"Klątwa" soczyście podana

"Klątwa" - Fundacja Kresy 2000 - 44. Kontrapunkt

Jak każdy posiłek powinien mieć swoje danie główne, tak każdy festiwal powinien mieć punkt kulminacyjny. W przypadku Szczecińskiego Kontrapunktu 2009 był to plenerowy spektakl "Klątwa". I to podany na "pieczysto", ponieważ wysmażony w ogniu Boskiego potępienia. Ale po kolei...

Najpierw przed starowiejską polską chatą pojawił się chór, który swoim śpiewem wprowadził nas w reymontowsko- wyspiańskową wieś. Trzeba dodać, że od razu przywodzili na myśl teatr antyczny, a jego forma towarzyszyła nam przez cały spektakl. Potem było tylko lepiej. Odtwórczyni roli głównej dała popis kunsztu słowa i gry aktorskiej. Doskonale klasyczna oprawa idealnie dopasowywała się do huśtawki emocjonalnej postaci. Natomiast towarzyszący jej aktor w roli księdza nieco mniej przekonująco, ale również zachowując założenia antycznej formuły systematycznie pokonywał kolejne stopnie rozpaczy, by na końcu w finałowej scenie popaść w kompletny obłęd rodem ze szkoły teatralnej Stanisławskiego. Najbardziej żywą postacią przedstawienia był młody chłopak. Kreacja o której można śmiało powiedzieć, że było jej pełno. Jego rola była różnorodna. Od kochanka przez uchylającego się od obowiązku ojca poprzez zwykłego wieśniaka po wiernego powiernika i sługę. Przy tak dużej scenografii wymagało to nie lada kondycji by w jednej osobie ogarnąć wszystkie te wyzwania. Pustelnik to kolejna postać nad którą się pochylę. Starzec przeciwstawiony w bardzo wyraźny i dobitny sposób księdzu był kreacją arbitralną w całej historii. Dla większego kontrastu ubrany na biało prowadził namiętną dysputę z odzianym w czerń klechą nad zbawieniem i potępieniem duszy. Całość napędza ludność z sołtysem na czele rozgoryczona suszą i zgorszona postawą księdza. Efekt tej mieszanki może być tylko wybuchowy. 

Sztuka Stanisława Wyspiańskiego głównie dzięki scenografii została przeniesiona z formy historii opartej na faktach i opowiedzianej szerszej publiczności do wydarzenia wręcz interaktywnego. Finałowa scena w której najpierw płonie znajdujący się w pobliżu wiejskiej chaty stos, następnie zaś podpalona zostaje sama chata jest niesamowicie wymowna. Widzowie czują, że biorą udział w czymś podniosłym. W tragedii, która dzieje się nie w dawno minionej przeszłości na jakiejś zapomnianej przez Boga wsi ale tu i teraz. Żar bijący od płonącego domu i zapach zwęglonego drewna są najlepszym potwierdzeniem faktu fizycznego i psychicznego udziału w tej przerażającej tragedii, która jak już wspominałem wydarzyła się naprawdę.  

Tegoroczny Kontrapunkt owocował w wiele niespodzianek i ciekawych propozycji co jednak nie oznacza, że obyło się bez wpadek. Biorąc lekcje z wizyty na Titanicu zjawiłem się na Psiej Polanie nieco wcześniej co jednak nie uchroniło mnie przed zajęciem miejsca niezbyt dogodnego. Faktem jest, że przed samym spektaklem organizatorzy pozwolili widzom utworzyć kilka rzędów siedzących na ziemi zamiast jednego nie mniej ci którzy przyszli po godzinie 21:40 (spektakl zaczynał się o 22:00) niewiele mogli zobaczyć. Co nie oznacza, że od razu sobie poszli. W trakcie trwania spektaklu słyszałem osoby relacjonujące przyjaciołom na bieżąco wydarzenia ze sceny. Na szczęście niemałą rekompensatą było nagłośnienie dzięki któremu można było usłyszeć wspomniany już chór który dał popis pieśni staropolskiej, a scenariusz spektaklu pisany wierszem był prawdziwą gratką dla językoznawców i miłośników starej mowy polskiej. Tak więc jeśli natkniecie się kiedyś na spektakl „Klątwa” Lublińskiej Fundacji Kresy 2000, to naprawdę polecam.

Domicjan Maraszkiewicz
Dziennik Teatralny Szczecin
28 kwietnia 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia