Aktor. Impresje

"Notatki o skubaniu roli" Krzysztofa Globisza i Olgi Katafiasz

"Notatek o skubaniu roli" Krzysztofa Globisza i Olgi Katafiasz nie da się postawić obok innych wspomnień ludzi teatru. Wybitny aktor jawi się w nich jako przenikliwy, gorzki obserwator scenicznej i wszelkiej innej rzeczywistości -

Mój top wszech czasów, gdy idzie o książki polskich aktorów, pozostaje bez zmian. Na szczycie listy nieodmiennie dwa tytuły i trudno się spodziewać, by ktoś zaburzył w dającym się przewidzieć czasie tę klasyfikację. "Spotkania teatralne" Tadeusza Łomnickiego, choć od ich napisania minęło ponad ćwierć wieku, ciągle mam za niezrównaną analizę sposobu budowania ról przez wielkiego artystę doprawioną do smaku barwnymi charakterystykami pracujących z nim reżyserów oraz anegdotami zza teatralnych kulis. "Pejzaż" Mai Komorowskiej i Barbary Osterloff to dla odmiany zgodnie z tytułem tomu próba namalowania pejzażu wielkiej i całkiem osobnej dziś aktorki. Tyle że idzie o oddanie krajobrazu wewnętrznego, całej tej specyficznej aury Komorowskiej, tak trudnej do oddzielenia od kreowanych przez nią postaci. No i rzecz jasna analizę warsztatu bohaterki, który zakłada zdolność scenicznej transformacji, tak doskonale widoczną choćby w "Szczęśliwych dniach" Becketta i "Wymazywaniu" Bernharda. 

"Notatki o skubaniu roli" to rzecz z nieco innej parafii. Książka nie może siłą rzeczy mieć charakteru podsumowania artystycznej drogi Krzysztofa Globisza, bowiem znajduje się on u szczytu zawodowych możliwości. Postacią pierwszego planu w polskim teatrze stał się właściwie na początku kariery. Nie mogło być inaczej, skoro pierwszą po studiach rolę zagrał w Teatrze Polskim we Wrocławiu u Jerzego Grzegorzewskiego w "Ameryce" Kafki i był to Karl Rossman. Rok później trafił już do krakowskiego Starego Teatru, po to by wcielić się w Laertesa w "Hamlecie" Andrzeja Wajdy. Z tragedią Szekspira na dobre złączyła się jego biografia, bo zagrał jeszcze Horacja (znowu u Wajdy - w "Hamlecie IV") i Klaudiusza w spektaklu Krzysztofa Jasińskiego. Mocny i zasłużony początek w jakiś sposób ustawił teatralny byt Globisza. Jeszcze w krakowskiej PWST spotkał wielką Ewę Lassek. Stała się kimś więcej niż nauczycielem aktorskiego fachu - mistrzem w każdym znaczeniu tego słowa. W mieszkaniu legendy Starego Teatru i Jerzego Jarockiego początkujący aktor zwrócił uwagę tego ostatniego. W 1983 roku przeszedł Globisz u Jarockiego prawdziwy chrzest bojowy - rolą Segismunda w "Życie jest snem" Calderona, jednym z zadań wymarzonych, a jednocześnie pozornie przerastających możliwości scenicznego żółtodzioba. "Zycie jest snem" z dwuznaczną, zniuansowaną kreacją Globisza stało się początkiem ich współpracy, rozciągniętej na wszystkie najważniejsze przedstawienia wybitnego inscenizatora z ostatnich dwóch dekad. Były wśród nich kreacje dźwigające ciężar całych widowisk (choćby Pijak ze "Ślubu"), jak i znaczące epizody (Dyrektor Teatru w "Fauście"). Jest oczywiste, że rolami Globisza w spektaklach Jarockiego pisana jest najnowsza historia polskiego teatru, ale w wywiadzie rzece przeprowadzonym przez Olgę Katafiasz nie znajdziemy patetycznych słów. Jest za to bardzo wiele o szkole, jaką dawał Jarocki nawet swym ulubionym wykonawcom podczas częstokroć katorżniczych prób. I jest odrobina goryczy, gdy Globisz mówi, że dziś jest tak, jakby Jarocki na jakiś czas o nim zapomniał.

Dzięki słowom artysty i umiejętnym "podpowiedziom" Katafiasz łatwo zrozumieć, dlaczego właśnie tak wyglądała reżyserska konstelacja Globisza. Był w niej Wajda, chętnie czyniący aktora swym asystentem, również obsadzający go stale w najbardziej od siebie odległych rolach. Był Grzegorzewski, o którym mówi Globisz z tęsknotą i czułością jak o kimś, kto podczas przygotowań przedstawienia pozwalał dotknąć najprawdziwszej metafizyki. Jest wreszcie Krystian Lupa, który dla swego teatru odkrył Globisza późno - dopiero w "Lunatykach" Brocha. Opowieść aktora odnosi się co prawda do zamkniętego już etapu twórczości Lupy, ale pozwala zrozumieć, na czym niegdyś budował on swą pozycję mistrza. Próżno tu szukać historii prywatnych, Globisza nie interesuje zdradzanie małych tajemnic swych kolegów z teatru przy placu Szczepańskim. Mimo to jednak Stary Teatr - taki, jaki był przed laty - w książce obecny jest najmocniej, staje się nawet równorzędnym bohaterem sporych jej fragmentów. Kiedy się właśnie je czyta, jasne stają się przyczyny jego dawnej potęgi. I oczywiste jest, że w określeniu "republika teatralna" nie ma nawet grama przesady. Opisy pracy nad rolami sąsiadują w rozmowie prowadzonej przez Katafiasz z refleksjami natury ogólniejszej. 30 lat dorobku pozwala Globiszowi na spojrzenie z perspektywy i wnioski nie są najweselsze. W "Notatkach..." pozwala sobie Globisz na uwagi na temat społecznej pozycji aktora, próbuje budować ciągłość między pokoleniem swych mistrzów, własną generacją a wstępującymi do zawodu. Jednak punktów wspólnych znajduje jak na lekarstwo. Ostatnie lata wykopały przepaść nie do zignorowania.

Bywa też Globisz krytyczny względem samego siebie. Otwarcie przyznaje, że niektóre role zagrał dla pieniędzy i dziś zapewne by je odrzucił. Mimo kilku istotnych kreacji wymienię tylko "Krótki film o zabijaniu" Krzysztofa Kieślowskiego oraz "Wszystko, co najważniejsze" Glińskiego, wydaje się też być artystą, którego możliwości w małym stopniu wykorzystało kino. Jest to tym bardziej paradoksalne, że w ostatnim czasie aktor niemalże nie opuszcza wielkiego i małego ekranu. Tyle że gra za dużo - także role całkiem niepotrzebne. W kontekście książki można rzec, że także dlatego, by spróbować zagospodarować samego siebie.

Grzegorzewski odszedł, Lupa zatraca się w eksperymentach, Wajda też próbuje w innych rejonach, nowy Kieślowski do Globisza nie zapukał. Można zatem "Notatki o skubaniu roli" traktować jako test samoświadomości wybitnego aktora. W moim odczuciu przechodzi go znakomicie. Problem w tym, że nie przełoży się to prawdopodobnie na ilość frapujących propozycji. Globisz dziś znowu czeka na swego reżysera.

I jeszcze jedno. Szalenie podoba mi się konstrukcja "Notatek...". Krótkie rozdziały, niemal impresje. Mało słów, którymi powiedzieć można bardzo wiele.

Jacek Wakar
Dziennik Gazeta Prawna
27 marca 2010

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia