470 zabójstwo!
"Szalone nożyczki" - reż: M. Sławiński - Teatr Powszechny w ŁodziW Teatrze Powszechnym w Łodzi znowu ktoś wbił nożyczki w gardło Izabelli Richter! Już po raz 470 w salonie fryzjerskim Tonia Wziętego odbyło się przesłuchanie podejrzanych, gdzie wyrok wydała publiczność.
Od 10 lat niezmiennie Teatr Powszechny zaprasza łódzką publiczność na zabawę w detektywa podczas spektaklu „Szalone nożyczki”. Już w trakcie wchodzenia na widownię stajemy się uczestnikami tej kryminalnej farsy. W nowoczesnym salonie, do którego uwagę przykuwają rażące żółcią ściany Tonio (Jacek Łuczak) i Basia (Marta Kuśmirek) prowadzą swoją działalność. Miła atmosfera, w tle dające się usłyszeć muzyczne polskie przeboje, nieco zniewieściały fryzjer i prowokująca fryzjerka - nic nadzwyczajnego. Do momentu, kiedy okazuje się, że ktoś w bardzo brutalny sposób zabił sąsiadkę i ten ktoś na pewno znajduje się w salonie.
Na miejscu od razu zjawiają się policjanci prowadzący przesłuchania. Okazuje się, że każdy ma motyw i każdy wydaje się tak samo winny. W tej sytuacji pomóc mogą tylko świadkowie, czyli w tym wypadku publiczność. Od tej pory nikt nie może opuścić salonu. Nawet podczas przerwy bohaterowie siedzą na scenie pilnowani przez czujnego policjanta Michała (Andrzej Jakubas), podczas gdy prowadzący śledztwo Komendant (Piotr Lauks) pochodzący z bardzo znaczącego Bedonia, zbiera zeznania i wszelkie tropy od wnikliwie obserwującej publiczności, która zaraz po zakończeniu przerwy sama może zadawać pytania podejrzanym. Zachęca publikę „Proszę do mnie podejść... i zapytać o co chcecie...być może pomoże nam to w śledztwie. Przypuszczam, że macie państwo własne poszlaki, które pomogą w rozwikłaniu sprawy. (...) Świadkowie będą mogli bezpośrednio zadawać pytania podejrzanym”. Stwarza to wiele dowcipnych dialogów oraz pokazuje dużą sprawność improwizatorską aktorów, którzy zabawnie odpowiadają na zarzuty i pytania stawiane przez świadków. Nie są to co prawda żarty na bardzo wysokim poziomie i często wymagają znajomości lokalnych zwyczajów, jednak bawią i wywołują wybuchy śmiechu. Sami aktorzy sprawiają wrażenie jakby świetnie się bawili. Często sami nie mogą zapanować nad śmiechem, a ich działania wydają się niezamierzone, bardzo spontaniczne.
Widzowie do takiego stopnia pokochali Tonia i całą świtę „Szalonych Nożyczek”, że podczas przerwy śmiało podchodzą do sceny i wchodzą w dyskusję z aktorami. Ci ani na moment nie wychodząc z roli, również chętnie rozmawiają z publicznością oraz przyjmują drobne prezenty, czy sami częstują kolorowymi landrynkami. A może chcą zdobyć przychylność publiczności, która już za chwilę ma wydać wyrok w tej sprawie? Taka formuła spektaklu sprawia, że widzowie chętnie wracają, aby móc zagłosować jeszcze raz, sprawić, że ktoś inny zostanie skazany, czyjeś losy zostaną odmienione.
Teatr Powszechny jako pierwszy w Polsce podjął się wyreżyserowania tej sztuki. Sprowokowanie publiczności do aktywnego uczestnictwa w teatralnych działaniach to nie lada wyzwanie - jak widać bardzo opłacalne. Wypada tylko życzyć kolejnej rocznicy.