All I have to do is dream

"Wystarczy zasnąć, aby się przebudzić" - reż. Joanna Grabowiecka - Teatr Lalki i Aktora w Opolu

Joanna Grabowiecka wespół z Dagną Ślepowrońską podjęły ciekawy eksperyment. Wystawione w Opolu "Wystarczy zasnąć, aby się przebudzić" jest próbą wejścia w świat dziecięcych snów. Artystki w ramach przygotowań do spektaklu poprosiły kilkadziesiąt dzieci z opolskich szkół, ale i z placówek w Indonezji i Afryce, o opisanie swoich nocnych przywidzeń. Te odpowiednio zaadaptowane opowieści weszły do ostatecznej wersji scenariusza.

Akcja spektaklu rozgrywa się w pustej przestrzeni, ograniczonej jedynie kilkoma białymi ścianami. Na początku stanowi ona mieszkanie małej Luny (Karolina Gorzkowska), jej starej babci (Elżbieta Żłobicka) oraz kota. Po rozmowie z nestorką dziewczyna idzie spać. I wymarza sobie piękny sen o Wielkim Świecie Lunarisy i Pana Kota Przedstawienie wkracza wtedy w wątek znany już z "Alicji w Krainie Czarów". Mały futrzak rośnie do ludzkich rozmiarów. Pan Kot (ubrany w nieco groteskowe futrzane szelki Jakub Kowalczyk) wywraca łóżko na sztorc. Mebel staje się portalem, przez który bohaterowie przedostają się do innej rzeczywistości.

A tak naprawdę wkraczają w nieskrępowaną niczym przestrzeń snu. Mówiąc żartobliwie, Dagnowiecka i Ślepowrońska stworzyły coś na kształt dziecięcej "Incepcji" Christophera Nolana. Luna wraz z Panem Kotem poruszają się nie tylko po marzeniach sennych dziewczynki, ale wkraczają do wyobraźni innych pogrążonych w letargu maluchów. Spotykają starego kompana Pana Kota - starego Wąsika. Opowiada im on o złym Kniaziu Potworku (Aleksandra Mikołajczyk), który uwięził sny kilku dzieci. Para rusza im na pomoc.

Na swojej drodze Luna i Pan Kot mają rozmaite przygody. Dla twórców spektaklu są one okazją do zaprezentowania rozmaitych plastycznych rozwiązań. Załoga statku piratów (Kapitan Wieszak, Łysy Bill, Kucharz Toporek) początkowo próbuje pojmać protagonistów, ale ostatecznie szybko się do nich przekonuje. Zwracają uwagę charakterystyczne zachowania postaci: Wieszak jest uczulony na koty, Toporek ma uraz do pomidorów. Gdy cała ekipa wyrusza na rejs statkiem (tę funkcję pełni łóżko dotychczas będące portalem) po Morzu Rosołu, nagle zrywa się sztorm. Spowici w błękitne pasy materiału aktorzy obracają się dokoła własnej osi i próbują wydostać spomiędzy nich. Pomaga "zjedzenie" oceanu (z tyłu pojawia się animacja), które okazuje się być Morzem Pomidorowym.

W innej sekwencji w niewielkich przestrzennych pudłach siedzą uwięzione dzieci-lalki: Semen, Daria, Dawid i Adaś. Opowiadają oni swoje sny, które stanowią pożywkę dla demonicznego Kniazia Potworka. Protagoniści ratują znajdujących się w opałach nastolatków. W następnej sekwencji Luna wraz z Panem Kotem trafiają do cyrku, gdzie obserwują występy woltyżerów i treserów. Najbardziej poruszająca staje się scena z Amelką (niewielką lalką), która dzięki wsparciu matki i tancerki przełamuje swoje ograniczenia oraz lęki i przechodzi po linie zawieszonej nad ziemią. Po tym antrakcie następuje ponowne spotkanie Luny z Kniaziem. Okazuje się wtedy, że Potworek jest samotnym dzieckiem, które swoje za swoje krzywdy próbuje odegrać się na innych. Finałowa scena widowiska pokazuje Lunę, która przegląda się w świecącym jasno księżycu. Wtoczona zostaje srebrna kula, która odbija światło, niczym "lustro wizerunek". Luna staje twarzą w twarz z samą sobą z sennego marzenia - Lunarissą, animowaną lalką

Podróż, jaką młodym widzom zafundowali twórcy spektaklu, przebiega w atmosferze spokojnej, magicznej opowieści. I jest to w dużej mierze zasługa scenografii zaprojektowanej przez Justynę Łagowską. Dzięki zastosowaniu filmowych animacji, jak i klasycznych teatralnych chwytów (teatr cieni, wstęgi i wstążki, opuszczane kule i inne elementy dekoracji) rzeczywiście udaje się stworzyć spójny wewnętrznie, malowniczy świat. Liczne elementy dydaktyczne są wplecione w poszczególne wątki w sposób niemal niezauważalny.

Pewne wątpliwości wzbudza jedynie aktorstwo (dorosły grający dziecko zawsze bywa nieco karykaturalny). Zastrzeżenia można mieć także co do języka: począwszy od mało zgrabnego tytułu (tchnącego nieco pompatycznością), po niektóre dość naiwne próby stosowania gier językowych. Dobrym przykładem są rozważania nad pytaniem: "jaki to wszystko ma sen(s)?". Nie zmienia to jednak faktu, że w opolskim teatrze pojawiło się ciekawe formalnie widowisko. Szczególnie zwracają uwagę efektowne operowanie światłami i niuansami kolorów, jak też dopracowane kostiumy. Formalne zabawy Grabowieckiej z teatralną materią mogą wydawać się powierzchowne, ale to próba wizualizacji dziecięcej wyobraźni była tu przecież głównym celem. Quod erat demonstrandum.

Szymon Spichalski
e-teatr.pl
27 stycznia 2016

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia