Aktorzy TR o sobie samych

„Ewelina płacze" w reżyserii Anny Karasińskiej z TR Warszawa

zy zastanawialiście się kiedyś, jakby to było, gdybyście mogli wejść na scenę i wcielić się w aktorów z pierwszych stron gazet? Być i grać jak Adam Woronowicz czy Rafał Maćkowiak? Taką próbę podjęli aktorzy warszawskiego TR Warszawa, którzy w spektaklu „Ewelina płacze" grają siebie samych... wyobrażonych przez kogoś innego.

I to jak grają! Puszczając oko do widowni, bawią się konwencjami, swoimi medialnymi wizerunkami i obiegowymi opiniami o zawodzie aktora. To dowcipne i błyskotliwe przedstawienie, tudzież nowoczesny w formie i treści eksperyment teatralny, festiwalowa publiczność miała okazję obejrzeć w niedzielę na deskach Pałacu Młodzieży w Katowicach w ramach cyklu Interpretacje.doc.

„Ewelina płacze" to sceniczny eksperyment Anny Karasińskiej, absolwentki wydziału reżyserii łódzkiej Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej Teatralnej i Telewizyjnej im. Leona Schillera. Spektakl powstał w ramach programu Teren TR adresowanych dla młodych twórców. Jak przyznaje reżyserka, przedstawienie jest zapisem jej reakcji na TR Warszawa i pochodną kontaktów z aktorami z teatru. Trzeba przyznać, że z tego spotkania zrodził się swawolny projekt, iskrzący absurdalnym poczuciem humoru oraz ironicznie (i co najważniejsze celnie) dekonstruujący popularne klisze i stereotypy dotyczące teatralnego światka. Przedstawienie w całości opiera się na grze aktorów (fenomenalni: Maria Maj, Ewelina Pankowska, Rafał Maćkowiak i Adam Woronowicz).

Na pustej scenie czwórka artystów odziana zupełnie zwyczajnie stoi przez godzinę na wprost publiczności i prowadzi z sobą pseudodialog, składający się z czterech osobliwych monologów, przeplatanych mistrzowskimi etiudami aktorskimi (brawurowa scena nauki płaczu). W oparciu o medialne przekazy, fikcję i prawdę aktorzy kreują postaci samych siebie widzianych oczyma dwudziestokilkulatków z prowincjonalnych miasteczek. Z wyobrażeń przeciętnego Polaka aktorski żywot jawi się jako celebrycki show osnuty blichtrem medialnej popularności. Z tym mitem jednak twórcy spektaklu rozprawiają się w bezceremonialny i przezabawny sposób.

Aktorzy przeglądający się w krzywym zwierciadle popularności i społecznych wyobrażeń o sobie samych, bawią do łez. Nic dziwnego, to doskonale skrojone przedstawienie, które pod płaszczykiem rozrywki, zdaje się stawiać również pytania nie tylko o rolę aktora we współczesnym świecie, ale także o naszą tożsamość. Na ile dziś jesteśmy sobą, a na ile jesteśmy (i musimy być) takimi, jakimi chcą nas widzieć inni?

Zagrać siebie, a tak naprawdę zmierzyć się na scenie ze swoim wizerunkiem, który w świecie wszechpotężnych mediów, żyje swoim życiem, jest wymagającym wyzwaniem. Aktorzy TR, którzy na scenie pokazali klasę i dystans do samych siebie, wywiązali się z tego zadania z nawiązką. Przyjemnie było oglądać to swoiste aktorskie qui pro quo.

Łukasz Karkoszka
Gazeta Festiwalowa
11 listopada 2015
Teatry
TR Warszawa
Portrety
Anna Karasińska

Książka tygodnia

Ulisses
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
James Joyce

Trailer tygodnia