Alicja w Krainie Lalek

"Alicja w Krainie Czarów" - reż. Gabriela Gietzky - Teatr Maska w Rzeszowie

W ostatni weekend (16.05.2021) rzeszowski Teatr Maska udostępnił nagranie spektaklu „Alicja w Krainie Czarów" w reżyserii Gabriela Gietzky. Premiera odbyła się 30.08.2020 roku. Spektakl jest adaptacją baśni Lewisa Carrolla o tym samym tytule. Od zawsze uwielbiałam tę historię dlatego niemal natychmiast zdecydowałam się na dołączenie do grona odbiorców.

Trudno zliczyć wszystkie dzieła na podstawie oryginalnej „Alicji". Historia o dziewczynce która przypadkowo wpada do króliczej nory, stała się inspiracją dla twórców animacji, filmów i właśnie spektakli. W Polsce bajka była wystawiana między innymi w Teatrze Roma (reż. Cezary Domagała) czy w teatrze Horzycy (reż. Paweł Paszta). W mojej opinii największą siłą dzieła stworzonego przez rzeszowskich artystów jest fakt, że Maska to teatr lalek. Wykorzystanie ich możliwości doskonale wpłynęło na jakość przedstawienia.

Uwielbiam teatr formy, a dobrze zaanimowane lalki często zostają mi w sercu na dłużej niż niektóre kreację aktorów żywo planowych. „Alicja w Krainie czarów" to doskonały materiał na wykorzystane możliwości jakie do zaoferowania ma teatr formy. W spektaklu, podobnie jak w oryginalnej opowieści, główna bohaterka kilkukrotnie zmniejsza się i rośnie. Pozwoliło to twórcom na stworzenie aż trzech różnych wersji Alicji: naturalnej, zagranej w żywym planie przez aktorkę (Anna Złomańczuk), zmniejszonej w formie lalki stolikowej oraz największej, której widzowie nie są w stanie dostrzec w całości. Wszystkie trzy formy w których oglądamy bohaterkę są bardzo interesujące. Przed wypiciem eliksiru Alicja (w planie żywym) jest urocza, zabawna i energiczna. Nieustannie nawiązuje kontakt z publicznością. Wyróżnia się wśród pozostałych bohaterów kostiumem i charakteryzacją.

Jej kolejne wcielenie (moje ulubione) to zmniejszona wersja. Jest dość duża jak na lalkę stolikową, a mimo to animowana przez jedną osobę (wcześniej wspomnianą Annę Złomańczuk). Dzięki dokładności animatorki, lalka porusza się bardzo płynnie i stabilnie. Nieustannie reaguje na otoczenie i co ciekawe jednocześnie wzbudza rozczulenie jak i niepokój. Doskonale współgra z tajemniczą atmosferą powieści Carrolla. Ostatnia, największa forma została wykonana w bardzo kreatywny i zabawny sposób. Kiedy Alicja rośnie, na scenie dostrzegalne są jedynie jej olbrzymie nogi. Słyszymy głos głównej bohaterki, dobiegający z wysoka, jakby z nad dachu teatru. Od razu wyobraziłam sobie Alicję bezradnie rozglądającą się po rzeszowskim niebie, jednocześnie zmartwioną zniszczonym przez siebie dachem.

Oczywiście główna bohaterka nie jest jedyną, której kreacja była tworzona przy użyciu elementów teatru formy. Podobna sytuacja występuje niemalże przy każdym bohaterze. Olbrzymie nakrycie głowy zasłaniające twarz Kapelusznika okazało się być świetnym pomysłem – nie tylko nie pozostawia wątpliwości kim jest bohater, ale także wprowadza w świat dziewczynki absurd. Generalnie stworzenie opisanej przez Carrolla psychodelicznej rzeczywistości Alicji, udało się osiągnąć właśnie przy użyciu skali. Poza Kapelusznikiem na scenie zobaczyć możemy olbrzymią Gąsienicę czy Susła, którzy są zdecydowanie więksi od głównej bohaterki. Kot z Cheshire osiągnięty dzięki widowiskowej projekcji, również jest dużo większy niż Alicja, a jego świdrujące spojrzenie i dziwny uśmiech powodowały, że czułam się wręcz nieswojo. Takie użycie skali sprawiło, że świat otaczający Alicję wydaje się być nie tylko interesujący i tajemniczy, ale momentami nawet niebezpieczny.

Bardzo dużą rolę w spektaklu gra światło. Przedstawienie utrzymane jest w niebiesko – białej kolorystyce, co sprzyja poczuciu śnienia, marzenia, odrealnienia towarzyszącemu dziewczynce. Dzięki światłu, widowiskowa stała się Królowa Kier, nagle agresywna w swojej czerwieni. Świetnie wypadła także scena w której Alicja wpada do króliczej nory. Jest wykonana bardzo prosto, oświetlona została jedynie główna bohaterka, która delikatnie opada raz na lewo, raz na prawo. Przed upadkiem chronią ją pozostali aktorzy, przechwytując aktorkę, a potem delikatnie wprawiając w ruch. Dzięki temu, że są niewidoczni, poczucie, że Alicja straciła kontrolę nad ciałem i upada jest bardzo sugestywne.

Na spektakl bardzo dobrze wpływają krótkie utwory wykonywane przez aktorów. Są utrzymane w tajemniczej atmosferze całego przedstawienia, mają proste i ładne teksty. Tłumaczą zawiłą rzeczywistość w której utknęła Alicja. Kwestię aktorów były mi w większości doskonale znane z książki, tym bardziej cieszyło mnie użycie ich w innych (teatralnych) okolicznościach. Pojawiło się moje ukochane: „Ja naprawdę w tej chwili nie bardzo wiem, kim jestem, proszę pana. Mogłabym powiedzieć, kim byłam dziś rano, ale od tego czasu musiałam się już zmienić wiele razy".

„Alicja w Krainie Czarów" to spektakl niedługi, trwa niecałą godzinę i jest przeznaczony dla odbiorców powyżej dziesiątego roku życia. Ja mam już piętnaście lat więcej niż wyznaczony minimalny próg, ale ani przez chwilę nie poczułam, że jestem na przedstawienie „za stara". To jeden z tych spektakli lalkowych, na których doskonale będą bawić się dzieci, ale także dorośli. To piękna opowieść, w której olbrzymie wrażenie robią efektowne formy, praca zespołowa aktorów, kostiumy i muzyka. To historia do której uwielbiam wracać i bardzo się cieszę, że jest kolejne miejsce, w którym możemy spotkać się z Alicją i jej światem.

Myślę, że takie chwilowe podróże są nam niezbędne, w końcu cytując Kota z Cheshire: „Wyobraźnia jest jedyną bronią w walce z rzeczywistością".

Katarzyna Pilewska
Dziennik Teatralny Warszawa
20 maja 2021
Portrety
Gabriel Gietzky

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...