Nadczłowiek? Nie znam tego Pana...
"Zaratustra" to kolejne potwierdzenie, że niesamowita odwaga i nieustające zmagania z formą Krystiana Lupy, sprzyjają powstawaniu dzieł wyjątkowych. Podjęcie się realizacji scenicznej traktatu filozoficznego (i to jeszcze o tak skomplikowanej strukturze) Fryderyka Nietzschego "Tako rzecze Zaratustra", zaowocowało spektaklem nadzwyczaj mało teatralnym. Stajemy się świadkami rozprawy metafizycznej, oglądamy obrazy z pogranicza świadomości i podświadomości, jesteśmy wciągani w oniryczne przestrzenie, w hipnotycznym otępieniu śledzimy, powoli płynące, słowa. Tym samym zaciera się bariera sceny, widowni, teatru. Lupa wprowadza nas w świat traktatu o sprawach ostatecznych.Filozofujące dysputy, odbywające się między głównym bohaterem- Zaratustrą, a spotykanymi przez niego ludźmi, wywodzącymi się z przeróżnych kręgów i środowisk, toczą się w prawie pustej przestrzeni. Jednak to scenograficzne ubóstwo, przełamywane jest przez pojedyncze przedmioty i kolory, z których każdy urasta do rangi symbolu. Łóżko, wokół którego koncentruje się akcja pierwszych scen, może być czytane jako przejście pomiędzy narodzinami i śmiercią - zapowiada dyskretnie, że zapał, energia i siła w nauczaniu młodego Zaratustry (rewelacyjny Sebastian Pawlak), mogą bardzo szybko zostać zastąpione zrezygnowaniem i fizyczną słabością starzejącego się ciała. Występ linoskoczka na, podwieszonej pod sufitem, linie, ma także co najmniej podwójne znaczenie: koncentruje uwagę tłumu, który nie zwraca uwagi na Zaratustrę, ale także nawiązuje wyraźnie do poglądów samego Nietzschego, który pisał, że człowiek to nic innego jak lina rozpięta między zwierzęciem i nadczłowiekiem. Interesujący kontrapunkt tworzy biała, prostokątna tkanina, na której spoczywa dojrzały Zaratustra (Zbigniew W. Kaleta) podczas swojej siedmiodniowej, głębokiej medytacji, przypominającej śpiączkę. Może stanowić punkt odniesienia do całunu turyńskiego, a co za tym idzie do metafory zmartwychwstania, w tym przypadku zmartwychwstania i ożywienia duchowego. Tego typu skojarzeń można budować naprawdę dużo, co świadczy o perfekcji intelektualnej, z jaką Lupa skonstruował swoje dzieło. Warto wspomnieć o trójdzielnej budowie spektaklu, gdyż w klarowny sposób, organizuje ona etapy życia Zaratustry i charakterystyczne dla nich idee. Lupa, poprzez wprowadzenie klamry rozpoczynającej i kończącej przedstawienie, odziera historię ze znaków czasu i nadaje jej uniwersalizmu. Tłum, który w pierwszej scenie wybiera linoskoczka, zamiast nauczania Zaratustry, wbiega na scenę prosto z widowni. Ci sami aktorzy, zgromadzą się w jednej z ostatnich scen, by zmienić się we współczesnych ludzi (używając Kantorowskiej nomenklatury) "najniższej rangi", wśród których znajdzie się stary, chory i zdezorientowany Zaratustra. Każda z trzech części to inny Zaratustra i inna energia. Młody Zaratustra nie ustaje, mimo powszechnego niezrozumienia, w poszukiwaniach nadczłowieka. Rządzi nim pierwiastek dionizyjski, co widzimy podczas, kończącej część, sceny zbiorowej orgii. Później echa tego pierwiastka będą pobrzmiewały, w momencie pojawiania się na scenie nagiego, ekstatycznie tańczącego mężczyzny. Dojrzały Zaratustra popada w stany zapaści, zagląda świadomie w głąb siebie. Jego stan wewnętrzny obrazują psychodeliczne projekcje video, które wprowadzają transowy klimat. To on prowadzi rozmowy z napotkanymi, często bardzo dziwnymi, postaciami, koncentrujące się wokół poszukiwania sensu życia i oczywiście nadczłowieka. Głęboko w pamięci zapada rozmowa z Ostatnim Papieżem, który świadomy śmierci Boga, pragnie służyć mu do końca swoich dni. Papież przytwierdzony jest do przedziwnej konstrukcji - wozu, z którego drugiej strony zainstalowano szklane naczynie z półnagim mężczyzną, otoczonym przez pijawki. Obydwoje są zaplątani w sieć respiratorów i urządzeń medycznych. Wzbudzający dreszcze synkretyzm sacrum i profanum - kolejna metafora. Być może mężczyzna, to czyhający na posadę nieżyjącego Boga? Lub synonim ludzkiej wiary w dniu odejścia Stwórcy? Jeśli tak, to Lupa stawia bardzo bolesną diagnozę, podobnie