A bawełna jak światem rządziła, tak rządzi
„Łódź Story" - reż. Beata Redo-Dobber - Akademia Muzyczna im. Grażyny i Kiejstuta Bacewiczów w ŁodziW sobotę 18 listopada 2023r. odbyła się inauguracja 11-tej edycji AŻ FESTIWALU, wydarzenia prezentującego projekty orkiestrowe oraz sceniczne realizowane na Akademii Muzycznej im. Grażyny i Kiejstuta Bacewiczów w Łodzi. Już od wielu lat impreza ta jest przestrzenią, w której swoje umiejętności przedstawiają zespoły studenckie i pedagogiczne z łódzkiej akademii, a także zaproszeni gościnie i goście. W tym roku spektaklem rozpoczynającym festiwal był musical operowy Łódź Story.
Przedstawienie powstało przeszło dekadę temu, w 2012 roku, na specjalne zamówienie łódzkiej Akademii Muzycznej, by uświetnić ważne wydarzenie z życia uczelni - otwarcie budowanej w tamtym czasie nowej sali koncertowo-widowiskowej przy ul. Żubardzkiej. Muzykę do musicalu stworzył kompozytor muzyki teatralnej i filmowej Włodzimierz Korcz, który jest także absolwentem łódzkiej uczelni. Libretto napisała krakowska poetka, tworząca głównie w nurcie piosenki literackiej i pieśni oratoryjnej, Monika Partyk.
Tegoroczne wystawienie Łódź Story jest już trzecią odsłoną tytułu. Jak zawsze na scenie zobaczymy zaangażowane w realizację zespoły studenckie. Występują Chór Akademii Muzycznej przygotowany przez Marię Hubluk-Kaszubę oraz Orkiestra AM pod kierownictwem dyrygenta Michała Kocimskiego. Nie zabraknie również zespołu tancerek i tancerzy, złożonego z osób studiujących na kierunku choreografia i techniki tańca. Zaś solistki i soliści, to osoby wywodzące się z Wydziału Sztuk Scenicznych. Nad całością czuwała reżyserka, Beata Redo-Dobber odpowiedzialna również za choreografię, scenografię, a także kostiumy.
Musical składa się z trzech aktów i opowiada historię typowej łódzkiej włókniarki -biednej, ciężko pracującej dziewczyny (Karolina Pujer). Ale przytrafia się jej historia zgoła nietypowa. Na organizowanym dla robotnic i robotników balu poznaje Karola Poznańskiego (Krzysztof Kołodziejczyk), syna słynnego „króla bawełny" Izraela. Wątek miłosny staje się pretekstem do spaceru po znanych łódzkich zakątkach oraz przytoczenia ciekawych legend miejskich. Wraz z Ewą i Karolem oraz ich znajomymi (Helena Saciuk, Adam Kaczmarek, Michał Domagała) podróżujemy do wnętrz Pałacu rodziny Poznańskich, zwanego „łódzkim Luwrem", a także poznajemy historię monumentalnego mauzoleum Izraela, będącego tak okazałym, iż uchodzi za jego ostatni pałac.
Musical nie jest jednak laurką, prezentującą jedynie przepych i wspaniałości fabrykanckiego życia XIX-wiecznych lodzermenschów. Chór wyobrażający przeciętne mieszkanki i mieszkańców rozwijającej się Łodzi stale przypomina o ogromnych przepaściach dzielących te grupy społeczne oraz o kontrastach jakościowych zachodzących w mieście, m.in. w mrocznym utworze bazującym ma grze słów Łódź Fabryczna, Łódź febryczna. Scena z przejmującą Szaloną (Michalina Przybyłowska) pokazuje też, jak problemy najniższej warstwy społecznej były marginalizowane, a dla fabrykantów liczył się tylko zysk.
Niestety, finał zawiązanego w pierwszym akcie romansu pomiędzy robotnicą a fabrykantem pozostaje w sferze domyślań. Nie wiemy czy jest to typowy pesymistyczny komentarz obrazujący ówczesną Łódź - miasta pełnego wyzysku, gwałtu, rozpusty i moralnej degrengolady czy optymistyczna wizja, w której nawet w mieście tak potwornym było miejsce na uczucie ponad podziałami. (Wariacja: a może to komentarz mocno przewrotny o rysie metaforycznym, że to właśnie dzięki tej niesprawiedliwej, ówczesnej zależności (wyzysk mas włókniarek i włókniarzy przez zamożne rodziny fabrykanckie, zderzenie tych dwóch światów) możemy dziś cieszyć się (?) życiem w mieście o tak wyjątkowej na skalę europejską historii, gdzie obok okazałych pałaców stoją liche kamienice czynszowe? W mieście o niezwykłym wyglądzie śródmieścia, mieście kontrastów? Wszak bez tej niechlubnej historii nie byłoby Łodzi, w takim kształcie w jakim znamy ją dziś.
Ale to raczej tylko moja fantazja, to nie ten format... koniec wariacji). Bowiem w połowie aktu drugiego nieoczekiwanie porzucamy Łódź XIX-wieczną i przenosimy się do czasów obecnych. Na scenie znów spotykamy tych samych bohaterów i obserwujemy te same historie, ale we współczesnym wydaniu. Uzmysławia to osobom oglądającym, iż historia Łodzi wciąż jest pisana, wciąż się wydarza. Łódź to nie tylko przeszłość (choć czasem trudno o tym pamiętać). A pewne role społeczne, schematy zachowań pozostają niezmienne od lat, zmienia się tylko anturaż wynikający z czasów, czujemy i mamy podobne potrzeby co ludzie w przeszłości. Dziewiętnastowieczni włókniarki i włókniarze, rodziny fabrykancie, intelektualiści - wszyscy oni są nam bliżsi niż się nam to na co dzień wydaje. A bawełna jak światem rządziła, tak rządzi, co dobitnie uzmysławia nam wpadająca w ucho piosenka Ciuch.
Musical Łódź Story, mimo ogromnego zaangażowania wielu zespołów, bywa momentami dość nierówny, zarówno w aspekcie wykonania jak i sferze rozwiązań wizualnych. Piękne choreograficznie i scenograficznie sceny, jak chociażby ta w utworze Łódź Fabryczna, Łódź Febryczna czy sceny z tańczącą Florą (Viktoriia Yakymchuk, Weronika Słoma, Dominika Strasińska) przeplatają się z tymi dość konwencjonalnymi. Pewne zastanowienie budzi we mnie również scenografia wirtualna, która w spektaklach, nie tylko studenckich, może okazać się bardzo pomocnym narzędziem, do przekazywania treści niedających przedstawić się w scenografii materialnej (czy to ze względów budżetowych czy fizycznych).
Na ekranie za sceną wyświetlane są fragmenty z filmu Ziemia Obiecana Andrzeja Wajdy, zdjęcia z przestrzeni, w której aktualnie znajdują się bohaterowie, jak pałace, parki, a momentami także coś jakby zdjęcia stockowe mające wprowadzać w nastrój... Nie ma tu klucza, który porządkowałby dobór materiału, co wprowadza niepotrzebny chaos, a myśli kieruje w ślepe uliczki. Za to na wysokim poziomie pozostają kostiumy, zarówno pojawiających się najczęściej na scenie solistek i solistów oraz bohatera zbiorowego jakim jest chór. Zachwycają współczesne sceny zbiorowe swoim bogactwem i stylistycznym eklektyzmem charakterystycznym dla naszych czasów, a sceny z przeszłości stonowaniem i patyną ubiegłych stuleci.
Łódź Story pozostaje dobrym spektaklem, który warto obejrzeć. Przerzuceniem historii bohaterów na dwie linie czasowe, musical wskazuje na nieoczywiste zależności i przestaje być kolejną opowieścią o przeszłości Łodzi. Dotyka problematyki współczesnej i w ironiczny sposób obnaża nasz konsumpcjonizm oraz pokazuje jak historia kołem (kiedyś rublem dziś euro czy dolarem) się toczy.
Nie sposób nie ulec również urokowi młodej energii wszystkich zaangażowanych w tworzenie kolejnej odsłony musicalu osób, dla których takie inscenizacje oraz festiwal są idealną przestrzenią do doskonalenia warsztatu.