Alternatywa czeka na zmiany
18. Łódzkie Spotkania TeatralneTa edycja Łódzkich Spotkań Teatralnych przejdzie do historii jako wyjątkowo smutna. I to nie z powodu słabiutkich propozycji konkursowych. Po 18 latach, z kierowania najstarszym w Polsce przeglądem teatru alternatywnego, zrezygnował Marian Glinkowski, jego dyrektor.
Niewiele jest osób, którym łódzki teatr niezawodowy tak wiele zawdzięcza. Łódzki Dom Kultury, gdzie Marian Glinkowski przez wiele lat prowadził ośrodek teatralny, był zawsze pierwszym adresem dla młodych twórców. Przychodzili po miejsce do grania i po wsparcie, przynosili nowe pomysły i wiele z nich doczekało się realizacji. Glinkowski prowadzi kilka festiwali, zasiada w komisjach wielu konkursów dla niezawodowych twórców. To on wznowił ŁST, których organizację przerwano z przyczyn politycznych w latach 70.
- Już od pewnego czasu narastało we mnie przekonanie, że ten festiwal musi się zmienić. Zwłaszcza, że ostatnio mało się zmienia w całym nurcie alternatywnym - wyjaśniał "Gazecie Wyborczej". - Myślę, że moje odejście i wprowadzenie w sytuacje decyzyjne młodych ludzi może wpłynąć ożywczo i na festiwal, i na ruch. Teatr offowy, niegdyś zrodzony z buntu i przekory wobec rzeczywistości, pozwolił się wyprzedzić teatrowi instytucjonalnemu. Należy sprawdzić, czy ten stan da się odmienić. Do tego są potrzebne śmiałe decyzje - mam na myśli zarówno dobór zespołów, jak i komentatorów. Może powinno wrócić pięcioosobowe jury? Jest oczywiście ryzyko, że to się wszystko przewróci, ale już czas je podjąć.
Mariana Glinkowskiego ma zastąpić Anna Perek, członkini Art. 51, jednej z najciekawszych młodych grup niezależnych.
Młodość w kryzysie
ŁST potwierdziły potrzebę radykalnych zmian. Choć spektakle wprowadzono w nowe przestrzenie, m.in. do Szwalni i FabryStrefy, a na wiele z nich nie sposób się było wcisnąć.
Impreza straciła impet. Niewiele spektakli naprawdę skłaniało do dyskusji, umarła atmosfera dawnych spotkań, na które tłumnie zjeżdżali studenci z Warszawy czy widzowie z innych miast (kto jeszcze pamięta rozłożone na korytarzach ŁDK śpiwory?). Mniej aktywny wydał się nawet skład jury, w tym roku złożony z zaledwie trzech osób (Ewa Wójciak, Lech Śliwonik i Paweł Passini). Przede wszystkim jednak festiwal stał się świadectwem olbrzymiego rozdźwięku między "starą" a "młodą" alternatywą, którą trudno odróżnić od teatru amatorskiego czy wręcz szkolnego. Zaproszone grupy mistrzowskie nie zawiodły publiczności, ale jednocześnie w niektórych prezentacjach można było wyczuć rodzaj zmęczenia i wypalenia. Komuna Otwock ogłosiła już swoje zamknięcie, Akademia Ruchu przywiozła teatralizowany esej, w którym przypomniała spektakle z dawnych lat, a Porywacze Ciał w "More Heart Core!" podjęli dobrze znaną grę z widzem i konwencjami. ŁST pokazały, że dawna alternatywa kostnieje, a godnego pokoleniowego następstwa nie widać.
Także werdykt jurorów dowiódł, że polski młody teatr offowy przechodzi kryzys. Już drugi rok z rzędu nie przyznano głównej nagrody. Trzy teatry: Soliloquium z Łodzi, Uhuru z Gryfina i Palmera Eldritcha z Poznania dostały nagrodę równorzędną. Brak jednoznacznej decyzji nie jest jednak skutkiem wysokiego poziomu prezentacji konkursowych. To jedynie artystyczny kompromis. Paweł Passini podkreślał, że komisja, choć nie jednomyślna, nie prowadziła burzliwych obrad. Najwyraźniej nie było o co się sprzeczać.
Artystyczne kompromisy jurorów
Łódzki Teatr Soliloquium dostał nagrodę "za wysokiej próby aktorstwo", co jest uzasadnieniem zaskakującym. Spektakl powstał w oparciu o "Absynt" młodej dramatopisarki Magdy Fertacz. Pokazana w nim skomplikowana relacja matki i córki to kolejny dramat z serii "o życiu": ma chwycić za serce i powalić na kolana szczerością i odwagą. Tymczasem dwie młode aktorki (Justyna Filipińska, Anna Chrostek) nie potrafiły zaistnieć na scenie. Dosłownymi działaniami zabiły jakąkolwiek refleksję, ginęły między infantylnymi projekcjami wideo. Soliloquium chciał poruszyć poważny i dorosły temat, ale na całość zabrakło pomysłu. Kolejne sceny odbierały argumenty wszystkim, którzy chcieli bronić spektaklu.
Za "spontaniczność i energię" nagrodzono Teatr Uhuru i jego "Pierogi". Grupa młodych ludzi pokazała próbę do spektaklu "o czymś istotnym". Naturalność z pierwszych kilku minut przestawienia, umarła jednak w pseudo-ideologicznej lekcji religioznawstwa. Boga nie ma - każdy widzi - a ponieważ tytułowe pierogi uwalniają się naturalnym beknięciem z układu trawiennego, to znaczy, że są. A więc czemu ich nie czcić? I tak początkowe niewymuszone wybuchy śmiechu widowni cichły z każdą kolejną minutą. Gdy przed aktorami stanęło zadanie stworzenia psychologicznie złożonych relacji, proponowali jedynie sztuczność. Nagrodzoną spontaniczność "Pierogi" zawdzięczają zresztą jednemu aktorowi - Łukaszowi Ziemskiemu. Skąd więc laury dla całego zespołu?
Poznański Teatr Palmera Eldritcha, nagrodzony "za dojrzałość estetyczną i precyzyjną konstrukcję spektaklu", pokazał "Jarzenie" - wariacje na temat lamp i żarówek. Na ich tle opowiadana jest nieco banalna historia terrorysty, zakupoholika albo kosmity. Widownia w skupieniu podążała za odrealnionymi postaciami z zamontowanymi na głowie świetlnymi aureolami, to znowu mierzyła się z oślepiającymi jarzeniówkami wycelowanymi prosto w twarze. Precyzyjny i zrytmizowany ruch aktorów w połączeniu ze sterylną bielą światła złożyły się jednak na dojrzałą estetycznie propozycję.
Zaangażowani... do mioteł
18. edycja ŁST wyjątkowo prowokowała do jasnego zdefiniowania zadań teatru alternatywnego. Paweł Sztarbowski i Joanna Derkaczew - zaproszeni na seminarium "Czy dzisiaj teatr ma język?" - skapitulowali już na początku rozmowy. Ich zdaniem nie sposób mówić o języku teatru alternatywnego czy instytucjonalnego, bo taki podział od dawna nie istnieje. Próbując jednak określić charakterystyczne cechy offu, rozmówcy doszli do wniosku, że musi się on rodzić z buntu i sprzeciwu wobec kultury oficjalnej.
Jednak propozycją, rzeczywiście narodzoną z buntu, wydała się jedynie pozakonkursowa "Anty - Manifestacja", czyli happening teatralny Komuny Otwock, Teatru Realistycznego, Teatru Zielony Wiatrak i Art.51. W pierwszej części widownia zobaczyła nagranie z "ankiety" na temat istnienia teatru zaangażowanego. Mnogość odpowiedzi na podstawowe pytania pokazała rozbieżność definicji "teatru alternatywnego". Na koniec happeningu, Robert Paluchowski - traktując dosłownie zadania twórcy zaangażowanego - obrzucił całą publiczność mąką. Po czym zaprosił widzów do wspólnego sprzątania. Bo teatr zaangażowany ma angażować nie tylko twórców...
Werdykt
Jury ŁST 2009 w składzie: Ewa Wójciak, Paweł Passini, Lech Śliwonik po obejrzeniu dziewięciu spektakli w konkursowym nurcie Łódzkich Spotkań Teatralnych przyznało:
- trzy równorzędne nagrody ŁST (po 2 tys. zł):
teatrowi Soliloquium z Łodzi za wysokiej próby aktorstwo w podejmującym istotny problem spektaklu "Spal mnie!",
teatrowi Uhuru z Gryfina za spontaniczność i energię spektaklu "Pierogi",
teatrowi Palmera Eldritcha z Poznania za dojrzałość estetyczną i precyzyjną konstrukcję spektaklu "Jarzenie";
- nagrodę specjalną (1 tys. zł) Janowi Kasprowi za scenariusz spektaklu "Czarna skrzynka" Teatru Prób z Wągrowca;
- nagrodę specjalną (1 tys. zł) Marcie Pietruszce i Paulinie Wysockiej za wykonanie spektaklu "1287" Teatru Gestu i Ruchu z Krakowa.
Nagrody i wyróżnienia ufundowało Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.