"So special"
IzIzabela Chlewińska - "Ofelia is not dead" - 13. Międzynarodowe Spotkania Teatrów TańcaOba wieczorne spektakle wczorajszego dnia inspirowane były postacią Szekspirowskiej Ofelii. Czy oba równie dobre? Kwestia gustu. Mnie zaintrygował spektakl "Ofelia is not dead", do którego choreografię stworzyła odtwórczyni głównej roli - Izabela Chlewińska, we współpracy z Jackiem Owczarkiem.
Na sali zapada ciemność. Słychać tylko stukot obcasów, który dochodzi tuż zza mojej głowy. Widzę kobiecą postać powoli zbliżającą się do sceny (pomijam małą wpadkę, czyli „zabłąkanego” pana, który stał się nieświadomie częścią przedstawienia - ku uciesze widzów). Nagle zapalają się światła - przed nami pojawia się dziewczyna ubrana na czarno. Domyślamy się, że jest to tytułowa Ofelia.
Kim była w sztuce Szekspira? Córka Poloniusza, siostra Laertesa. Obiekt młodzieńczych wyznań miłosnych Hamleta, w następstwie intryg przez niego odrzucona. Próbowała zrozumieć, co wpłynęło na decyzję ukochanego. Po śmierci swojego brata popadła w obłęd i utopiła się.
I w tym właśnie momencie rozpoczyna się spektakl. Ofelia wynurza się z ciemności, stąpa powoli, jakby badała grunt. Patrzy zaczepnie na publiczność, wykonuje masę chaotycznych ruchów. Po chwili jesteśmy pewni, że mamy do czynienia z obłąkaną osobą. Odrzuca buty, miota się po scenie. Jej twarz wyraża zadowolenie, żeby zaraz potem przybrać grymas bólu lub gniewu. Ofelia biega w kółko, patrzy jak zahipnotyzowana w sufit. Zaczyna szczekać, wydawać nieartykułowane dźwięki. Za każdym razem, kiedy widz myśli, że przyszła pora uspokojenia emocji i wyciszenia, kobieta na nowo zaskakuje jakimś niespodziewanym ruchem lub gestem. Na pewno dla wielu odbiorców ta huśtawka emocjonalna mogła stać się w pewnym momencie męcząca. Jednak, z drugiej strony, należy pamiętać, że takie rozchwianie psychiczne jest domeną obłąkanych osób.
Ważny jest moment, kiedy Ofelia staje w smudze światła, padającej z góry i zaczyna śpiewać: „Gdybym ja była słoneczkiem na niebie”. Można to zinterpretować jako tęsknotę za niespełnionym życiem. Bohaterka chciała być przed śmiercią radosną, beztroską istotą, chciała „świecić” dla Hamleta i ogrzewać go swoim uczuciem. Niestety, jest to już odległe marzenie, które zostało za czarną zasłoną.
Istotna jest również scena, w której Ofelia zaczyna mówić: „Umrę, nie umrę, umrę, nie umrę”. Przypomina to wyliczankę, którą często powtarzają małe dziewczynki, rwąc płatki kwiatów: „Kocha, nie kocha, kocha, nie kocha.” Tym razem wyliczanka ma rozstrzygnąć o wiele ważniejszy dylemat.
Dochodzimy do fragmentu, gdy Ofelia tańczy i skacze do żywiołowej piosenki rockowej grupy Radiohead. Utwór ma bardzo znaczące słowa: “When you were here before/ Couldn\'t look you in the eye/ You\'re just like an angel/ Your skin makes me cry/ You float like a feather/ In a beautiful world/I wish I was special/ You\'re so fucking special”. (“Kiedy byłaś tu przedtem/ Nie mogłem spojrzeć Ci w oczy./ Jesteś jak anioł,/ Twoja skóra sprawia,/ że płaczę./ Unosisz się jak pióro/ W pięknym świecie/A ja chcę być wyjątkowy/ Ty jesteś tak cholernie wyjątkowa”).
Koniec spektaklu jest trochę zaskakujący. Ofelia, po wielu przejściach, o czym świadczą chociażby zwichrzone włosy aktorki, siada obok widzów i wtapia się w tłum. Po prostu zamienia się w zwykłego odbiorcę, który ogląda tę krótką opowieść o szaleństwie. To tak, jakby uwierzyła, że nie jest martwa.
Mimo niewątpliwej śmierci Ofelii, jestem pewna, że motyw Ofelii is not dead. Nie spodziewałam się, że można tyle treści wyrazić bez słów, jedynie za pomocą gestów, ruchu i mimiki twarzy. Wystarczyła jedna utalentowana tancerka, trochę muzyki, doza światła, aby przenieść nas w wewnętrzny świat Ofelii - obłąkanej dziewczyny, która zmartwychwstała ze stron sztuki Szekspira i rozpaczliwie walczy o naszą uwagę.