Akcent musi padać na teatr
rozmowa z Nicole Mossoux i Patrickiem Bonté, założycielami belgijskiej grupy teatralnej Compagnie Mossoux-Bonté, twórcami spektaklu „Twin Houses"Rozpoczęliśmy od teatralnej intencji, a nieco później dodaliśmy elementy pochodzące z teatru tańca. Jednakże spektakle, które tworzymy nie kwalifikują się do kategorii zwanej Tanztheater, dance theatre, ponieważ jest to ścisły ruch występujący w Niemczech, którego przedstawicielką jest np. Pina Bausch. W naszym przypadku, jeżeli już, to można mówić raczej o theater dance, gdyż najsilniejszy akcent musi padać na teatr, nie na taniec. Aczkolwiek nie jest to do końca właściwe. Raczej zbliżamy się do teatru tańca - rozmowa z Nicole Mossoux i Patrickiem Bonté, założycielami belgijskiej grupy teatralnej Compagnie Mossoux-Bonté.
Magdalena Mikrut-Majeranek: Spektakl „Twin Houses" zaprezentowany na deskach Beceku został stworzony w 1994 roku, lecz jak widać nadal jest aktualny. Jak sądzicie, dlaczego?
Nicole Mossoux, Patrick Bonté: Najprościej rzecz ujmując można powiedzieć, że aktualność spektaklu bierze się z poruszanej w nim tematyki. Tematem przewodnim jest rozdwojenie, dwoistość, które dotyka każdego człowieka. Każdy w którymś momencie swojego życia doświadcza rozdwojenia osobowości. W spektaklu zawarto sceny ukazujące projekcje towarzyszących nam imaginacji. Na początku nie jesteśmy świadomi tego faktu, lecz z biegiem czasu zdajemy sobie sprawę z tego, że nasza osobowość nie jest jednorodna, a niezwykle złożona, mówiąca wielogłosem. Uważamy, że zwracanie uwagi na takie niuanse życia i dzielenie tego z publicznością jest bardzo ważne.
MMM: Dlaczego wybraliście manekiny jako towarzyszy gry?
NM: Wybraliśmy manekiny, ponieważ wielokrotnie pracowaliśmy z tancerzami, obserwowaliśmy ich i zastanawialiśmy się, co się stanie, gdy odwróci się role. Postanowiliśmy spróbować z materiałem nieożywionym i tchnąć w niego życie. Manekiny wskazują na pewną złożoność, wielość obecną w człowieku.
MMM: Manekiny stanowią jakby przedłużenie Ciebie, Twojego ciała, lecz kiedy są obecne na scenie, kreowana przez Ciebie postać schodzi na dalszy plan...
NM: Tak, na tym polega zastosowana technika. Kiedy manekiny obecne są na scenie, ja muszę się nieco wycofać, wejść do cienia, lecz jeśli to ja wiodę prym, one umierają. W finale spektaklu zostaję sama na scenie, lecz nie oznacza to mojego prywatnego zwycięstwa. Ludzie potrzebują złożoności, a życie nie polega na prostocie.
MMM: Twarze manekinów do złudzenia przypominają Twoją, czy był to zamierzony zabieg?
PB: Rzeczywiście tak jest. Maski zostały zaprojektowane na wzór rysów Nicole, jednakże troszkę je zdeformowano.
MMM: Na waszej internetowej stronie można przeczytać, że Nicole Mossoux interesuje się psychoanalizą. Czy zatem miało to wpływ na koncepcję spektaklu? Skąd wziął się pomysł na niego?
NM: To prawda, zagadnienia związane z psychoanalizą są mi bliskie, jednakże nie miało to bezpośredniego wpływu na kształt spektaklu. Natomiast, oczywiście poruszamy się w obszarze zagadnień psychologicznych. Inspiracją do stworzenia spektaklu były między innymi chińskie opowieści o kobietach-lisach.
PB: Niezmiernie ważny jest także fakt, że spektakl powstał na gruncie belgijskim. To chyba przesądziło. Temat przewodni, czyli rozdwojenie, złożoność, to codzienność ludzi żyjących w Belgii. Mają na to wpływ uwarunkowania historyczne, trzy strefy językowe: francuska, niderlandzka i niemiecka oraz koegzystencja Walonów i Flamandów, a także dwujęzyczne napisy, czy niejednorodna kultura, w którą wpisana jest dwoistość.
MMM: Na Waszej stronie internetowej zamieściliście także informacje, że spektakle balansują na granicy teatru i tańca.. Czy to teatr tańca, czy raczej spektakl, który harmonijnie łączy elementy pochodzące zarówno z teatru, jak i z tańca?
NM, PB: Wszystko zależy od definicji. W naszym przypadku rozpoczęliśmy od teatralnej intencji, a nieco później dodaliśmy elementy pochodzące z teatru tańca. Jednakże spektakle, które tworzymy nie kwalifikują się do kategorii zwanej Tanztheater, dance theatre, ponieważ jest to ścisły ruch występujący w Niemczech, którego przedstawicielką jest np. Pina Bausch. W naszym przypadku, jeżeli już, to można mówić raczej o theater dance, gdyż najsilniejszy akcent musi padać na teatr, nie na taniec. Aczkolwiek nie jest to do końca właściwe. Raczej zbliżamy się do teatru tańca.
MMM: Jakie macie plany na przyszłość?
NM, PB: Tworzyć, tworzyć i jeszcze raz tworzyć. Natomiast co konkretnie? Ciężko teraz powiedzieć. Najważniejsze jest to, aby starać się znajdywać odpowiedni język do specyficznego tematu. Dążyć do połączenia ciała, wyobraźni oraz muzyki w harmonijną całość. Możemy powiedzieć, że tworzony przez nas teatr to teatr wyobraźni, bądź wizji. Staramy się robić wszystko, aby nasz teatr poruszał, pobudzał nieustannie wyobraźnię publiczności, gdyż to jest dla nas najważniejsze.
MMM: Byliście kilkakrotnie w Polsce, np. parokrotnie na Międzynarodowym Festiwalu Teatru Formy Materia Prima w Krakowie, czy na Międzynarodowym Festiwalu Sztuk Performatywnych A Part, do jakiego miejsca w Polsce chcielibyście jeszcze powrócić?
NM, PB: Oczywiście do Bytomia!
MMM: Może następnym razem zawitacie do śląskiego miasta tańca jako uczestnicy Międzynarodowej Konferencji Tańca Współczesnego i Festiwalu Sztuki Tanecznej?
NM, PB: Mamy taką nadzieję. Czas pokaże, co nas czeka.
MMM: Dziękuję za rozmowę i życzę samych sukcesów zawodowych!
Na zdjęciu: kadr ze spektaklu "Twin Houses", prezentowanego w grudniu 2013 w Bytomskim Centrum Kultury w ramach Hartoffania Teatrem.