A kogo serce kocha...

"Do dna" - reż. Ewa Kaim - PWST w Krakowie

Spektakl w reżyserii Ewy Kaim aktorki sceny Teatru Starego w Krakowie.
Dyplom studentów krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych przerósł własne oczekiwania zdobywając nagrody, sukces i uznanie na wielu festiwalach.

Zaczynając od wymienienia nazwisk młodych talentów, o których z przyjemnością można pisać a na pewno jeszcze nie raz o nich usłyszymy: Dominika Guzek, Agnieszka Kościelniak, Weronika Kowalska, Łukasz Szczepanowski, Jan Marczewski oraz towarzyszący przy akompaniamencie Dawid Sulej Rudnicki.

Scenografia w postaci surowej sceny, krzeseł i kilku instrumentów wystarczy, aby spektakl obronił się aktorsko oraz dzięki choreografii i pięknego wokalu każdej z postaci zamienia scenę w wiejską izbę wypełnioną ludową tradycją.

Charakteryzacja ubiera aktorów we współczesne stroje „ z sieciówek" - co nie do końca mnie przekonuje widząc bluzę z kapturem i modną spódnicę, którą obecnie nosi co druga kobieta na ulicy. Mimo to z każdą kolejną minutą spektaklu zaczynają pojawiać się elementy regionalne jak; czerwone korale, chusty, zwiewne spódnice do tańca, a także otarcia łez przestają razić i odwracać uwagę.

Choreografia aktorów wypełnia całą scenę, używając ich całego ciała, ruchy przypominające wykonywanie prac na roli jak koszenie i zasianie pola.

Spektakl rozpoczyna Jan Marczewski śpiewając „Zaświeć niesiądzu" tworząc przy pomocy świateł klimat nocy i jasności księżyca, który tworzy dodatkowy efekt wprowadzania nas w nastrój, kiedy po zmroku uwalniają się zmysły, rozmowa staje się lepsza i bardziej szczera a my pozwalamy sobie mówić o własnych uczuciach i tęsknotach. Dorastanie, pierwsze uniesienia serca i rozczarowanie.

Żeby wyrwać nas z nostalgii za chwilę na scenie pojawia się zalotna Weronika Kowalska z „Oj dana" i swoim instrumentem, który to w rytm wybija kolejne dźwięki.

Dyplom studentów Wydziału Aktorskiego, wydział wokalno-aktorski, pokazuje nam dawne obyczaje ludowe, młodość, zaloty, wiarę w miłość, że oto czeka gdzieś za rogiem.

Słyszymy zdania takie jak: „ do mnie sami przyciągają, bo ja młoda" ale także zdrada, obawa i złamane serce - „wolałabym trzy dni nie jeść niż dać mu gęby".

Mimo gwary intencje zawsze będą takie same. Głosu własnego serca nie da się zagłuszyć.

Piątka pięknych aktorów, których ozdabia sama młodość, naturalność i talent, nie potrzebują nic więcej mając głowę pełną młodej naiwności, która toruje przyszłość a poprzez śpiew próbują nam opowiedzieć czego się boją, za czym biegną i o czym marzą.

Dawne wiejskie obyczaje nie dawały możliwości wyboru dziewczynie, jeżeli była zapisana mężczyźnie, musiała wyjść za niego, wypełniać rolę gospodyni i oddanej żony mimo braku miłości, tęsknoty oraz rozpaczy spowodowanej końcem młodości i beztroski.

A oto scena z Agnieszką Guzek, która metaforycznie pokazuje tę sytuację. Dziewczyna stojąca w miednicy zostaje oblewana zimną wodą przez dwóch młodych mężczyzn, można ją odebrać jako zimny prysznic będący zabraniem złudzenia i naiwności, które są częścią młodości i po obmyciu zostaje rzeczywistość i związana z tym tradycja.

Spektakl życiowy, oglądając go można przypomnieć sobie uczucia jakie prezentuje nam młody wiek, z jakimi lękami trzeba się mierzyć, jakich momentów doświadczać, problemów które kiedyś wydały się olbrzymie, nie do pokonania i przepracowania a z czasem stają się błahe i małe.

Spektakl „Do dna" zaprasza do poznania dawnych ludowych obyczajów, ale również jest to wgląd w nas samych, możemy poczuć się trochę jak w podróży emocjonalnej na drodze naszej przeszłości, przypomnieć ludzi dzięki, którym zdobywaliśmy kolejne doświadczenia i kształtowały nasz charakter.

Grupa młodych ludzi na scenie, ich młodość, wrażliwość niewinność i delikatność wypełnia scenę i zaprasza nas do wysłuchania ich historii.

Magdalena Kisielińska
Dziennik Teatralny Kraków
25 listopada 2020
Portrety
Ewa Kaim

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia