"Nieładny" spektakl

"Lubię być zabijana" Teatr Studio w Warszawie

Tym razem Mała Scena Teatru Studio nie serwuje przytulnego czasu na zaciemnionej widowni z miejscem XX w rzędzie X. Wraz z błyskiem świateł, stajemy się uczestnikami osobliwej historii Mirandy Piano. W konfrontacji z "komediantką" warto wiedzieć ile to jest 17 x 23 ...

Warszawski show nosi tytuł „Lubię być zabijana”. Powstał on na podstawie opowiadania brytyjskiego pisarza, którego zaintrygowała postać współczesnej artystki - Mirandy Piano. Widowisko przyjęło formę stand up comedy, wyrażającą się w komizmie oraz interakcji z publicznością. Realizacji, nie zbyt popularnego na polskiej scenie stylu gry, podjęła się zdolna absolwentka krakowskiej PWST - Ilona Głowińska. 

Zastanawiam się dlaczego i czym zostałam uwiedziona w przedstawieniu. Niewątpliwym atutem teatralnego show był dobór aktorki. Głowińska tryska seksapilem i energią. Pojawia się na scenę z wyraźną swobodą i pewnością siebie. Podkreśla to ostentacyjnie palony papieros, obcisłe dżinsy, wysokie obcasy. Staje się seksualnym produktem bez stanika, doskonale naśladującym mowę waginy, pragnącym wiecznej przyjemności. Widz zostaje porażony nie tylko sylwetką „kobiety demon”, ale również światłem, które odkrywa anonimowość publiczności. Nie ma już granicy pomiędzy sceną, a widownią. Wybranym, aktorka zadaje zaskakujące pytania, kogoś pozbawia torebki. Komizm przeradza się w agresję. Zaczynam czuć się niepewnie, budzi się we mnie czujność, poczucie dyskomfortu i jeszcze silniejsza od nich – ciekawość.  

Wejście Głowińskiej, pełne emocji, z wyraźną zadrą, niestety nie przenosi się na pomyślną całość występu. Wśród wielu absurdalnych historii, anegdot okraszanych wulgaryzmami są postulaty o zatrudnianie siedmiolatków czy wyzwolenie birmańskich komików. Tłem całości jest osobista konfrontacja Mirandy z samą sobą. Są momenty, w których zanika lekkość formy, widać szwy spektaklu. Aktorka, próbuje panować nad widownią, chce być autentyczna lecz na chęciach poprzestaje. Powodzenie stand up comedy wymaga charyzmy i elastyczności aktora. Mam wrażenie, że Iwona Głowińska w kilku momentach kierowała się przede wszystkim ustalonym scenariuszem. A to, w zderzeniu z nie zawsze przychylną publicznością, tchnie sztucznością i nudą. 

Co do występów, Piano nie akceptuje określenia „ładne”. Według mnie „Lubię być zabijana” intryguje, bulwersuje, zachwyca i porusza. Dzięki wybranej formie, nawet z jej ułomnościami, widz nabywa większe pole empatii oraz potrzebę reakcji (czasem jest nią opuszczenie sali). Premiera Teatru Studio wzbudza kontrowersje, ma swoich zagorzałych zwolenników, jak i zgorszonych wrogów. Ja byłam wzruszona, choć to „nieładny” spektakl.  

I po raz pierwszy w teatrze obliczyłam, ile to jest 17x23.

Gabriela Klimowicz
Dziennik Teatralny Warszawa
9 lutego 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...