Aktorzy rzeszowskiego teatru

Rozmowa z Michałem Chołką

- Jeszcze na studiach wysłałem moje CV do Teatru im. W. Siemaszkowej, starając się o rolę Romea. Przeszło to jakoś bez echa, aż tu nagle po chyba trzech latach siedzę w garderobie i dzwoni jakiś nieznany mi numer. - Odbiorę, bo pewnie Wajda dzwoni - rzuciłem żartem do kolegów aktorów, a tu w słuchawce słyszę: - Witam, Agnieszka Wajda, Teatr im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie... - mówi Michał Chołka.

Jak to się stało, że został Pan aktorem?

- Choć w mojej rodzinie nie ma tradycji aktorskich, to ja o wykonywaniu tego zawodu zacząłem już myśleć w szkole podstawowej. Stało się tak po trosze za sprawą mamy, która namiętnie oglądała Teatr Telewizji, ja oczywiście podglądałem, a po trosze za sprawą aktorów z teatru lalkowego, którzy pewnego dnia zawitali do naszej szkoły. Podczas jednej z przerw widziałem, jak wnoszą do sali gimnastycznej rekwizyty, elementy scenografii do spektaklu oraz niezbędny im sprzęt. Na kolejnej lekcji siedziałem już jako widz i wówczas ujrzałem ich już w ich scenicznych wcieleniach, ubranych w barwne kostiumy i całkowicie zmienianych przez charakteryzacje. Ta magiczna przemiana i aura, którą roztaczali wokół, wywarła na mnie tak piorunujące wrażenie, że w mojej głowie zrodziła się chęć zostania aktorem. To były jednak tylko takie nieśmiałe plany, i marzenia, z których nikomu się jednak nie zwierzałem. Domyślałem się, jak mogą zareagować na mój pomysł koledzy z podwórka. Pewnie nie miałbym życia. Na początku liceum trafiłem do kółka teatralnego i to tam teatr pochłonął mnie bez reszty i już wtedy byłem pewien, że chcę z nim związać swoją przyszłość. Postanowiłem zatem spróbować swoich sił na egzaminie do szkoły teatralnej w Gdyni. Pojechałem i ku mojemu zdziwieniu dostałem się za pierwszym razem. Potem przeniosłem się do Krakowa, gdzie przez jeden sezon związany byłem z Teatrem im. Juliusza Słowackiego. A jak trafiłem do Rzeszowa? Z moim przyjazdem wiąże się pewna zabawna historia. Otóż jeszcze na studiach wysłałem moje CV do Teatru im. W. Siemaszkowej, starając się o rolę Romea. Przeszło to jakoś bez echa, aż tu nagle po chyba trzech latach siedzę w garderobie i dzwoni jakiś nieznany mi numer. - Odbiorę, bo pewnie Wajda dzwoni - rzuciłem żartem do kolegów aktorów, a tu w słuchawce słyszę: - Witam, Agnieszka Wajda, Teatr im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie (śmiech). Zostałem zaproszony na rozmowę i dostałem propozycje roli, tak oto w 2011 roku trafiłem do Rzeszowa, z którym jestem związany do dnia dzisiejszego.

Niezapomniane wspomnienia ze sceny...

- Niezapomniane sytuacje zdarzają się niemal codziennie, bo jeżeli chodzi o gotowanie się na scenie, czyli niekontrolowane wybuchy śmiechu, które nie dają się opanować, jestem pierwszy (śmiech). Pamiętam przezabawną sytuację, która przydarzyła mi się podczas spektaklu "Zorba" granego w Gdyni. W jednej ze scen byliśmy tłumem w knajpie, do której wchodził Zorba i rozrzucał pieniądze. My mieliśmy rzucać się na nie, wyszarpywać je sobie z rąk, po czym na akcent muzyczny mieliśmy zastygać w tak zwanych stop-klatkach. Wspomnę jeszcze, że graliśmy w mikroportach. Scena trwa - szarpiemy się, wyrywamy sobie te pieniądze i w całej tej szamotaninie ktoś niechcący uderzył koleżankę aktorkę. Usłyszeliśmy donośne ... (tu padło niecenzuralne słowo) i za chwilę: "No co, to bolało!". Jako że mikroporty były włączone, usłyszeliśmy to nie tylko my - aktorzy, ale i cała widownia (śmiech). Nie było już co zbierać, zrobiliśmy pauzę w spektaklu, bo aktorzy musieli się uspokoić. Dopiero po chwili mogliśmy grać dalej. Z kolei dramatyczne sytuacje dla aktorów to te, kiedy przydarzy nam się zapomnieć tekstu na scenie. Niestety, nie są mi one obce. Sekunda trwa wówczas wieczność, czuję jak krew odpływa mi ze wszystkich kończyn, a w głowie tylko ta pustka. Zawsze jednak staram się jakoś improwizować, by z twarzą wybrnąć z sytuacji. Najgorzej jest jednak zapomnieć tekstu podczas piosenki, co i mnie się kiedyś przydarzyło podczas gościnnego występu: w pewnym momencie zaciąłem się, zapomniałem słów, choć dramatycznie próbowałem sobie przypomnieć strzępy wersów. Czułem, jak raz mi gorąco, raz oblewa mnie zimny pot, stałem bez* radny patrząc w publiczność. Nagle przypomniałem sobie jedno słowo i wskoczyłem w melodię. Żeby Państwo wiedzieli, co ja wtedy przeżyłem...

(–)
Super Nowości
11 czerwca 2013
Portrety
Michał Chołka

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...