A tych wagonów jest ze czterdzieści

"Żyd" - reż: Robert Talarczyk -Teatr Polski w Bielsku-Białej

Wyważona scenografia Michała Urbana, bardzo dobre aktorstwo, napięcie i balansowanie na emocjach - to wszystko sprawia, że tekst Pałygi na bielskiej Małej Scenie żyje i porusza. Niezmiennie już od dwóch lat.

Fabuła „Żyda” nie wyróżnia się niczym szczególnym. Do małej szkoły w prowincjonalnym miasteczku przychodzi „imajl” od wywodzącego się stąd Żyda. W pokoju nauczycielskim trwa narada. Dyskusja, która najpierw dotyczy utworzenia komitetu powitalnego na cześć niespodziewanego gościa, przekształca się z czasem w grupową psychoterapię, na której każdy pierze swoje brudy. Rozmowy o bigosie i ruskich pierogach zamieniają się w debaty o nienawiści do Żydów i stosunku Kościoła do Holocaustu. Przejaskrawione postaci – wuefisty, anglistki, polonistki, dyrektora i księdza –stają się symbolami pewnych typów społecznego funkcjonowania. Nauczyciel wychowania fizycznego okazuje się typowym mięśniakiem z przebłyskami intelektu, anglistka Agnieszka – marzy o wyjeździe i bardziej ambitnym życiu, a polonistka stoi na straży moralności wiedząc oczywiście wszystko najlepiej. Aktorzy - Jadwiga Grygierczyk, Kazimierz Czapla, Grzegorz Sikora, Katarzyna Srzypek, Tomasz Lorek – stworzyli emocjonalną burzę w szklance wody. Wzajemne dogadywanie, spory, konflikty sprzed lat - a wszystko w niezwykle wiarygodnym wykonaniu. Uwierzyłam w stu procentach, że to co się dzieje na scenie nie jest wyrwane z kontekstu i może mieć miejsce nawet w szkole z mojego sąsiedztwa. 

Nie rozumiem skrajnych, wręcz wykluczających się ataków na spektakl, że „Żyd” jest albo antysemicki albo antypolski. Fakt – wpisuje się w ogólny trend poruszania kwestii żydowskiej w kulturowym dyskursie, ale wątpię , że jest to kontrowersyjne czy obraźliwe dla kogokolwiek. Stereotypy mają to do siebie, że tkwią niezwykle głęboko i do tego często na poziomie nieświadomym, co dodatkowo komplikuje kwestię ich wyplenienia. Obłuda, hipokryzja czy chęć odcięcia się od tego, co niewygodne blokują wszelkie próby dotarcia do porozumienia. 

Tego konsensusu nie udaje się też osiągnąć w pokoju nauczycielskim. Choć wydaje się być blisko wyrażenia zgody na nadanie szkole imienia Mosze Wassersztajna. Jako widzowie nie możemy być tego jednak pewni. Robert Talarczyk (reżyser) pozostawia nas ze znakiem zapytania. Co zdecydują nauczyciele wydaje się być w związku z tym sprawą drugorzędną – najważniejsze było sprowokowanie dyskusji na temat tolerancji i stereotypów.

W spektaklu sceny pełne humoru mieszają się z poważnymi monologami. Groteska goni absurd. A widz śmieje się przez to z rzeczy, które u swych podstaw wcale śmieszne nie są. Propozycja wygłoszenia na apelu powitalnym niewinnej „Lokomotywy” Tuwima (bądź co bądź Żyda) nagle budzi jednoznaczne skojarzenia z transportem do obozu zagłady. To z kolei wywołuje salwy śmiechu wśród publiczności. Takich momentów jest więcej. Demaskują one wszelką iluzję i skłaniają do zastanowienia się, w ilu takich paradoksalnych zdarzeniach uczestniczymy na co dzień.  

Bielski „Żyd” zupełnie zasłużenie jest szeroko dyskutowaną sztuką. Nie można przejść obok niego obojętnie. Może nie wywraca do góry nogami światopoglądu, ale na pewno burzy spokój, a gęstość emocji pokoju nauczycielskiego sprawia, że chwilami naprawdę chce się powtórzyć za anglistką – „to może przerwa? Pójdę, zrobić kawę – dla wszystkich”.

Anna Hazuka
Dziennik Teatralny Bielsko-Biała
12 lutego 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia