11.08.2017, piątek (… krakowskie plotki …)

Dziennik z niełatwych czasów

Plotki! Kto chce niech im wierzy, kto nie chce, niech je odrzuci. Albo zachowa się pragmatycznie, jak w mądrej maksymie, uznając, że w każdej plotce jest ziarno prawdy.

Po ubiegłorocznych konkursowych rozstrzygnięciach dotyczących Teatru im Juliusza Słowackiego w Krakowie tu i ówdzie szeptano, że ważniejszym niż zwycięzca, Krzysztof Głuchowski, jest Bartosz Szydłowski, nieformalny dyrektor artystyczny. Że chodzi o wprowadzenie go z postindustrialnej i nieco off-owej Łaźni na salony dużych repertuarowych teatrów. Mówiło się, że będzie startował w konkursie na dyrektora Narodowego Starego Teatru (jeżeli taki się odbędzie). Przebąkiwano też, że być może „Stary" utraci swoją „narodowość" na rzecz „Słowaka". Po drodze dużo się wydarzyło, ostatecznie Szydłowski do konkursu nie stanął, a jego pozycja nie jest już dzisiaj taka silna. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że człowiek, mający za sobą tyle sukcesów, tak znakomicie kierujący swoją karierą i rozgrywający dla własnego dobra i dla dobra teatru różne opcje polityczne – zaryzykuje zarzucane mu ... niefrasobliwości, tak to eufemistycznie nazwijmy. Czekam z nadzieją na wyniki postępowania Rzecznika Dyscypliny Finansów Publicznych (bo organizator, po przeprowadzeniu wewnętrznego audytu ma obowiązek sprawę mu przekazać). Czekam też na rozstrzygnięcia dochodzenia prokuratorskiego (prowadzonego „w sprawie" a nie „przeciwko"). Mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni i Bartosz Szydłowski zostanie oczyszczony z podejrzeń. Wiem ile go to kosztuje!

Dlaczego o tym piszę? Kontekstem jest oczywiście sytuacja w „Starym" i zarzuty Marka Mikosa w stosunku do Michała Gielety, co obrosło już ogromną ilością plotek. Jaki jest prawdziwy powód, że Mikos chce pozbyć się Gielety, przy milczącej (na razie) aprobacie Ministerstwa. Słychać głosy, że „języczkiem u wagi" stały się pewne szczegóły z prywatnego życia p. Michała. Guzik mnie obchodzi czyjaś prywatność, ale wiem, że dla niektórych to dzisiaj może być istotne.

Myślę, że p. Marek działa w cichym porozumieniu ze swoim organizatorem. Bo mimo zauważalnych usiłowań jest mało prawdopodobne, by w swoich ostatnich posunięciach wybił się aż na taką niezależność od władz. Byłoby to zbyt ryzykowne, przecież kompromituje ministra. Tymczasem Mikos deklaruje dziwne rzeczy. Nie uwierzę, że można kolektywnie zarządzać artystycznie „Starym", z pomocą rady programowej, nawet, gdyby taka rada składała się z samych zasłużonych starców. O co w tym wszystkim chodzi? Pospekulujmy. Może o kompletny brak rozeznania Gielety w środowisku polskich reżyserów. Racjonalne, ale o tym wiadomo było od dawna. A może postawa MKiDN wynika z chęci osłabienia pozycji „Starego"? Dlaczego miałoby tak być? Może z posiadania „asa" w rękawie, jakiegoś ministerialnego tajnego kandydata, który ujawniony zostanie, gdy wszystko inne zawiedzie. Mało odkrywcze: każda władza powinna mieć plan awaryjny na wypadek porażki. Może z zamiarów powrotu do status quo z czasów kadencji Jana Klaty? Raczej nieprawdopodobne. Może to całe zamieszanie wynika z napięć i konfliktów wewnątrzresortowych? Nic sensownego nie przechodzi mi do głowy. To wszystko jest irracjonalne. Pozostaje czekać na dalszy rozwój wypadków.

Krzysztof Orzechowski
Dziennik Teatralny
11 sierpnia 2017

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia