17.02.2018, sobota (... miłość i szacunek ...)

Dziennik z niełatwych czasów

Kreślił koła w powietrzu. Był prawdziwie wolny. Mimo swoich pokaźnych rozmiarów czuł się lekki... jak ptak. Ale jaki? Biały orzeł, może cesarski, może przedni, czy też bielik, albo zwyczajny jastrząb? Irytowały go trwające od stuleci dyskusje ornitologów i heraldyków. Rozpościerał skrzydła i układał je tak, aby wykorzystać każdy — nawet najmniejszy — wznoszący prąd powietrza. Płynął coraz wyżej i wyżej. Dotykał chmur, był ponad chmury! Nagle poczuł, że jakaś siła pcha go w dół. Chwilę pikował, coś dziwnego działo się z jego ciałem, tracił nad nim kontrolę. Omal nie wpadł w korkociąg. Nadludzkim, bo ptasim wysiłkiem próbował poruszyć skrzydłami, ale nie na wiele się to zdało. Szybkim lotem ślizgowym opadał coraz niżej. Zdołał jeszcze dojrzeć jakieś zabudowania, zahaczył o kępy chwastów i zeschłych badyli. A potem twarda ubita ziemia ...
Wawrzyńcowa krzątała się przy oknie: „Wawrzuś, jakieś obce ptaszysko łazi przed nasza chałupą!". Spojrzał we wskazanym przez żonę kierunku. Po klepisku podwórza niepewnie dreptała wielka, biała kura ...

Taki obraz pojawił się pod moimi powiekami wczoraj nad ranem. Skąd? Dlaczego? Jaki jest powód tej sennej wizji ptasiej katastrofy? Kiedyś podobne koszmary prześladowały mnie częściej. Doskonale pamiętam te z marca 1968. Wówczas panowała epoka gomułkowska. Ale moment był szczególny: bezwstydny nacjonalistyczny i populistyczny patriotyzm „partyzantów" Mieczysława Moczara. Wcześniej dejmkowskie „Dziady" w Narodowym. Potem słynne hasło: „Syjoniści do Syjonu!". I przerażająco smutny spektakl na warszawskim Dworcu Gdańskim: exodus ludzi pochodzenia żydowskiego. Pożegnałem wielu znajomych i przyjaciół. Kiedy wybuchła wolna Polska myślałem, że upiory przeszłości nie będą już nas straszyć. Tymczasem nie minęły trzy dziesiątki lat i wystawiliśmy naszą godność na następną bolesną próbę. W imię swoiście pojętej obrony narodowych wartości wypuszczono demony tkwiące głęboko w duszach. W wielu duszach. Ale gdzie, u diabła, jest dzisiaj ten Syjon? Spokojnie, historia nie powtórzy się dokładnie, wyjazdów nie będzie. Tylko świat okrzyknie nas nacjonalistami, ksenofobami, antysemitami... Tym razem bez usprawiedliwienia, bo w tamtym, pamiętnym marcu wszyscy wiedzieli, że rządzi nami „komuna", czyli system totalitarny i antydemokratyczny. A teraz: „tu l'as voulu, George Dandin"!

Sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało... Jak u Moliera. Jak w teatrze. Trzeba uderzyć w czułe struny publiczności, poruszyć to, co ją obchodzi, przejmuje, bulwersuje. A w polityce? Też gra się emocjami. Ale największą sztuką jest rządzić tak, aby odnieść się do wszystkich, dotąd głęboko skrywanych, ciemnych mocy społeczeństwa: do kompleksów, fobii, poczucia niższości. I powiedzieć: „Rozumiemy was! Jesteśmy z wami!". Natychmiast rosną słupki poparcia. Świat? To nieważne co powie Świat! Będzie musiał nas zaakceptować. Nas, dumnych Polaków. Publika zaciera ręce, wyobrażam sobie jak skakała z radości, gdy Ryszard Czarnecki nazwał Różę Thun szmalcowniczką. Nawiasem mówiąc, nie jestem wielbicielem pani eurodeputowanej. Mógłbym z nią polemizować, dyskutować, ale odzierać ją z godności?! Pan eurodeputowany jest dumny, że użył takiego epitetu — jako Polak i patriota.

A z tą ustawą o IPN-ie to rzeczywiście jakaś paranoja. Do tej pory w naszym społeczeństwie upatrywano dobrych i złych Polaków. Takich, co Żydom pomagali, często narażając życie i takich, co ich szantażowali i denuncjowali. Świat mówił o nas i tak, i tak. Była w tym jakaś – chwiejna, bo chwiejna – ale równowaga. Teraz tych dobrych będzie tyle, ile polskich drzewek posadzonych w Ogrodzie Sprawiedliwych w Yad Vashem (już się ich nie sadzi!) i prędko się o nich zapomni, tych złych będzie znacznie więcej, praktycznie my wszyscy. Taki pożytek z ustawy, więc po co? Jak mówi wielu komentatorów: dla potencjalnych, nowych wyborców, tych najbardziej radykalnych. W teatrze nazywamy takie działania „pod publiczkę". I nie jest to dobry teatr! Tymczasem słyszymy z wielu prominentnych ust: „musimy walczyć z antysemityzmem". Cóż za perfidia!

Dowiedziałem się, że w krakowskiej Bagateli przygotowywany jest spektakl Artura Pałygi pt. „Żyd", inspirowany tekstami Jana Tomasza Grossa. Prapremiera odbyła się 10 lat temu w Bielsku-Białej i zakończyła się wielką awanturą, protestami środowisk prawicowych. Bo zarzucano, że spektakl wybiórczo atakuje Polaków za ich postawy wobec Żydów. Myślę, że artyści powinni w tych sprawach unikać jednoznacznie brzmiących ocen. Mam nadzieję, że przedstawienie w Bagateli takie właśnie będzie, czego dyr. Schoenowi serdecznie życzę!

A tu Michał Kazimierz Ujazdowski (sic!) zredefiniował pojęcie patriotyzmu. Nie pamiętam dokładnie, ale sens jest taki: Patriotyzm to miłość do Ojczyzny i szacunek dla Obcych. Nic dodać, nic ująć!

Krzysztof Orzechowski
Dziennik Teatralny
17 lutego 2018

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...