Za kulisami
"Na wschód od Hollywood" - reż. Jerzy Jan Połoński - Teatr Rampa w WarszawieTomasz Jachimek, autor komedii muzycznej "Na wschód od Hollywood", nie zajmuje się fenomenem aktorstwa ani nie wkracza w psychologiczne zawiłości zawodu czyjego społeczną misję.
Owszem, wszystkiego tego dotyka, ale z lekkością kabaretowo-komediową, bez zadęcia. Dyrektor gra przed zespołem natchnionego artystę, który sięga po "Kordiana" w teatrze bulwarowym, ale tak naprawdę chodzi mu o dotację. Słowem, Jachimek trzyma się realiów i jedynie sygnalizuje, na czym polegają proza scenicznego życia, przedpremierowa gorączka, bufetowe intrygi, koleżeńskie zawiści i walka o pozycję w zespole, ale też maluje chwilę uniesienia, kiedy wreszcie dochodzi do premiery. Gorzej - a tego Jachimek również nie pomija - kiedy wszystko kończy się klapą.
Zabawnie to zostało skrojone, okraszone piosenkami i scenkami rodzajowymi zza kulis. A że autor ma bystre oko, wyszedł z tego zgrabny obrazek z życia zascenicznego, które okazuje sporą przydatność sceniczną. Dla aktorów to rzadka okazja podzielenia się z widzami przedpremierowa gorączką, zwłaszcza dla głównego bohatera, czyli zapaleńca nowicjusza w branży, który przygotowuje się do pierwszej roli (Michał Karwowski na zmianę z Wojciechem Stolorzem). Starsi koledzy bawią się charakterystycznymi postaciami malowanymi z lekkim zacięciem satyrycznym. Świetnie to wychodzi Robertowi Tonderze jako Panu Dyrektorowi i Konradowi Marszałkowi w roli Aktora Wyjadacza. Dwie godziny bezpiecznej zabawy, w której aktorzy pozwalają śmiać się z nich samych.