Alek Berkowicz i niezłomny Ciepliński z Rzeszowa

"Niezłomni – Ja odchodzę, Ty zostajesz..." - przyg. Alek Berkowicz - Filharmonia Podkarpacka

W poniedziałkowy wieczór 1 marca byłem na ciekawym koncercie Niezłomni – Ja odchodzę, Ty zostajesz... w sali kameralnej Filharmonii Podkarpackiej, przygotowanym przez kontrabasistę Alka Berkowicza, który na co dzień jest pracownikiem orkiestry w tej instytucji.


Przyjechałem do Rzeszowa na zaproszenie pani dyrektor Marty Wierzbieniec. Przed koncertem rozmawialiśmy o imponującej działalności rzeszowskiej orkiestry, która zyskała w 2020 roku ponad milion odbiorców dzięki realizacji ponad 20 koncertów wspólnie z Telewizją Rzeszów, a także dzięki bardzo aktywnej działalności w internecie. Mimo pandemii dało się zorganizować także 23 koncerty z udziałem publiczności i 313 audycji umuzykalniających dla dzieci z całego województwa podkarpackiego. Więcej na ten temat można przeczytać tutaj.

Wieczorny koncert Berkowicza przyciągnął liczną publiczność (zajęto 50% miejsc w związku z obostrzeniami epidemicznymi). Artyści przywitali nas muzycznym fragmentem pieśni 9 z Ksiąg wtórych Jana Kochanowskiego: Nie porzucaj nadzieje, / Jakoć sie kolwiek dzieje, / Bo nie już słońce ostatnie zachodzi, / A po złej chwili dobry dzień przychodzi.

Ale ten miły nastrój po chwili ustąpił smutkowi, kiedy Alek Berkowicz, w sposób bardzo szczery i wzruszający, opowiedział o swojej inspiracji. Bardzo dokładnie przestudiował życiorys podpułkownika Łukasza Cieplińskiego, inspektora rzeszowskiego Armii Krajowej. Dzięki jego odwadze i dobrym decyzjom był to jeden z najsilniejszych inspektoratów krakowskiego Okręgu AK.

Berkowicz mówił o wydanej w 2020 roku przez IPN książce Elżbiety Jakimek-Zapart: Sny wstaną... Grypsy Łukasza Cieplińskiego z celi śmierci. 70 lat temu, 1 marca 1951 roku Ciepliński, razem z kilkoma kolegami, został zabity strzałem w tył głowy w piwnicy więzienia UB przy ulicy Rakowieckiej w Warszawie. Pozostały jego grypsy, które pisał przez 3 lata w więzieniu. Był katowany, czasem leżał w kałuży krwi. Po wojnie działał bardzo aktywnie w Zarządzie Głównym Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość" (był w 1947 roku jego prezesem). Został skazany na pięciokrotną karę śmierci. Tuż przed egzekucją miał połknąć noszony na szyi srebrny medalik z Matką Boską, aby ułatwić identyfikację zwłok. Pisze o tym Elżbieta Jakimek-Zapart w pierwszej części książki. Druga część – to ocalałe grypsy, pisane na bibułce do zwijania papierosów. Książkę można pobrać w PDF-ie i przeczytać tutaj.

W jednym z grypsów napisał:

Cieszę się, że doczekałem dnia dzisiejszego i miesiąca Matki Bożej. Wierzę, że gdy mnie w nim zamordują, zabierze moją duszę Królowa Polski do swych niebieskich hufców – bym mógł Jej dalej służyć i bezpośrednio meldować o tragedii mordowanego przez jednych, opuszczonego przez pozostałych narodu polskiego.

