A ty nie stój tylko tańcz!

„Gorączka sobotniej nocy" – reż. Tomasz Dutkiewicz – Teatr Muzyczny w Gdyni

Najnowszy spektakl Teatru Muzycznego w Gdyni w reżyserii Tomasza Dutkiewicza to swoistego rodzaju kapsuła czasu. Przenosi publiczność w przeszłość i przypomina starszemu pokoleniu (bądź młodszemu przedstawia) problemy związane z wkraczaniem w dorosłość. I choć Ameryka w latach 70. nie za bardzo przypomina współczesną Polskę, to „Gorączka sobotniej nocy" i tak sprawia nie lada przyjemność.

Tony Manero (Filip Cembala) to dziewiętnastolatek, który od poniedziałku do piątku spędza czas w nudnej pracy w sklepie z farbami, by za zarobione pieniądze móc wyjść w soboty do dyskoteki. Podobne wypady umożliwiają mu oderwanie się od szarej codzienności oraz podnoszą jego samoocenę. Dziewczyny go uwielbiają, a mężczyźni zazdroszczą umiejętności tanecznych. Lecz po poznaniu tancerki Stephanie (Beata Kępa), Tony pragnie zmienić coś w swoim życiu. Pierwszym celem okazuje się wygrana w konkursie tanecznym.

W porównaniu do dość naiwnego „Grease", „Gorączka sobotniej nocy" posiada o wiele ciekawszą, bardziej rozbudowaną fabułę. Spektakl oferuje coś znacznie więcej niż jedynie znane utwory zespołu Bee Gees w polskiej wersji językowej, opowiadając także o dorastaniu młodych, często zagubionych ludzi. W znacznym stopniu angażuje to widza, mimo że przecież akcja jest bliźniaczą siostrą filmu z roku 1977. I choć wiele trudniejszych wątków (odejście z Kościoła, nieszczęśliwa miłość i niechciane dziecko) zostało zaledwie muśniętych, spektakl wciąż się podoba. Gdyż aspekt edukacyjny nie jest tutaj najważniejszy.

Bowiem „Gorączka sobotniej nocy" pragnie bawić za wszelką cenę i mimo nielicznych wpadek (nie wszystkie amerykańskie żarty z lat 70. przyjęły się na polskim gruncie) udaje się to bez większego problemu. Historia Tony'ego należy do tych dynamicznych, w którą wplątane zostały na ogół równie żywiołowe piosenki. Utwory są znane i lubiane (ostatecznie przez wiele lat zajmowały pierwsze miejsca na listach przebojów), dzięki czemu angażują widza i zachęcają do wspólnego udziału. Usłyszeć takie hity jak „Stayin' Alive" czy „Night fever" w polskiej wersji językowej odśpiewane przez czyste głosy takich artystów jak Filip Cembala (który bardzo dobrze przedstawił wrażliwość głównego bohatera), jego gangu czy też Izabeli Pawletko w roli skrzywdzonej Anette (której zaśpiewane „How deep is your love" naprawdę przejmuje) to zdecydowanie największy walor musicalu.

Drugim podobnym walorem jest cała otoczka „Gorączki sobotniej nocy", czyli scenografia, charakteryzacja oraz choreografia. Przy piętrowej, metalowej, obrotowej konstrukcji przypominającej most Brooklyński w rytm tańczy dziesiątka ludzi w wyjątkowych strojach lat 70. Siła choreografii opiera się głównie na grupowych, synchronicznych układach, które się podobają, choć może niekoniecznie należą do skomplikowanych. Tańce w parach także się udały, ponieważ konkursowe występy obu par, choć są krótkie, szczerze cieszą oko.

„Gorączka sobotniej nocy" posiada to wszystko, czego oczekuje widz: porywającą do tańca muzykę, rytmiczne układy taneczne i znaną już przez niektórych na pamięć fabułę. Od podobnej historii nie oczekuje się wiele – ta historia po prostu ma umilić sobotnie popołudnie i w tej formie sprawdza się znakomicie. Dlatego też serdecznie polecam!

Marta Cecelska
Dziennik Teatralny Trójmiasto
30 kwietnia 2018

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...