Zły bóg

"Z miłości" - reż. Iwona Kempa - Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie

Co można zrobić z miłości? Można na przykład stworzyć świat, jak Dobry Bóg ze Starego Testamentu i sztuki Petera Turriniego. Ale z miłości można też zabić. Dobry Bóg zdaje się tego nie przewidział.

W prologu spektaklu Iwony Kempy przebrany w biały uniform Tomasz Międzik opowiada o stworzeniu świata. Jako Bóg jest dumny ze swego dzieła, choć trochę zmęczony nieustannym powtarzaniem, jak Mu to wszystko świetnie poszło. I jest jak demiurg, który nie panuje nad swoim tworem. Może mu się przyglądać, ale jest bezradny wobec ludzkiej goryczy, złości i nienawiści. Nie umie nawet tuszować zdumienia, jakie czuje na widok uczynków ludzi.

Akcja sztuki Turriniego toczy się w Wiedniu, Kempa za pomocą projekcji wideo przenosi ją do Krakowa. W udającej hangar sali Małopolskiego Ogrodu Sztuki buduje labirynt mansjonów, jakby punktów przypadkowego cierpienia w wielkomiejskiej pustce. Na krzesłach, ławkach, przy biurkach i stolikach siedzą bohaterowie: losowo wybrane tło dla zbrodni Michaela Webera (Sławomir Maciejowski), który nie mogąc dopiąć rodzinnego budżetu, szantażowany groźbą rozwodu kupuje pewnego dnia siekierę i zabija żonę, a potem kilkuletnią córkę.

Kempa nie pokazuje zabójstwa. Pokazuje rozpad międzyludzkich więzi, strach i powszechną frustrację na tle ekonomicznym. Krakowskie przedstawienie zostaje ulepione z obyczajowych migawek i aktorskich epizodów zasłaniających głównego bohatera i jego czyn, jakby rozkładało odpowiedzialność na całe społeczeństwo. Tak samo istotne jak motywacje zabójcy stają się żale sprzedawców w depresji, policjantów na granicy załamania nerwowego czy prostytutek bezwzględnie walczących o rewir.

Wszyscy cierpimy, wszyscy jesteśmy uciążliwi dla innych, nienawidzimy się wzajemnie i przekraczamy granice bezpieczeństwa. Rodzinny mord Webera to tylko wierzchołek góry grzechów i niegodziwości. Nie tylko porządek społeczny znajduje się w stanie permanentnego kryzysu. Człowieczeństwo także. Miasto umiera, zmienia się w molocha, po którego ulicach chodzą potencjalni mordercy. Wystarczy jeden błąd, jedno załamanie. Weber-zbrodniarz - nie jest tu wcale kozłem ofiarnym, ale kimś, kto nadaje sens złemu światu. Można na nim zarobić, można prosić go o kolejną zbrodnię i zwalić na niego winę.

Turrini z całą świadomą naiwnością powtarza najważniejsze pytania Fiodora Dostojewskiego: skąd zło? Z Dostojewskiego jest przecież siekiera Raskolnikowa, którą kupuje Weber. Z Dostojewskiego wyrasta komizm statystów zbrodni - starego policjanta Radka Krzyżowskiego, cynicznego włóczęgi Marcina Sianki, baby dosiadającej się do mężczyzn w kawiarni (wręcz niewiarygodnie namolna i w tej samej chwili urocza Anna Tomaszewska).

I wreszcie z Dostojewskiego przeszło to najważniejsze pytanie: jak można zabić dziecko? I co to za Bóg, który pozwala na cierpienie najsłabszych i niewinnych? "Dlaczego mnie nie uratowałeś?" - pyta Dobrego Boga duch małej Flory, córki zabitej przez ojca.

Nie usłyszymy, co Bóg jej powiedział. Kempa gasi światło i kończy spektakl. Ma rację. Zdaniem Turriniego Dobry Bóg nie ma na to pytanie żadnej dobrej odpowiedzi.

Łukasz Drewniak
Dziennik Polski
19 marca 2014

Książka tygodnia

Wybór opowiadań
Świat Książki
Edgar Allan Poe

Trailer tygodnia

Zielona granica
Agnieszka Holland
Po przeprowadzce na Podlasie psycholo...