"Zbudzić się i unicestwić was"

"Ślub" - reż: Waldemar Zawodziński - Teatr im. Jaracza w Łodzi

Jedno z najbardziej znanych i najgenialniejszych dzieł polskiej literatury - "Ślub" Witolda Gombrowicza w inscenizacji Waldemara Zawodzińskiego (nagroda za reżyserię na VIII Międzynarodowym Festiwalu Gombrowiczowskim w Radomiu) staje się dowartościowaniem tego, co najlepsze w historii dramatopisarstwa i teatru. Andrzej Wichrowski za rolę Ojca/Króla otrzymał nagrody na trzech prestiżowych festiwalach (dwa z nich mają zasięg międzynarodowy). To po prostu kawał dobrego teatru.

Nietypowe w inscenizacji Zawodzińskiego jest umieszczenie akcji w niewielkiej przestrzeni, zazwyczaj bowiem „Ślub” wystawiany bywa z rozmachem, na dużych scenach. Tu klaustrofobiczne pomieszczenie zbudowane z pleksiglasowych kabinek zabudowujących scenę z trzech stron ściankami sprawia, że tragedia jaźni Henryka (Marek Kałużyński) jest niemalże namacalna, a nierealność i umowność przepełniające gombrowiczowskie dzieło zyskują nowy wymiar. Jesteśmy zamknięci z bohaterem niemalże sam na sam w małym pomieszczeniu, on mówi do nas, nawiązuje bezpośredni kontakt, a my nie mamy innego wyjścia - musimy poddać się narzuconej przez niego poetyce snu na jawie. Czy istnieją granice realności? Czy nasz umysł charakteryzuje się władzą absolutną, mogąc stwarzać sytuacje i zdarzenia, które stają się nagle nadspodziewanie prawdziwe? Kiedy słowo zyskuje moc sprawdzą? Czym jest prawdziwa władza i od kogo pochodzi? Z takimi dylematami borykamy się wraz z bohaterem, którego świadomość pozwala na jednoczesne uczestniczenie w wydarzeniach i patrzenie na nie z boku. To koszmar wiedzy, która przerasta możliwości poznawcze większości ludzi. 

Jaraczowska inscenizacja jest spektaklem opartym na słowie, jednak na właściwe wystawienie Gombrowicza nie ma innej recepty - pozwolić wybrzmieć słowom, których sztuczność rani nasze uszy obnażając absurdalność kryjącej się za nimi rzeczywistości - to jedyna droga do celu. W przypadku tego przedstawienia dwa czynniki zadecydowały o jego sukcesie - pierwszym jest fenomenalne aktorstwo, ponieważ twórcy wykazali się niezwykłym wyczuciem formy, drugi natomiast to nastrojowa, przejmująca i dopracowana muzyka, która nie tyle dopełnia nastrój, co go tworzy. Dzięki niej wpadamy w trans, pozwalający nam dostroić się do świadomości Henryka, zrozumieć jego postrzeganie, spojrzeć na wszystko z jego punktu widzenia, podjąć grę. Ten spektakl zmusza do pełnego zaangażowania naszych emocji, ale przede wszystkim umysłu. Pokazuje, że tak naprawdę między czuciem i myśleniem nie ma granicy, którą zwykliśmy sztucznie tam stawiać - odbieramy każdy bodziec czując go i oceniając jednocześnie.  

Gruntowana analiza tekstu okazała się solidną podstawą do zrealizowania doskonałego spektaklu. Waldemar Zawodziński bardzo świadomie dobrał sobie wspólników w wywlekaniu na wierzch problemów i pytań, jakie stawia przed nami Gombrowicz. Z inną obsadą zrealizowanie tego przedsięwzięcia nie mogłoby być tak udane - co do tego nie mamy żadnych wątpliwości. Wielokrotnie nagradzany Andrzej Wichrowski w roli Ojca/Króla narzuca rytm przedstawieniu prowokując scenicznych partnerów do wysiłku, do nieustannej gotowości, wykorzystania do granic możliwości swojego aktorskiego warsztatu. Dzięki temu spektakl płynie z prędkością światła, a raczej my płyniemy przez czas i przestrzeń, przez meandry ludzkiego umysłu.  

Gombrowicz, Witkacy i Wyspiański to polscy dramatopisarze, których twórczość zawsze będzie stanowiła wyzwanie dla inscenizatorów. W teatrze każdy umiejętnie zrealizowany tekst ich autorstwa będzie nam przypominał, jacy jesteśmy, pozwalając na poznanie siebie, będzie zmieniał świat. „Ślub” Waldemara Zawodzińskiego to obowiązkowa pozycja dla tych, którzy nie boją się konfrontacji z potrzaskanym lustrem zdarzeń, w których zamknięty jest ludzki los.

Olga Ptak
Dziennik Teatralny Łódź
27 czerwca 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia