Aktorka, która została felietonistką

Rozmowa z Barbarą Bursztynowicz

- Kilka lat temu dostałam propozycję pisania do dodatku telewizyjnego "The Times Polska". Pisałam je przez rok. To była wielka frajda, chociaż z trudem mieściłam się w 1700 znakach, jakie narzuciła mi redakcja - mówi Barbara Bursztynowicz, aktorka Teatru Ateneum w Warszawie o wydanym właśnie swoim zbiorze felietonów "Jak w życiu".

Niedawno ukazał się zbiór felietonów Pani autorstwa pt. "Jak w życiu*", czyli anegdoty i wspomnienia zza kulis jednego z najbardziej znanych seriali. Czy w książce dominują tematy związane z "Klanem"?

- Nie, uważam, że karty książki zostały sprawiedliwie podzielone pomiędzy serial, teatr i życie osobiste. Myślę, że czytelnicy znajdą wiele ciekawostek na każdy z tych tematów.

Czy któryś z felietonów jest Pani szczególnie bliski?

- Wszystkie są dla mnie ważne, jednak najbliższe są te ostatnie, bo dotyczą spraw, które miały miejsce całkiem niedawno. Mam nadzieję, że w każdym czytelnicy odnajdą chociaż odrobinę swojego świata. Często opisuję sytuacje, w których mógłby się znaleźć niejeden człowiek.

Jak mąż i córka odebrali Pani książkę i historie w niej opisane?

- Jacek na początku był krytyczny. Obawiał się, że próba napisania książki może okazać się dla mnie zbyt trudnym zadaniem, bo ciągle jestem czymś zajęta. Ale kiedy mógł już przeczytać całość, ocenił ją pozytywnie i bardzo chwalił. Jeden z felietonów poświęciłam właśnie jemu. Ja natomiast od początku podeszłam do tego pisania z entuzjazmem. Miałam też wsparcie w osobie mojej córki, która powiedziała: "Mamo, dasz radę. Na pewno".

Jak to się stało, że Pani jako aktorka zaczęła pisać felietony?

- Po prostu kilka lat temu dostałam propozycję pisania do dodatku telewizyjnego "The Times Polska". Pisałam je przez rok. To była wielka frajda, chociaż z trudem mieściłam się w 1700 znakach, jakie narzuciła mi redakcja. Ale w ten sposób nauczyłam się formułować myśli w skondensowany sposób.

Ile czasu poświęcała Pani na pisanie felietonu?

- One powstawały w rozmaitych okolicznościach i w różnym czasie. Nie zawsze pisanie przychodziło mi łatwo. Zdarzało się nawet, że pisałam je w nocy lub na krótko przed oddaniem do druku. Czasem nie miałam pomysłu, ale bywało tak, że pisało mi się bardzo lekko i wówczas potrafiłam stworzyć nawet trzy naraz.

Skoro tak dobrze Pani idzie z publicystyką i ma Pani takie lekkie pióro, to może czyta Pani coś jeszcze, np. dla odmiany wiersze?

- Raz napisałam wiersz, ale mój mąż, który pisze prawdziwą poezję, skrytykował mnie, więc od tamtego czasu nie podejmowałam już więcej prób ich pisania.

Według Pani jesteście zgodnym małżeństwem, czy kłócicie się każdego dnia o drobnostki?

- Jesteśmy raczej zgodni, choć bywa różnie. Czasem się kłócimy, są też chwile milczenia, ale zawsze staramy się dużo ze sobą rozmawiać. Wyjaśniamy na bieżąco wszystkie sporne sprawy i dążymy do kompromisu, choć nieraz bywa to trudne.

Jaki jest wobec tego według Pani sposób na udany związek?

- W dużej mierze jest to wzajemna akceptacja. Pogodziliśmy się nawet z mężem z tym, że czas upływa i cieszymy się, że dane nam jest razem się zestarzeć... Nie chcę zapeszać, bo w życiu wiele zależy od losu, ale mieliśmy duże szczęście, że trafiliśmy na siebie. Warto być razem, wspierać się i to jest cecha, która dominuje w naszym małżeństwie. Życzę wszystkim parom, żeby zawsze miały sobie coś do powiedzenia i w trudnych momentach mogły liczyć na siebie.

Martyna Rokita
Życie na Gorąco
29 kwietnia 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...