym buntem, próbą wydostania się z niekorzystnego układu. Wujaszek kocha Helenę (Roksana Lewak), pragnie nakłonić ją do romansu, choć nigdy nie przekracza granicy fizycznej. Rozumie ją, podziwia, Helena jest jego jedyną szansą na nowe życie, lokuje w niej wszystkie swoje pragnienia i marzenia, których nie uda mu się zrealizować.
Telegin, zubożały ziemianin, którego żona zostawiła krótko po ślubie, ale ten, mimo że został ośmieszony w całej okolicy, wydaje pieniądze na utrzymanie nie jej dzieci. Telegin zwykle jest gdzieś w tle i pojawia się tylko gdy trzeba rozładować sytuację, ale nie na Scenie pod Ratuszem. Tutaj postać zbudowana jest tak, że Telegin wypełnia przestrzeń swoją naiwną wiarą, że należy kochać życie. Tadeusz Łomnicki, tworząc postać, zamiast klasycznego instrumentu dostał ukulele, które bardzo pasuje do jego bohatera.
Doktor Astrow (Piotr Franasowicz), podobnie jak Iwan ma świadomość, że najlepsze lata życia za nim, nie daje sobie szansy na wiarę w to, że jego życie będzie jeszcze piękne, że będzie z siebie zadowolony. Choć jest podziwiany, ponieważ mimo swojego zrezygnowania, zadaje sobie trud, aby analizować otaczającą go rzeczywistość, aby rozprawiać o złej gospodarce lasów, fatalnej sytaucji chłopów, zamiast wziąć los w swoje ręce, stale sięga do kieliszka, rozmyślając o nieudanej operacji, być może wynikającej z jego choroby alkoholowej. Jest przy tym, pełen życia, nic nie szkodzi, że tylko w stanie zupełnej nietrzeźwości. Ma odwagę wypowiadać niewygodną prawdę, ma odwagę rozkochać w sobie Helenę.
Wielkim, pozytywnym zaskoczeniem był dla mnie sposób przedstawienia Niani. Do tej pory, Niania, niosąca ukojenie, znak "starych, dobrych czasów", dzięki tej postaci, można było mieć nadzieję, że życie jakoś się poukłada. Tymczasem Niani odebrano tekst, podarowano jej w zamian chorobę do złudzenia przypominającą Alzheimera. Niania jest niema, nie rozumie co się wokół niej dzieje. Nerwowo obraca w dłoniach szklankę, a gdy Doktor zwierza jej się, że od miesięcy trapi go wspomnienie o pacjencie, który zmarł mu podczas operacji, Niania nie przerywa swojego nerwowego śmiechu. Obierając Niani głos, reżyserka pozbawiła bohaterów jedynej osoby, która daje bohaterom ukojenie, co jeszcze bardziej rozstraja ich świat.
Postacią, która skrada całą moją sympatię, uwagę i której postawa na długo zostanie mi w pamięci jest Sonia (wspaniale zagrana przez Maję Pankiewicz). Postać zbudowana jest tak, że mimo świadomości o bezradności, braku nadziei i perspektyw, bohaterka ma w sobie wielką siłę, trzyma w ryzach wszystkich domowników. Do końca walczy o Astrowa, nie poddaje się lekom, że nic dla niego nie znaczy. Ma w sobie naiwność dziecka, która sprawia, że czeka się na każdą wypowiedzianą kwestię. Sonia w spektaklu Teatru Ludowego ma charakter, jest niezłomna, niejednoznaczna.
Najbardziej w spektaklu podobała mi się relacja Soni i Heleny, choć przez Czechowa skazana na niepowodzenie to jednak Małgorzata Bogajewska postarała się, aby pokazać siłę porozumienia między kobietami. Sonia i Helena bardzo chcą się polubić, pasierbica jest ciekawa tego co ma do powiedzenia w jej sprawie macocha, liczy się z jej radą, opinią, podziwia ją. Helena szczerze doradza Soni, życzy jej jak najlepiej, zwierza się jej z zaufaniem, nie traktuje jej z pogardą. Bardzo przypadł mi do gustu taki sposób na przedstawienie spotkania tych dwóch postaci. I choć wiemy, że Soni pęknie serce z powodu Astrowa, Helena nie odbiera jej doktora z wyrachowaniem, miłość i pożądanie są silniejsze od jej moralności.
Reżyserka i zespół sprawili, że każda postać jest tu bardzo widoczna: Niania, której zabierając tekst, podarowano Alzheimera, Telegin, który wkłada wiele wysiłku, aby pokolorować ponury, szary świat, Astrow, który zachowuje się jak młody, czarujący, pełen życia mężczyzna, który nie wiedzieć, dlaczego utknął w miejscu bez sensu i perspektyw, Wujaszek Wania, który ma odwagę się zbuntować, Sonia, która swoją wiarą i naiwnością dziecka daje dodaje otuchy nie tylko bohaterom dramatu, Helena, która została zagrana tak, że można ją polubić i jej współczuć.
Dodatkowe postaci wprowadzone do dramatu przez reżyserkę - Pan, który zajmuje się wyremontowaniem pozostałości po wybuchu w kuchni i jego grająca na skrzypcach córka.
Mimo niewielkiej sceny, każdy z bohaterów dostał tyle przestrzeni, aby pozostawić widzów z wrażeniem, że nie ma w tym spektaklu drugoplanowych ról.