Aktorzy czarują!
„Wypiór" - aut. Grzegorz Uzdański - reż. Jacek Jabrzyk - Teatr Syrena w WarszawieCo by było gdyby międzyludzkie problemy z boku oglądały postacie historyczne, o których współcześni ludzie wiedzą wszystko? Brzmi to dziwnie, wręcz niedorzecznie. Przyniosłoby to więcej zalet czy wad? Trudno odpowiedzieć. Czy chcielibyśmy gościć w domu ducha Mickiewicza, Słowackiego czy Norwida? Główni bohaterowie najnowszego spektaklu w Teatrze Syrena tego doświadczyli.
„Wypiór" w reż. Jacka Jabrzyka opowiada o kryzysie w związku Marty (Natalia Kujawa) i Łukasza (Marek Grabiniok). Para czuje, że oddaliła się od siebie i przez to nie potrafią normalnie rozmawiać, bo i tak to kończy się kłótnią. Do tego dochodzą problemy w sypialni oraz trochę dziwny współlokator, który okazuje się być Adamem Mickiewiczem w postaci Wampira.
Spektakl powstał na podstawie książki Grzegorza Uzdańskiego, o tym samym tytule. Przez całe przedstawienie aktorzy mówią trzynastozgłoskowcem, który ma niezwykle potoczny wydźwięk. W dialogach i piosenkach pojawia się wiele przekleństw i wyrazów potocznych. Właśnie w słowach objawia się komizm musicalu, który widownia pokochała.
„Wypiór" to spektakl muzyczny łączący w sobie brzmienia rapowe, popowe, disco. Nie zabrakło także, jak na musical przystało, romantycznej ballady wykonanej przez tytułowego bohatera. Muzyka stworzona przez Mariusza Obijalskiego była wykonywana na żywo przez Zespół Muzyczny Teatru Syrena.
Wampiry muszą unikać światła, dlatego spektakl jest grany w mroku. Światło i jego reżyseria dodaje enigmatyczności. Scenografia jest skąpa i nie zasłania aktorów. Kostiumy są głównie codzienne, co pokazuje, że ten spektakl chce być blisko widzów. Jest grany na scenie w Bistro, więc aktorzy przechadzają się między publicznością. Można poczuć się uczestnikiem wydarzeń, uczestnikiem kryzysu Marty i Łukasza.
To przedstawienie napędza wspaniały zespół aktorski, który rozumie się na scenie. Natalia Kujawa i Marek Grabiniok świetnie odnaleźli się w roli kochanków w kryzysie. Czuć było między nimi „chemię", która raz gaśnie, a raz się tli. Oboje byli elastyczni scenicznie. Oboje pięknie śpiewają, a ich głosy dobrze razem brzmią. Przemysław Glapiński brawurowo odegrał legendarnego wieszcza, a właściwie jego wampirze alter ego. Aktor pracował mimiką, głosem oraz wokalem, w balladzie musicalowej jak zwykle Glapiński był cudowny.
Nie można nie wspomnieć o dwojgu aktorów, którzy zagrali kilka mniejszych ról, które wprowadzały do fabuły sporo komizmu. Niby były to postacie drugoplanowe, ale absolutnie nie niewidzialne. Gratulacje za te kreacje! Agnieszka Rose i Jacek Pluta wykonali ogrom pracy: śpiewali piosenki, mieli najwięcej choreografii do zatańczenia, przebierali się co chwila. Każda z ich ról była dopracowana i magiczna.
„Wypiór" w dość humorystyczny sposób pozwala spojrzeć widzom na kryzys w związku. Przedstawienie, mimo takiej tematyki, przypadło publiczności do gustu. Oklaskom nie było końca, a w trakcie widownia żywo reagowała na każdy żart. Niektórzy wyszli wzruszeni.
Teatr kameralny, gdzie występuje tylko pięcioro aktorów, również może oddziaływać szeroko. W „Wypiórze" zespół aktorski, który był na wyciągnięcie ręki od widzów, nie zapomniał o nich i wchodził z ludźmi w integrację.
Lubię spektakle, w których czwarta ściana znika.
Warto wybrać się na ten spektakl. Aktorzy czarują!