Aktorzy od Arlekina u komisarza miasta

arogancja, nepotyzm i niechęć do współpracy

Wczoraj aktorzy Teatru Lalek Arlekin żalili się komisarzowi Łodzi Tomaszowi Sadzyńskiemu, że dyrektor Waldemar Wolański chce się ich pozbyć

Aktorzy są jedną z trzech grup zawodowych obok portierów i bileterów, które pracują w Arlekinie na umowę o dzieło. Od 13 lat teatr nie odprowadza za nich składek emerytalnych, artyści nie mają też zapewnionych podstawowych świadczeń socjalnych. Ich wynagrodzenie zależy od liczby spektakli i prób. Kiedy chorują, spektakl jest odwoływany - wtedy nie zarabia nikt z obsady. - Proszę sobie wyobrazić, że z powodu choroby nie przychodzi pan do pracy, a pensji za ten dzień nie dostaje całe piętro - tłumaczyła wczoraj Sadzyńskiemu Ewa Mróz, aktorka teatru. Katarzyna Kaleta przyszła na spotkanie z nogą w gipsie - też musi występować, bo inaczej nie zarobią jej koledzy.

Arlekin to jedyny państwowy teatr w Polsce, który nie zatrudnia aktorów na etat. - Mieliśmy do wyboru: podpisać te umowy albo stracić pracę. W Łodzi poza Arlekinem jest tylko jeden teatr lalkowy, który ma swój zespół - tłumaczyli aktorzy.

Artyści zarzucają dyrektorowi arogancję, nepotyzm i niechęć do współpracy. Aktorzy: - Wolański za każdym razem, gdy próbujemy z nim rozmawiać, odpowiada: "Jak nie będziesz podskakiwać, to przedłużę ci umowę", "Pokaż mi cycki, to dostaniesz 50 zł więcej" lub "Chyba w dupach wam się poprzewracało". Rozmawialiśmy ze specjalistą od mobbingu. Nic więcej nie możemy zrobić, bo nie jesteśmy zatrudnieni na etat.

Wolański odpiera zarzuty: - Traktuję zespół jak rodzinę i nigdy nie pozwalałem sobie na takie sformułowania. Chcę zatrudnić nowych aktorów, bo zamierzam podjąć naturalną próbą odświeżenia zespołu.

Zdaniem Wolańskiego umowy o dzieło pozwalają aktorom więcej zarobić. Dyrektor podkreśla też, że kontrole w teatrze, w tym Państwowej Inspekcji Pracy, nie wykazały nawet najmniejszych nieprawidłowości.

Aktorzy dowiedzieli się, że Wolański proponuje ich stanowiska studentom ostatnich lat szkół lalkarskich. Pracę mogą stracić już za dwa tygodnie. Na początku stycznia wysłali list do prezydenta Jerzego Kropiwnickiego. Teraz spotkali się z komisarzem.

Sadzyński zadawał pytania i notował. Na koniec powiedział, że nie będzie oceniał sytuacji, dopóki nie spotka się z dyrektorem Wolańskim. Podkreślał, że chce przeanalizować budżet teatru i warunki współpracy z aktorami. Przyznał, że jako komisarz może usunąć dyrektora teatru ze stanowiska, ale nie chce powtarzać błędów prezydenta Kropiwnickiego, które ten popełnił w przypadku Teatru Nowego.

Joanna Rybus
Gazeta Wyborcza Łódź
13 marca 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...