Najbardziej wzruszyły mnie listy Cieplińskiego do kilkuletniego syna, w których pisał o wartościach takich jak patriotyzm, wiara, odwaga, ideały: Odbiorą mi tylko życie. A to nie najważniejsze. Cieszę się, że będę zamordowany jako katolik za wiarę świętą, jako Polak za Polskę niepodległą i szczęśliwą. Jako człowiek za prawdę i sprawiedliwość. I warto zapamiętać to przesłanie Cieplińskiego: Co szlachetne i piękne – przyjmuj, co płytkie i nikczemne – odrzucaj. I jeszcze ten, szczególnie poruszający:

20 I [19]51. Andrzejku! Wymodlony, wymarzony i kochany mój synku. Piszę do Ciebie po raz pierwszy i ostatni. W tych dniach bowiem mam być zamordowany. Chciałem być Tobie ojcem i przyjacielem. Bawić się z Tobą i służyć radą i doświadczeniem w kształtowaniu twego umysłu i charakteru. Niestety okrutny los zabiera mnie przedwcześnie, a Ciebie zostawia sierotą. Dlatego piszę i płaczę. Ja odchodzę – Ty zostajesz, by w czyn wprowadzać idee ojca.

Utwór Alka Berkowicza Ja odchodzę, ty zostajesz dalej mi brzmi w uszach jak memento. Tyle osób odchodzi, tyle bliskich tracimy z powodu starości, chorób, koronawirusa... I nic złego nie ma w tym, że chce się nam czasem zapłakać, wspominając ukochanych, którzy odeszli.

Grypsy, przechowywane przez kolegę z konspiracji, Ludwika Kubika, trafiły do rodziny dopiero 5 lat po jego śmierci. Berkowicz czytał niektóre cytaty łamiącym się głosem. Prowadził narrację koncertu w tak subtelny sposób, że cała sala zamierała w milczeniu i zadumie, a po wykonaniu każdego utworu publiczność nagradzała artystów wielkimi brawami. Światło również pomagało w skupieniu i symbolizowało zmianę nastroju, przechodząc na przykład z czerwieni, symbolizującej grozę, w niebieski – kolor nadziei.

Usłyszeliśmy między innymi Język ojczysty Norwida czy Polonia Restituta Kazimierza Treli. Berkowicz jest wyjątkowo utalentowanym muzykiem, ma również dobrą dykcję i potrafi skupić uwagę. Muzyka tworzona przez niego, w znakomitej interpretacji kilku muzyków z przygotowaniem klasycznym i zacięciem jazzowym, nie miała w sobie nic napuszonego, przypominała klimat poezji śpiewanej, ale podbudowanej jazzowymi wstawkami. Pomagały w tym również dwie siostry Magdalena i Rozalia Białoruckie, które tworzyły "chórek" w dyskretny sposób, dopasowując się do nastroju wieczoru.

Z przyjemnością obejrzałem także dostępne w internecie fragmenty koncertu Alka Berkowicza z jego zespołem i orkiestrą kameralną Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie.

Kompozycja Berkowicza Mazowsze do wstrząsającego wojennego wiersza Krzysztofa Kamila przypominała mi piosenki Ewy Demarczyk z muzyką Zygmunta Koniecznego, na przykład słynną Karuzelę z Madonnami. Oczywiście nie ma tu mowy o tautologii, jedynie rytm i atmosfera utworu przywołały to skojarzenie. Bardzo ciekawy muzycznie jest również utwór Berkowicza Las, w którym zamilkły ptaki do wiersza Jadwigi Kupiszewskiej, z tajemniczością, zatrzymaniem, grozą i... ciszą.

Alek Berkowicz mówi: Córka polskiego oficera, zamordowanego w Katyniu, gdy po raz pierwszy tam pojechała, usłyszała... przerażającą ciszę. W lesie, rosnącym na miejscu kaźni nawet ptaki nie śpiewały...

Zarówno z dużą orkiestrą, jak i z kameralnym składem – muzyka i przesłanie Berkowicza brzmią ciekawie i wzruszająco. Oby częściej występował i obyśmy w trudnych chwilach śpiewali naszym bliskim: Nie porzucaj nadzieje..., jak cała sala pod koniec koncertu Alka Berkowicza.

W koncercie 1 marca 2021 r. w Filharmonii Podkarpackiej wystąpili:

Alek Berkowicz – kontrabas, śpiew, muzyka
Krzysztof Mroziak – fortepian
Miłosz Potoczny – gitara
Robert Winczowski – perkusja
Magdalena Białorucka – ogorzelec – śpiew
Rozalia Białorucka – śpiew

Krzysztof Korwin-Piotrowski
ORFEO
17 marca 2021
Portrety
Alek Berkowicz

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia