Nauczyciel w teatrze

Miałam ostatnio okazję obserwować jednych i drugich w teatrze Trafiłam na przedpołudniowe przedstawienie dla szkół i, szczerze mówiąc, obawiałam się, że młodzież może zakłócić mój odbiór poprzez niestosowne zachowanie. Tym bardziej że ostrzegano mnie, że to nie jest młodzież z renomowanego liceum, ale z jakiegoś zespołu szkół. Nie podejrzewałam co prawda, że będą rzucać pomidorami, jajkami czy sprzętami cięższego kalibru w aktorów, jak to można usłyszeć w wielu anegdotach. Nie podejrzewałam też, że będą wykrzykiwać coś do aktorów. Po prostu tak po ludzku pomyślałam, że mogą być znudzeni, mało zainteresowani i będą rozmawiać, co by mnie trochę rozpraszało. Nic z tych rzeczy. Rozpraszali mnie nauczyciele.

Miałam wątpliwe szczęście siedzieć za nauczycielami. Obserwowanie ich okazało się czystą rozrywką. Otóż jedna z pań nauczycielek postanowiła się oburzyć.

- Jestem oburzona - mówi. - Trzy papierosy zapalone na scenie i to po naszych prelekcjach dotyczących szkodliwości palenia, a do tego gwałt na scenie, niczym nie uzasadniony. Ja składam protest do kierownika artystycznego. Czegoś takiego nie powinno się pokazywać młodzieży. Napiszę pismo.

- Pisz, wyżyjesz się intelektualnie. Nie przyłączę się, mnie się podoba - mówi druga nauczycielka. Jedyna, która pozostała na widowni do końca.

Trzecia nie wróciła po przerwie, a czwarta podczas spektaklu gapiła się w telefon, którego świecenie przeszkadzało innym, a potem nagle wyszła i już nie wróciła.

Zastanawiam się, czy pierwsza nauczycielka, nazwijmy ją Oburzona, po obejrzeniu z młodzieżą w kinie filmu, w którym pokazywany jest gwałt i aktorzy palą papierosy, również pisałaby pisma do reżyserów, producentów, dystrybutorów i właścicieli kina. Bardzo często słyszę, jak widzowie po spektaklu mówią, że coś jest za mocne, za ostre, za wulgarne itp. A te same rzeczy oglądane w filmach w ogóle ich nie bulwersują. To właśnie magia teatru. W teatrze wszystko jest na żywo, więc i odczuwanie jest silniejsze. Ale to mogą wiedzieć tylko ci, którzy bywają w teatrze, a nie idą raz na jakiś czas z obowiązku.

Przy czym, żeby nie było, ta scena gwałtu miała swoje uzasadnienie i była tylko zasugerowana, nie była tak realna jak w filmach. Jak to w teatrze, który jest sztuką wyobraźni.

Ale Oburzona tego najwyraźniej nie wie. Chyba miała świadomość, że zabiera młodzież na sztukę dla dorosłych, a nie na spektakl dla dzieci. Nikt nie będzie spektaklu cenzurował, bo na widowni siedzi młodzież. Dramat jest już na poziomie literackim krwawy i drastyczny, co Oburzona powinna wiedzieć, bo to lektura szkolna. Niestety, Oburzona najwyraźniej niczego nie zrozumiała. Ani samego tekstu, ani interpretacji, ani kontekstów, ani realizacji scenicznej. Oburzona zobaczyła samo zło, które zdeprawuje młodzież, i to po prelekcjach o szkodliwości palenia.

Czy naprawdę Oburzona uważa, że jej młodzież jest tak tępa i głupia, że niczego nie zrozumie z tego spektaklu? Naprawdę myśli, że trzy papierosy wypalone na scenie sprawią, że młodzież nagle wpadnie w nałóg? Kto miał palić, to pewnie już pali i prelekcje na temat szkodliwości palenia nie pomogą. Kto nie ma ochoty, ten nie zapali. Nikt nikogo nie zgwałci po obejrzeniu sceny gwałtu, a i żadnego nastolatka gwałt nie zgorszy.

Może w trosce o stan umysłu młodzieży Oburzona powinna raczej po spektaklu porozmawiać z uczniami, wysłuchać ich opinii, wydać własne. Ale jak o spektaklu rozmawiać z młodzieżą, skoro Oburzona jest zbyt oburzona, a jej koleżanki opuściły salę przed końcem.

I nawet, gdybym wybaczyła Oburzonej brak zrozumienia dla sztuki, to nie mogę jej wybaczyć braku kultury osobistej. Otóż w przerwie kilka uczennic siedzących w moim rzędzie miało do swojej pani jakąś sprawę. I Oburzona postanowiła przecisnąć się do uczennic, żeby z nimi porozmawiać. Każdy bywalec teatru wie, że udając się na wyznaczone miejsce na widowni mijamy innych widzów w rzędzie twarzą do nich, a nie prezentując na wysokości ich nosów swoją najbardziej wypukłą tylną część ciała. Tego wymaga kultura i szacunek do innych. Niestety, Oburzona wybrała drugą opcję i zaprezentowała wszystkim swoje cztery litery.

Podsumowując: cztery nauczycielki - jedna z brakami wiedzy i kultury osobistej, druga wgapiona w telefon, trzecia wgapiona nie wiadomo w co, bo wyszła, i tylko jedna zainteresowana spektaklem. To oni wychowują młodzież.

A tymczasem młodzież oglądała spektakl w skupieniu i zgotowała gorące owacje aktorom. A uczennice przechodziły na swoje miejsca twarzami do siedzących widzów.

W obliczu nadciągających matur tak się zastanawiam, czy niektórych nauczycieli nie powinno się cofnąć do szkoły. Ciekawe czy udałoby im się zdać te matury po raz drugi?



Małgorzata Klimczak
Dziennik Teatralny Zachodniopomorskie
4 maja 2024