Żeby pachniało teatrem

Rozmowa z Małgorzatą Bogajewską

Będą pracowali najlepsi polscy reżyserzy, choreografowie, scenografowie. Ze mną zaczyna pracę Katarzyna Dudek, która odpowiadała będzie za dział programowy w teatrze i za wszystkie te działania okołoteatralne, marketingowe, przyciągające nowych ludzi, budujące społeczność widzów związanych z teatrem. Będziemy współpracować z wydziałem reżyserskim krakowskiej PWST w taki sposób, że od lutego czyli w drugim semestrze roku akademickiego studenci będą tu przygotowywali swoje etiudy, czyli mini-spekatakle, a my z tego stworzymy festiwal młodych reżyserów. Publiczność głosując na konkretne etiudy wybierze reżysera, którego obdarzy zaufaniem na tyle, że to on w następnym sezonie zrealizuje swój spektakl na scenie Teatru Ludowego. W ten sposób chcemy się stać „pierwszymi w kolejce" do najlepszych ludzi, największych młodych talentów.

Z Małgorzatą Bogajewską, nową dyrektorką Teatru Ludowego w Krakowie rozmawiają Ryszard Klimczak i Jakub Wydrzyński z Dziennika Teatralnego.

Jakub Wydrzyński: Kiedy w marcu tego roku wygrała pani konkurs na stanowisko dyrektora Teatru Ludowego mówiła pani, że chce z jednej strony dać widowni Ludowego rozrywkę na wysokim poziomie a z drugiej zaproponować jej też teatr krytyczny. Czy ta koncepcja zmieniła się od tamtej pory?

Małgorzata Bogajewska: Nie, nie zmieniła się. Ważne jest dla mnie to, aby dbać o tych widzów, którzy dzisiaj dość licznie odwiedzają ten teatr, ale też zaprosić tych, którzy do tej pory Teatr Ludowy omijali. Chciałabym, aby dostawali oni spektakle na coraz wyższym poziomie profesjonalnym, ale też gatunkowym. W tej chwili większość wystawianych tu spektakli to sztuki czysto rozrywkowe i nawet klasykę wystawia się tak by przede wszystkim bawiła. To w zasadzie repertuar czysto komercyjny Myślę, że trzeba się z tego delikatnie wycofywać na rzecz teatru, który jest dobrym literackim materiałem, polską, europejską i światową klasyką oraz na rzecz współczesnych tekstów, które twórczo spierają się z rzeczywistością. Chodzi o to by teatr nie tylko bawił, ale też pokazywał złożoność świata, uruchamiał myślenie, podważał stereotypy.

Ryszard Klimczak: Czy bierze pani pod uwagę fakt, że tak jak Teatr Ludowy ma swoje tradycje tak i publiczność ma swoje przyzwyczajenia? Czy sądzi pani, że uda się w ciągu jak na razie jednej kadencji, przekonać widzów do nowych propozycji i do nowego stylu teatru?

Małgorzata Bogajewska: Wierzę, że nasze propozycje twórczo połączą zapotrzebowanie na spędzenie w teatrze miłego wieczoru z organiczną potrzebą człowieka, żeby obcowanie z teatrem wzbogacało, poruszało. Mówiąc konkretnie, na początek myślę o propozycjach takich jak „Czyż nie dobija się koni". Adaptację sceniczną tej powieści Horece'a McCoya przygotuje Artur Pałyga. Ma to być w założeniu spektakl, który łączy w sobie maraton taneczny i ideę współczesnych programów „talent show". Ma opowiadać o naszej potrzebie dążenia do lepszego życia, lepszego świata, o zderzaniu się z mitami o sławie, o tym jak nasze myślenie o sobie określa się według tego, co widzimy w kolorowych czasopismach. Ma też być projektem społecznym, angażującym społeczność Nowej Huty, zapraszającym ludzi na potańcówki, na warsztaty taneczne organizowane z aktorami, ale również do udziału w spektaklu. Żeby coś było ważnym spektaklem nie oznacza, że musi trwać 4 godziny i być nudne. Ważne przedstawienie może być atrakcyjne i dowcipne. Do współpracy na tegoroczną jesień zaprosiłam też Grzegorza Wiśniewskiego, a w nowym roku miedzy innymi reżyserować będzie Aleksandra Popławska i Bartek Konopka. Staramy się myśleć o spektaklach, które będą na wysokim poziomie, ale też absolutnie będą „dla ludzi". Jednocześnie uruchamiamy Scenę Stolarnia, która w zamyśle ma być sceną eksperymentalną, nastawiona na działania okołoteatralne, gdzie będą się działy rzeczy pokazujące, że teatr ma też obowiązek nie tylko komentować czy obśmiewać rzeczywistość, ale też niejako walczyć o lepszy świat. W związku w tym realizowane tam będą cykle reportaży oraz działania teatralne wokół premier przygotowywanych w Teatrze Ludowym. Gabriela i Monika Muskała zaczną pracę nad spektaklem o roboczym tytule "Życiorysy Nowej Huty", który powstawać będzie w oparciu o rozmowy z mieszkańcami Nowej Huty i improwizacje aktorskie.

Jakub Wydrzyński: Czy myśli pani też o taki sposobie działań teatralnych, jaki stworzono w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu 14 lat temu, kiedy teatr szukał nowego modelu działania i np. przy promocji „Lotu nad kukułczym gniazdem" miejski autobus z aktorami objeżdżał całe miasto?

Małgorzata Bogajewska: Tak, to są bardzo dobre rzeczy, bo to jest sposób, w jaki teatr otwiera się na miasto. Myślę, że ten czas, o którym pan mówi, to był najlepszy czas wałbrzyskiego teatru, kiedy ten teatr rozkwitł właściwie w ciągu jednej kadencji.

Ryszard Klimczak: Ale czy to jest możliwe dzisiaj i w Krakowie?

Małgorzata Bogajewska: To jest też trochę inna sytuacja, bo dzisiaj Teatr Ludowy to teatr, który ma swoją widownię i nie jest w takiej sytuacji jak teatr wałbrzyski. Kiedy w 2002 roku Danuta Marosz i Piotr Kruszczyński przejmowali Teatr Dramatyczny w Wałbrzychu to był to teatr w stanie upadku, do którego się nie chodziło, ani w nim nie grało. W zasadzie był to teatr do zamknięcia. Była to zupełnie inna sytuacja niż tu, wymagająca nakładów innej energii do budowania teatru. Nie chciałabym budować poczucia, że my tu w Teatrze Ludowym „powstajemy z gruzów", bo tu nie ma żadnych „gruzów". Tu jest po prostu mocno sprofilowany repertuar, który w moim odczuciu powinien być mniej sprofilowany w kierunku rozrywki, a bardziej w kierunku rzeczy, które są ważne, istotne. Tak, żeby widz opuszczając teatr mógł powiedzieć sobie „Ten wieczór był ważny w moim życiu, To przedstawienie było istotne". Widz ma się czuć tutaj jak w domu i chcieć do nas przychodzić. Czuję, że Nowa Huta jest dzielnicą, gdzie z jednej strony pojawiły się już jakieś działania teatralne, ale trzeba pamiętać, że to nie jest zwykła dzielnica ale wielkie zaludnione miasto, zatem te działania, które można spisać na jednej kartce to zaledwie krople w morzu potrzeb. Trzeba tu takich działań polegających na wychodzeniu do mieszkańców i akcjach okołoteatralnych, dzięki którym teatr będzie stawał się też pewnego rodzaju centrum kultury.

Jakub Wydrzyński: Z naszych wspólnych z redaktorem Klimczakiem obserwacji wynika, że publiczność Teatru Łaźnia to w dużej mierze publiczność spoza Nowej Huty, a nawet spoza Krakowa, a publiczność Teatru Ludowego to jednak publiczność lokalna, dzielnicowa. W jednym z pierwszych wywiadów po wygraniu konkursu mówiła pani, że konkurencja jest bardziej rozwijająca niż współpraca. Jak pani to widzi w przestrzeni Nowej Huty?

Małgorzata Bogajewska: Teraz wyjdzie na to, że jestem zupełnie przeciwko współpracy. (śmiech) Nie, nie, jak najbardziej współpracujmy.

Jakub Wydrzyński: To był wywiad przeprowadzony jeszcze w marcu, świeżo po konkursie...

Małgorzata Bogajewska: Jeśli mogę wyjaśnić, to po prostu miałam wtedy wrażenie, że w trakcie konkursu ciągle obecny był właśnie ten kontekst Teatru Łaźna Nowa. Myślę jednak, że Nowa Huta jest tak dużym miejscem i przestrzennie i pod względem liczby mieszkańców, że naprawdę jedna Łaźnia i jeden Ludowy to nadal jest za mało. Huta to naprawdę osobne wielkie miasto, w którym miałoby prawo istnieć nawet kilka teatrów. Istnieje tu Ludowy i Łaźnia, ale to naprawdę nie wyczerpuje wszystkich form działań kulturalnych, jakie można tu realizować.

Ryszard Klimczak: Chodzi tu też o to, że mieszkańcy Nowej Huty odbierają Łaźnię Nową jako teatr nowy, ciekawy, natomiast Teatr Ludowy jest jako „ich" teatr.

Małgorzata Bogajewska: Jeśli tak jest to tego absolutnie nie wolno zmarnować. Nie chodzi o to, aby patrzeć na to miejsce jako ktoś, kto uważa się za mądrzejszego i narzuca ludziom coś, czego oni nie chcą. Jestem tu po to aby robić teatr dla nich, ale jednocześnie w jakimś sensie też stawiać swoje warunki tej naszej wspólnej teatralnej rozmowy.

Ryszard Klimczak: Z kim, oprócz tej ekipy, która już tutaj funkcjonuje, chciałaby pani pracować. Kogo chciałaby pani zaprosić tu do teatru?

Małgorzata Bogajewska: Będą pracowali najlepsi polscy reżyserzy, choreografowie, scenografowie. Ze mną zaczyna pracę Katarzyna Dudek, która odpowiadała będzie za dział programowy w teatrze i za wszystkie te działania okołoteatralne, marketingowe, przyciągające nowych ludzi, budujące społeczność widzów związanych z teatrem. Będziemy współpracować z wydziałem reżyserskim krakowskiej PWST w taki sposób, że od lutego czyli w drugim semestrze roku akademickiego studenci będą tu przygotowywali swoje etiudy, czyli mini-spekatakle, a my z tego stworzymy festiwal młodych reżyserów. Publiczność głosując na konkretne etiudy wybierze reżysera, którego obdarzy zaufaniem na tyle, że to on w następnym sezonie zrealizuje swój spektakl na scenie Teatru Ludowego. W ten sposób chcemy się stać „pierwszymi w kolejce" do najlepszych ludzi, największych młodych talentów. To także forma eksperymentowania, szukania i pokazywania nowych form teatru, nowego języka porozumienia z widzem. Będziemy też współpracować z ludźmi z Instytutu Etnologii i Antropologii Kultury UJ, którzy wejdą w duży projekt teatru powstającego na bazie materiału literackiego jakim jest reportaż i na bazie pracy dokumentalnej poszerzającej i uzupełniającej ten materiał. Jesteśmy otwarci i chętni do współpracy ze środowiskami akademickimi i kulturotwórczymi Krakowa i zapraszamy do rozmów.

Jakub Wydrzyński: Czyli trochę taka forma, jaką proponował tu dyrektor Jerzy Fedorowicz na początku lat 90. wystawiając „Romea i Julię" z członkami dwóch zwalczających się subkultur młodzieżowych?

Małgorzata Bogajewska: Trochę to jednak dziwne, że to tytuł, który najczęściej pojawia się w rozmowach o Teatrze Ludowym – (przy całej niezwykłości tego projektu to jednak było 24 lata temu), ale oczywiście sposób myślenia jest tu w pewnym sensie podobny, czyli teatr, który materiał czerpie wprost z rzeczywistości. Reportaż to w tej chwili gatunek popularny. Właściwie w każdej księgarni jest to osobny gigantyczny dział. Mam jednocześnie wrażenie, że przestaliśmy już rozumieć świat. Jesteśmy poddani atakowi medialnemu, w którym każda strona zapomina o podaniu konkretu, a prezentuje nam tylko swój sposób widzenia danej sytuacji. Dlatego spektakle oparte na reportażu są próbą wejścia w rzeczywistość głębiej. Próbą rozumienia problemów takimi, jakimi one są, bez medialnej papki. Sposobem rozmawiania o świecie poprzez teatr. Także działania poprzedzające premiery w formie spotkań, rozmów, warsztatów będą miały za zadanie tworzenie nowych kontekstów tematów podejmowanych w przedstawieniach i zderzaniu ich z rzeczywistością. Na przykład realizując premierę „Czyż nie dobija się koni" chcemy jednocześnie przygotować na Scenie Stolarnia projekt związany z fenomenem ,,talent show" w Polsce. Chcemy pokazać jakie to niesie za sobą koszty. Nikt się specjalnie nie zastanawia co się dzieje z tymi, którzy przegrali, czy co dzieje się z dziećmi, które się dowiedziały, że nie potrafią gotować, śpiewać czy, że nie mają jakiegoś innego talentu. Co dzieje się z tymi, którzy byli celebrytami przez jeden sezon.

Ryszard Klimczak: A kto by to napisał na scenę?

Małgorzata Bogajewska: Pierwsza faza tego projektu nie będzie polegała na stworzeniu przedstawienia, ale na zebraniu materiałów z tymi ludźmi Na pewno będziemy przy tym współpracować z antropologią kultury UJ. Projekt jest nie tyle formą pracy nad osobnym przedstawieniem (chociaż kto wie), ale bardziej formą promocji naszych jesienno-zimowych premier. Z krakowską ASP mam nadzieję współpracować w kwestii nowej szaty wizualnej teatru. Będziemy również ogłaszać konkurs dla stowarzyszeń działających w Nowej Hucie, które chciałyby razem z nami współtworzyć w teatrze tzw. świetlicę twórczą. Ideą jest stworzenie miejsca, w którym cyklicznie i bezpłatnie w ramach zdobywanych wspólnie grantów można by swobodnie tworzyć i rozwijać się artystycznie.

Ryszard Klimczak: Czy są w Nowej Hucie stowarzyszenia, które odpowiadałyby tej koncepcji?

Małgorzata Bogajewska: To bardzo społecznikowska dzielnica. Bardzo bym chciała też stworzyć cały program „teatralnego lata". Mam na myśli scenę plenerową, ale też miejsce, do którego przychodzi się latem napić lemoniady, posłuchać jakiś fajnych piosenek i zobaczyć spektakl plenerowy czy recital.

Ryszard Klimczak: Czy o tych planach rozmawiała już pani z zespołem?

Małgorzata Bogajewska: Tak, rozmawialiśmy ostatnio miesiąc temu. Od tego czasu doszło już kilka nowych rzeczy, więc myślę, że pod koniec czerwca będziemy jeszcze raz rozmawiać i dookreślać. Myślę, że będzie tego sporo.

Jakub Wydrzyński: Czy pojawią się jacyś nowi aktorzy? Teatr Ludowy na początku roku stracił jedną gwiazdę, czyli Tomasza Schimscheinera.

Małgorzata Bogajewska: Pan Tomasz będzie z nami współpracował na razie na zasadzie współpracy otwartej. Poza tym myślę o kilku młodych osobach. Jeżeli uda się pozyskać pieniądze na działania dodatkowe, to zrealizujemy projekty z PWST i UJ. To, co jest budżetem teatru musi starczyć na spektakle, a na wszystkie pozostałe działania będziemy szukać pieniędzy. Jeśli uda się je znaleźć, to będzie tych działań naprawdę dużo. Wówczas nawet fizycznie nie damy rady tego unieść zespołem takiej wielkości, jakiej jest teraz. To dobry pretekst i okazja, żeby wesprzeć zespół zwłaszcza młodymi ludźmi. Głęboko wierzę, że dopływ świeżej krwi jest tym co pozwala zespołom się rozwijać i kwitnąć.

Ryszard Klimczak: Biorąc pod uwagę te pieniądze, które są pewne i te, które będzie pani umiała jeszcze sobie zorganizować, to na ile premier w przyszłym sezonie wystarczy tych pieniędzy?

Małgorzata Bogajewska: W przyszłym sezonie zrobimy na pewno 5 premier. Oprócz festiwalu młodych reżyserów.

Ryszard Klimczak: Ma pani już na to pieniądze?

Małgorzata Bogajewska: Na to jeszcze nie mam. Do września nie jestem w stanie dużo w tej materii zdziałać, bo nie będąc formalnie dyrektorem nie mogę wysłać żadnego pisma. Mogę prowadzić rozmowy z miastem, które do tej pory były bardzo owocne i profesjonalne, ale za bardzo nie mogę zwracać się np. z wnioskami do ministerstwa. Poza tym składa się je listopadzie. Zatem konkretne rozmowy można będzie zaplanować na wrzesień. Zaś co do samych premier, to szóstą premierę planuję we współpracy ze Szkołą Filmową w Łodzi.

Ryszard Klimczak: Śledząc pani ścieżkę zawodową nabrałem przekonania, że ma pani specyficzne podejście do klasyki. Mam teraz na myśli szczególnie sztukę Gabrieli Zapolskiej „Ich czworo", którą wyreżyserowała pani w Łodzi. Najbardziej zadziwia mnie to, że dzisiejszy reżyser zakorzeniony we współczesnej rzeczywistości, biorąc na warsztat tekst klasyczny nie tnie go tylko go interpretuje. Ciekawi mnie zatem, co z tego rodzaju klasyki chciałaby pani zrealizować w Teatrze Ludowym.

Małgorzata Bogajewska: Bardzo zależy mi na klasyce. Mam świadomość, że jest ona siłą napędową i wizytówką teatru. Wbrew temu co część ludzi uważa, na klasykę są widzowie. Ludzie chcą zobaczyć coś, co znają, w czego jakość wierzą, co może być dla nich po prostu mądre. Na pewno sięgniemy do klasyki. Nie mamy jeszcze wybranego tytułu na ten sezon, ale na pewno będzie to w okolicach marca. W przypadku inscenizacji tekstów klasycznych chodzi o to, żeby robić to mądrze. Najpierw tego autora przeczytać i sprawdzić czy on jednak czegoś fajnego nie powiedział, a dopiero potem ewentualnie ciąć, a nie odwrotnie. Szczerze powiedziawszy, to jednak trochę się zdziwiłam tym jak przyjęto tę adaptację Zapolskiej w Łodzi, bo choć wiele się spodziewaliśmy, to nie przewidzieliśmy takiego frekwencyjnego sukcesu.

Ryszard Klimczak: To jest absolutne szaleństwo. Wszędzie, gdzie ten spektakl się pojawił, był dobrze odebrany. Każdy widz to kupuje w stu procentach.

Małgorzata Bogajewska: Tak, i to też mówi o sile twórczości samej Zapolskiej i sile klasyki oraz o tym, że widz jednak bardzo kocha teatr i to, co mu się z teatrem kojarzy. A z teatrem kojarzy mu się: kostium, piękne obrazy, słowo. I niekoniecznie chce, żeby to wszystko było współczesne. Ma przede wszystkim „pachnieć teatrem". Myśmy tę Zapolską tak właśnie robili, żeby „pachniała teatrem".

Ryszard Klimczak: Bardzo dziękujemy i liczymy na kolejne spotkanie we wrześniu.

Małgorzata Bogajewska: Również bardzo dziękuję.

Małgorzata Bogajewska - reżyserka teatralna, wykładowczyni łódzkiej Szkoły Filmowej w marcu tego roku wygrała konkurs na dyrektora Teatru Ludowego w Krakowie. We wrześniu formalnie rozpocznie pracę w Nowej Hucie. O swoich planach na nowy sezon i autorskiej wizji teatru opowiedziała Dziennikowi Teatralnemu w dniu premiery „Miarki za miarkę" i oficjalnego pożegnania dotychczasowego dyrektora Jacka Stramy.

Ryszard Klimczak , Jakub Wydrzyński
Dziennik Teatralny
10 czerwca 2016
Teatry
Teatr Ludowy

Książka tygodnia

Aurora. Nagroda Dramaturgiczna Miasta Bydgoszczy. Sztuki finałowe 2024
Teatr Polski w Bydgoszczy
red. Davit Gabunia, Julia Holewińska, Agnieszka Piotrowska

Trailer tygodnia

„Tupot Poetycki" - w B...
Zuzanna Szmidt
Zuzanna Szmidt - urodzona w Warszawie...