6 razy Śląsk

15. Ogólnopolski Festiwal Sztuki Reżyserskiej INTERPRETACJE w Katowicach

Tegoroczna edycja Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Reżyserskiej „Interpretacje" odbywa się pod znakiem jubileuszu. Piętnaście festiwali to spory dorobek. Tradycją także jest możliwość konfrontacji interesujących postaw reżyserskich. Jednocześnie jest to także przegląd – w swojej kategorii - najbardziej wartościowych przedstawień z całej Polski. Tak było do tej pory, bo w tym roku coś radykalnie się zmieniło. Do tej pory, a ściślej od kilku lat, Śląsk reprezentowany był jednym spektaklem, co stanowiło miły akcent dla śląskich twórców i śląskiej widowni. Natomiast organizatorzy piętnastej edycji postawili te proporcje na głowie.

Na jedenaście spektakli większą część stanowią realizacje z województwa śląskiego. W konkursie, w którym bierze udział sześć teatrów, dwa spektakle są stąd. Jedna trzecia to przedstawienia, które miejscowi już widzieli, a w grupie spektakli mistrzowskich jeden, czyli połowa. W imprezach towarzyszących jest to już kuriozum. Wszystkie spektakle należące do tej grupy to produkcje rodzime.

W tej sytuacji ogólnopolski wymiar imprezy wydaje się być mocno naciągany, a nadrzędną ideę przysłania autopromocja regionu. Dla kogo tak naprawdę organizowany jest ten Festiwal? Dla mieszkańców chyba niekoniecznie. Przecież w każdej chwili możemy we własnym zakresie wybrać się na wycieczkę objazdową po okolicznych teatrach... Nic prostszego. Pomysł tym bardziej godny polecenia, że bilety na spektakle grane w ramach „Interpretacji" powinno się sprzedawać w Empiku ze złotą naklejką „edycja limitowana". Trudno dostępne, drogie i tylko dla koneserów.

Nie widzę żadnej logiki w doborze festiwalowego repertuaru. Podejrzewam, że większa część z tych  „uprzywilejowanych" widziała już śląskie inscenizacje pewnie nie raz. Brak w tym wszystkim sensu, a cel daleki jest od założeń... Czy to manifestacja preferencji organizatorów? A może alternatywna forma odświeżenia wizerunku Śląska za wszelką cenę? Pewnie i jedno i drugie. Do tego dochodzi próba udowodnienia, że chwytliwe hasło „Katowice – stolica kultury" to nie tylko pusty frazes. A przecież strategie promocyjne na nic się zdają, kiedy zniechęceni brakiem ciekawych pozycji repertuarowych, przestaniemy brać czynny udział w „Interpretacjach". To widzowie tworzą festiwal. Nie zapominajmy o tym. Czarny scenariusz w śląskich dekoracjach? Nie, ja po prostu jestem realistką. Zaznaczam od razu, że celem moich dywagacji nie ma być krytyka wartości artystycznej rodzimych przedstawień. To nie miejsce i pora na refleksje nad poziomem śląskiego teatru. Bardziej interesuje mnie kwestia kryteriów wyboru spektakli, które możemy oglądać w ramach tej edycji. A na ten temat niewiele wiadomo.

Jest pewnie argument, który mógłby być nie do obalenia. To zapewne koszty, które znacznie wzrosły od ubiegłego roku. Jednak, o ile wiem, organizatorzy chcieli nam zaserwować jedną z produkcji Krzysztofa Warlikowskiego "Opowieści afrykańskie według Szekspira", której cena, jak sądzę, nie należała do najniższych w kraju. Nie udało się z uwagi na brak stosownego miejsca potrzebnego do jego wystawienia. Rozumiem, jednak że za te pieniądze można by sprowadzić kilka mniej wymagających finansowo przedstawień. Tak się niestety nie stało. Zostaliśmy my – widzowie - skazani na "Zbrodnię" (premiera odbyła się ponad rok temu), "Jakobiego i Leidentala" (premiera w 2011 roku), "Między nami dobrze jest" (premiera w 2011 roku), czy "Nieskończoną historię" (premiera nieomal sprzed roku). Rok to chyba wystarczający czas, żeby ten, kto chce, mógł wybrać się do Bielska - Białej, Sosnowca, Zabrza, czy Katowic i zobaczyć te przedstawienia. Jedynie "Korzeniec", "Zbrodnia" i "Mewa" posiadają uzasadnione racje do reprezentowania naszego regionu. Myślę, że my - teatromani, chcielibyśmy na swoim festiwalu oglądać to, co inni mają nam do powiedzenia, bo poglądy innych są dla nas znacznie ciekawsze i bardziej pożądane niż nasze rodzime, z którymi jesteśmy dobrze zaznajomieni.

I jeszcze jedno. Do dziś byłam przekonana, że organizatorzy mają na uwadze nie tylko wysoki poziom artystyczny oraz atrakcyjność zapraszanych przedstawień, ale także niebezpieczeństwo sprowadzenia „Interpretacji" do poziomu festiwalu prowincjonalnego. Tym razem niestety tej pewności zostałam pozbawiona. Mam jedynie nadzieję, że pozycje gościnne będą w stanie zrekompensować ten dyskomfort i uspokoją nieco mój niepokój. Tego życzę i organizatorom i przede wszystkim naszym widzom, którzy z nadzieją, jak co roku, wypatrywać będą interesujących interpretacji, czyli tego, czym katowickie „Interpretacje" słyną na całą Polskę już od piętnastu edycji.

Magdalena Tarnowska
Sufler
11 marca 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia