Historia tułacza

Współczesny teatr nie stroni od klasyki. Twórcy nadal sięgają często do znanych dzieł z przeszłości, interpretując je na nowo. Przysposabiają je nierzadko na potrzeby nowoczesnej widowni. Przykładem takiego zabiegu jest spektakl "Odys i świnie, czyli opowieść mitomana", który znajduje się w repertuarze Teatru Śląskiego w Katowicach.

Za kanwę do jego powstania posłużył antyczny epos "Odyseja". Autorką tekstu i reżyserem zarazem jest Agata Duda-Gracz. Jej wersja historii różni się znacznie od oryginału, poruszając wiele tematów bardziej związanych ze współczesnością niż mitologicznymi opowieściami. Nie jest to zatem wierna adaptacja, a nowa jakość, dla której pierwowzór posłużył jako inspiracja i punkt wyjściowy.

Przedstawienie zaczyna się w momencie, w którym Odys powraca do domu. Nie jest to jednak taki powrót, o jakim by marzył. Spotyka się bowiem z chłodnym przyjęciem. Zastana rzeczywistość odbiega od ideału. Rodzina nie wita go z otwartymi ramionami. Wręcz przeciwnie, sprawia wrażenie go nie poznawać. Żona pochłonięta jest posiłkiem oraz gośćmi, którymi są chrumkające świnie. Powrót ojca do domu jedynie w synu Telemachu wywołuje jakąś reakcję. Obaj mężczyźni wyruszają we wspólną podróż składająca się, że wspomnień i wizji Odysa z jego długiej tułaczki. Ta złożona z dwunastu etapów epopeja nie zalicza się do grona łatwych i przyjemnych.

Nie da się sztuce Dudy-Gracz odmówić rozmachu. Już pierwsze sceny prezentują się okazałe, będąc zapowiedzią dalszych atrakcji. Nadrzędną rolę odgrywa tu scenografia. Chociaż nie jest ona bogata to jednak przestrzenie, jakie tworzy, stanowią integralną część widowiska. Na estradzie dominuje biel, czerwień i czerń. Kontrast, jaki tworzą te kolory, nadaje spektaklowi ascetycznego, szpitalnego wręcz charakteru.

Obsada jest dość liczna, a na scenie na ogół znajduje się wiele osób. Nie przeszkadza to jednak aktorom w umiejętnym przemieszczaniu się oraz płynnemu wcielaniu w kolejne postacie. Generalnie cała logistyka przedstawienia jest bardzo zgrabnie wpleciona w akcję. Dodatkowym udogodnieniem zaś są na pewno wyświetlane ponad sceną napisy w obcych językach dla widzów, którzy nie władają biegle polskim narzeczem.

"Odys i świnie, czyli opowieść mitomana" odbił się głośnym echem wśród krytyków i publiczności. Dało się słyszeć głosy mówiące o rzekomej kontrowersyjności spektaklu. Dotyczyły one głównie obecnej na scenie przemocy oraz nagości. Rzeczywiście są momenty, które dla wrażliwszych widzów mogą być krępujące, a sztuka słusznie posiada ograniczenia wiekowe. Z drugiej jednak strony nie zawiera ona niczego gorszego, niż możemy na co dzień obserwować, w co drugim filmie puszczanym w telewizji.

Ukazana jest wprawdzie przemoc, lecz nawet siedząc w dalekim rzędzie widać dobitnie, że jest to ledwie symulacja. Także nagość nie powinna nikogo gorszyć, w końcu aktor używa jej jako kolejnego narzędzia artystycznego wyrazu. Są jednak obsceniczne chwile, które jak się wydaje, mogłyby trwać nieco krócej. Przedstawienie przeznaczone jest raczej dla widzów cierpliwych, gotowych spędzić w teatrze bite dwie godziny.

Na tych jednak którzy się na to zdecydują, czeka ciekawe doświadczenie, które dopasowuje znany tekst do rodzimych realiów, poruszając trudne tematy z przeszłości, jaki i teraźniejszości.



Andrzej Kownacki
Dziennik Teatralny Górny Śląsk
6 sierpnia 2024
Portrety
Agata Duda-Gracz