bolesnym akcentem, kończy zresztą cały spektakl. Trzeci Zaratustra (grany przez świetnego Krzysztofa Globisza) to zniszczony życiem, chory psychicznie mężczyzna - dziecko. O przeszłości przypominają tylko, wkradające się podczas samotności, fantasmagoryczne obrazy (które widzimy na ekranie). Ostatnia część spektaklu Lupy, mogłaby niemalże stanowić odrębną całość. Jest to zresztą już nie traktat samego Nietzschego, ale dramat Einara Schleefa. Stosując taki zabieg, reżyser przedstawia całe życie proroka, interpretując je na swój sposób. Wyśmienity trójkąt aktorski: Iwona Bielska jako matka, Małgorzata Hajewska - Krzysztofik jako siostra i wspomniany Globisz jako Fritz, odgrywają, balansujący na granicy groteski i śmiertelnej powagi, spektakl wzajemnej nienawiści, która przejawia się w tak, zdawałoby się, błahych sytuacjach, jak dekoracja stołu, czy kąpiel Fritza. Tutaj najwyraźniej następuje zmiana akcentów, w stosunku do dorobku Nietzschego. Lupa, pokazując Zaratustrę zdziecinniałego i nękanego chorobą psychiczną, stawia znak zapytania i podważa sensowność poszukiwań nadczłowieka. Co prawda filozof pisał, że w każdym "bermannie", musi znajdować się pierwiastek wariata, ale w tym wypadku chodzi o zupełnie inne sensy - czerpanie energii z dionizyjskich odcieni wariactwa. Fritz jest sparaliżowany przez swoją chorą psychikę, zdany na nieustanną opiekę rodziny, bezradny. Aura takiej bezradności unosi się nad ostatnimi scenami spektaklu. Stary Zaratustra wychodzi na ulicę i widzi cały bród człowieczeństwa - plastikowe talerze na darmową zupę i ustawiające się po nią kolejki, śmierć bezdomnego, krzykliwe i przegrane dziwki, które błagają go o pomoc dla wykrwawiającej się, zgwałconej kobiety. To nie jest jego wyobrażony świat, świat nadludzi, dlatego krąży chaotycznie, bije się z myślami. Prowadzi wewnętrzną psychomachię, wahając się przed złamaniem swojej zasady (braku współczucia) wobec umierającej prostytutki. Kim jest nadczłowiek? - błąka się po ustach Zaratustry. Lupa nie daje odpowiedzi, gdyż, w przeciwieństwie do Nietzschego, zamiast nadludzi, widzi słabość kondycji ludzkiej, zamiast braku współczucia, tłumy, które tego współczucia potrzebują. Spektakl - ta nazwa nie przystoi. To raczej traktat, dysputa, rozważania nad stanem ducha i świata. Ze swojej polemiki z największym niemieckim filozofem, Krystian Lupa tworzy ucztę wizualną i przede wszystkim duchową. Teatr Stary w Krakowie "Zaratustra" wg "To rzekł Zaratustra" Friedricha Nietzschego i "Nietzsche. Trylogia" Einara Schleefa przekład: Sława Lisiecka, Zdzisław Jaskuła ("To rzekł Zaratustra"), Zbigniew Bochenek ("Nietzsche. Trylogia") reżyseria: Krystian Lupa, kostiumy: Piotr Skiba, muzyka: Paweł Szymański, współpraca dramaturgiczna: Ireneusz Janiszewski, projekcje wideo: Zbigniew Bzymek Obsada: Zaratustra I - Michał Czernecki, Karzeł - Zbigniew Kosowski, Linoskoczek - Tomasz Wygoda, Johannes - Bogdan Brzyski, Mateusz - Adam Nawojczyk, Maria - Sandra Korzeniak, Bella - Małgorzata Zawadzka/Joanna Drozda, Zaratustra II - Zbigniew W. Kaleta, Orzeł - Bogdan Brzyski, Wąż - Adam Nawojczyk, Karzeł - Zbigniew Kosowski, Prorok Wielkiego Znużenia - Andrzej Hudziak, Król Prawy - Paweł Kruszelnicki, Król Lewy - Bolesław Brzozowski, Osioł - Tomasz Wygoda, Przemytnik - Michał Czernecki, Sumiennik - Jerzy Święch, Ostatni Papież - Zygmunt Józefczak, Czarownik - Piotr Skiba, Zabójca Boga - Jacek Romanowski, Cień - Urszula Kiebzak, Zaratustra III - Fritz - Krzysztof Globisz, Matka - Iwona Bielska, Elżbieta - Małgorzata Hajewska-Krzysztofik, Tancerz - Tomasz Wygoda, On - Piotr Skiba, Bywalec - Jerzy Święch, Akolita - Paweł Kruszelnicki, Anna - Agnieszka Mandat, Kobieta z szufladą - Urszula Kiebzak, Rita - Iwona Budner, Irma - Katarzyna Gniewkowska, Maria - Sandra Korzeniak, Święta - Joanna Sydor/Małgorzata Zawadzka. Premiera światowa - Odeon Herodes Atticus w Atenach, podczas Hellenic Festival S.A., czerwiec 2004r. Premiera polska - Narodowy Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie, Scena Kameralna, maj 2005r.
Katarzyna Pawlicka
Dziennik Teatralny Kraków
17 kwietnia 2008