Przegląd wystawy
Wystawa, obecnie goszcząca w salach wystawowych „Zachęty" jest obszernym i wyczerpującym zbiorem obrazów trzech artystów, Antoniego Cygana, Tadeusza Boruty i Piotra Naliwajki. Wspólnym mianownikiem w pracach wymienionych wyżej twórców jest religia, szeroko pojęta kultura łacińska jak i człowiek.Swój styl wywodzą oni z tradycji malarstwa figuratywnego, który skupia się na odnoszeniu do realności świata, stawiając w centrum zainteresowania figurę ludzką. Wystawa jak to zwykle bywa nie ma wyznaczonego kierunku zwiedzania, więc ja zacząłem swą wędrówkę od Antoniego Cygana, którego dzieła wystawione są w przestrzennej sali wystawowej, największej w całej galerii.
Od samego wejścia budzi wrażenie w nas jej ogrom, a całą uwagę skrada droga krzyżowa, ciągnąca się po całej ścianie, przygniatająca żywotnością kolorów. Na pierwszy plan wybija się jaskrawa czerwień, opalizujący niebieski, a całość wiążę kojący kolor piasku. Nic dziwnego, że wywołuje, ona tak bogate odczucia, bowiem jej autor zajmuje się projektowaniem wnętrz kościołów, na swoim koncie ma chociażby drogę krzyżową w Licheniu, czy w Japońskim mieście Suzuka. Każda jego praca z niezliczonej ilości obrazów bezpośrednio nawiązuję do religii chrześcijańskiej jak i religii jako takiej, przedstawiając zstąpienie Ducha świętego, czy Boże narodzenie, dzięki czemu już po upływie chwili stają się one monotonne, zlewając się w jedno.
Prace wykonane są w podobnym charakterze, który przypomina średniowieczną sztukę sakralną, z powodzeniem ją imitując. Paleta barw prócz drogi krzyżowej, czy paru większych obrazów, jest niezmienna, przeważają chłodne kolory i ciemność, nie są to prace zastanawiające, kontrowersyjne, czy nietypowe, natomiast z powodzeniem mogłyby zdobić one ściany polskich kościołów, bądź innych świątyni. Wstępując w mury Narodowej Galerii Sztuki zapewne oczekujemy czegoś innego, czegoś więcej
W kolejnej sali wita nas malarstwo Tadeusza Boruty, mimo wspólnego mianownika między artystami, da się ulec wrażeniu, że jest się na zupełnie innej wystawie, które prócz wspólnych wątków pod postacią religii i człowieka nie mają ze sobą absolutnie nic wspólnego. Najbardziej uderzający moment zmiany, trafia odwiedzającego gdy przechodząc z sali wypełnionej po brzegi sztuką sakralną i monumentalną drogą krzyżową dostajemy wielkie płótna pełne religii, nagości jak i narządów rozrodczych. Styl niezwykle ulega zmianie, a same prace nie mają nic wspólnego z klasycznym stylem, którym dysponował Cygan.
Boruta jest przedstawicielem symbolizmu, czyli tego samego nurtu do którego należała chociażby sztuka szeroko rozpoznawalnego Jacka Malczewskiego. Nagie, naturalne ciała wiodą prym na niemalże każdym jednym obrazie, jednak wszystkie są do siebie łudząco podobne, poprzez proporcję, sylwetkę czy muskulaturę, są one niezmienne i stałe. Da się odczuć bijący od nich chłód, pewną mechaniczność, tym samym dają one zupełnie inne bodźce w przeciwieństwie do ciała ze sztuki antycznej. Ciała są jedynie składnikiem obrazów, składnikiem w naszej relacji ze światem, a jednocześnie mówią najwięcej i najgłośniej. W dziełach zmienia się wszystko prócz nich, włącznie z czystym kolorem, który jest dominujący, ale i inny w każdym obrazie. Kolorystyka również jest chłodna, wyważona, mało tu jednak ciemności i pustki, powierzchnie płócien są wykorzystane do cna. Osobiście dodam, że obrazy jak i generalny styl Boruty niezwykle mnie urzekł, jednak moje serce najbardziej oddało się ostatniemu z trójki uczestników wystawy.
Po wyjściu z czterech ścian oddanych Borucie i nagości znów doznałem niemałego zdziwienia, bowiem moim oczom, ukazały się pracę czysto abstrakcyjne, przypominające na pierwszy rzut oka prymitywne malunki, niczym nie podobne do tego co miałem przyjemność kontemplować wcześniej. Z miejsca wywarły na mnie pozytywne wrażenie i zmusiły do myślenia, obserwacji, która stopniowała odsłaniała ich sens jak i to co przedstawiają. Profesor Jacek Hołówka, wykładający na moim wydziale filozofii, świetnie je opisał, zaznaczając ruch postaci, ich pęd, bezcelowość jak i swego rodzaju chaos. Bije od nich przypadkowość, która podsumowuje naszą kondycję ludzką, nie wszystko na obrazach jesteśmy w stanie zrozumieć, czy zinterpretować, ale taki jest ich cel, tak Naliwajko gra nam nam na nosie nieustannie nas wodząc.
Przechodząc dalej, jednak jego dzieła przechodzą niewyobrażalną ewolucję i jak gdyby nigdy nic są oparte na malarstwie realistycznym, choć celniejsze byłoby tu moim zdaniem określenie Jarosława M. Daszkiewicza, który określa ten styl mianem neorealizmu egzystencjalnego. Widoczne są również na nich ślady dadaizmu. Na tych obrazach ponownie uwidacznia się aż nazbyt dobrze wspólny mianownik trzech artystów. Czyli religia i człowiek. Wszystko zaczyna ze sobą współgrać.
Kolory na ogół są ciepłe, często wybija się z nich krwiożercza, agresywna czerwień, z miejsca przykuwająca wzrok odwiedzającego. Po niej można zauważyć niepokojących ludzi, ich twarze, religijne zacieki jak i detale odzwierciedlające życie szarego, pospolitego człowieka.
Wystawę na którą z czystym sumieniem Państwa zapraszam można odwiedzić od 14.07.2023 do 15.10.2023 a kuratorem jej jest dr. Janusz S. Janowski.
Antoni Markiewicz
Dziennik Teatralny Warszawa
11 września 2023