Zbrodnie serca
"Zbrodnie serca" - reż. Jarosław Tumidajski - Teatr Współczesny w WarszawieKochająca się rodzina umie pomóc tym, którzy tego potrzebują. Nie wiadomo, skąd taki tytuł sztuki, której bohaterki mają oczywiście swoje problemy, ale ich życie toczy się dość monotonnie, jak to w małym miasteczku bywa. Trzy siostry: Mag, Lenny i Babę wspierają się nawzajem, wyznając zasadę, która brzmi dość gorzko: nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej.
Chociaż życie w małym miasteczku nie obfituje w nadzwyczajne wydarzenia, bez wsparcia najbliższych byłoby nie do wytrzymania. I to stanowi gorzko-słodki sens tej sztuki, nagrodzonej nagrodą Pulitzera. Jej przesłanie odsłania samotność bohaterek, brak perspektyw na przyszłość, zwykłą krzątaninę, jaką przynosi każdy dzień. Ale wrodzone poczucie humoru, cechujące każdą z nich, pozwala tę beznadzieję przetrwać.
Jest także coś więcej: może brzmi banalnie, ale stanowi sens egzystencji trzech sióstr. To po prostu miłość - do siebie nawzajem, a tym samym do całego świata. I dzięki niej na szarym niebie miasteczka w stanie Missisipi pojawia się słońce. Zrazu nieśmiało, ale szybko wypełnia cały horyzont.
Walorem tego skromnego spektaklu jest jednak coś innego: więzy, które łączą trzy siostry. Bo jak się okazuje, każda z nich przeżywa lub przeżyła jakiś dramat, z którego niełatwo się podźwignąć. Ale od czego ma się siostry? Na ogół są one niedocenianym elementem życia rodzinnego. Nie w tym wypadku. Meg, Lenny i Babę odsłaniają niechętnie swoje tragedie, jednak dla kogoś bliskiego nie stanowią one zagadki. Gdy świat wokół szaleje, nie szczędząc ciosów, zawsze przychodzi wsparcie od najbliższych.
I nagle pojawia się dystans do tego, co bolesne. Nasze wnętrze wypełnia znowu pogoda ducha. Nieoczekiwanie? Niezupełnie. Bo tę aurę w nas i wokół nas może zmienić ktoś bliski, ktoś życzliwy, ktoś, kto wie, co nas boli i wie, jak temu zaradzić. Wbrew obojętności świata.
Dzięki temu przesłaniu sztuka, w której tak niewiele na pozór się dzieje, przestaje być błaha. Ten przekaz nie dotarłby do widza z taką mocą, gdyby nie znakomite role, w które wcieliły się Katarzyna Dąbrowska, szukająca w życiu przede wszystkim radości, Monika Krzywkowską, starająca się ogarnąć wewnętrzny chaos, Monika Kwiatkowska biorąca na siebie wszystkie smutki świata, i doglądająca niejako z zewnątrz całą tę gromadkę Agnieszka Suchora. Dyskretnie nad całością na Scenie w Baraku czuwa reżyser spektaklu Jarosław Tumidajski.