2009 był bardzo dorym rokiem w polskiej kulturze

rozmowa z Bogdanem Zdrojewskim

Rozmowa z Bogdanem Zdrojewskim.

Paweł Lickiewicz: Panie ministrze, jak pan ocenia miniony rok w kulturze? 

Bogdan Zdrojewski: - Przyniósł kilka wydarzeń o ogromnym znaczeniu. Najważniejszy okazał się Kongres Kultury Polskiej - wielka mobilizacja środowisk związanych z kulturą, która zintensyfikowała dyskusję o kondycji instytucji artystycznych, ich relacji z polskim prawem i sposobach finansowania kultury. Stał się źródłem kolejnych inicjatyw - kongresów regionalnych i kongresów branżowych w poszczególnych dziedzinach. Jednym tchem wymienić muszę także obchody dwóch rocznic, których współorganizatorem było kierowane przeze mnie ministerstwo. 

- 4 czerwca, czyli 20 lat od wyborów parlamentarnych kładących kres komunistycznej dyktaturze w Polsce, i 1 września, czyli 70 lat od wybuchu II wojny światowej. 

- Przekuwając to na oficjalne, promocyjne hasła: "Niemożliwe stało się możliwe" i "Zaczęło się w Polsce".

- Ale do tej pory...

- Niech pan nie kończy - wiem, do tej pory nie udawało nam się przebić z naszym przekazem poza polskie podwórko. Między innymi dlatego, że zawodziła organizacja. Tym razem stało się inaczej - Polska w tej materii uzyskała zamierzone cele. Świat usłyszał o tych ważnych wydarzeniach. 

- Bolączką wszystkich polskich ministerstw są pieniądze, których, krótko mówiąc, chciałoby się więcej... 

- W 2009 r. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego podpisało umowy na inwestycje w kulturze na kwotę ponad dwóch miliardów złotych. Jest to rekordowa kontraktacja. Dzięki temu staliśmy się - nie tylko w Polsce, ale i w Europie - liderem w absorpcji środków europejskich. To rzeczywiście będzie rzutować na kondycję polskich instytucji artystycznych, jak również uczelni i szkół.

- Jakie wydarzenia artystyczne z minionego roku uważa pan za najważniejsze?

- Szczególnie cenię te związane z Operą Narodową kierowaną przez Waldemara Dąbrowskiego i Mariusza Trelińskiego. 

- To zaskakujące, bo jeszcze nie mieliśmy na tej scenie wydarzeń klasy światowej. 

- Tak, ale widać poprawę oferty artystycznej, a wraz z tym powrót publiczności. To jest zauważane także poza granicami kraju. Dlatego z satysfakcją zapewniam, że rok 2010 będzie obfitował w tej instytucji w wydarzenia z najwyższej półki. Idźmy dalej. Warto zwrócić uwagę na spotkanie teatrów narodowych organizowane przez Jana Englerta. Przez wiele lat tego typu przedsięwzięcia nie udawały się w Europie - u nas udało się! Bardzo się cieszę również z tego, co stało się na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. "Rewers" Roberta Lankosza budzi zasłużone zachwyty. Jest to film kompletny, co nieczęsto zdarza się debiutantom. Nie mogę nie wspomnieć o występie Filharmoników Berlińskich w Filharmonii Narodowej oraz o wystawie Aliny Szapocznikow w organizującym się warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej. 

- Czy w 2009 r. polska sztuka potrafiła godnie się zaprezentować za granicą? 

- Nie ulega wątpliwości, że wielkim sukcesem kończy się w Wielkiej Brytanii cykl imprez pod nazwą Polski Rok na Wyspach. Zwłaszcza tworzona w Polsce sztuka audiowizualna - artyści do tej pory najczęściej niedoceniani - poruszyła Brytyjczyków. Jednak zaczęliśmy od Krzysztofa Pendereckiego, który dyrygował swoim dziełem w katedrze Canterbury. Zaś na koniec został Mirosław Bałka w Tate Gallery. Zatem prestiżowe sale, wymagająca publiczność, dobre recenzje. Bardzo cieszy mnie również sukces Krzysztofa Warlikowskiego na głównej scenie festiwalu teatralnego w Awinionie. 

- Kultura i sztuka, opierając się na wolności, wymykają się "jurysdykcji" ministrów...

- Na szczęście. Wspaniałe powieści, obrazy i rzeźby powstają z dala od ministerialnych gabinetów. Ja patrząc poza moją aktywność, ze szczególnym upodobaniem obserwuję działania Narodowego

Paweł Lickiewicz
Super Express
13 stycznia 2010

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...