Ania niejednoznaczna
"A, nie z Zielonego Wzgórza" - reż. K.Raduszyńska - Teatr Dramatyczny w WałbrzychuSpektakl "A, nie z Zielonego Wzgórza", czyli damska odpowiedź na "Sorry Winnetou", nie pokazuje pięknego świata z powieści Montgomery. Wyraźnie odczuwa się, że celem opowieści jest demitologizacja historii rudowłosej bohaterki, z którą utożsamiała się niejedna dziewczynka
Ciekawym zabiegiem reżyserskim jest równoległa prezentacja dwóch światów, które jednakże nie są odrębne, tylko wzajemnie się przenikają. Obserwujemy dwie Anie – powieściową Anię Shirley oraz Anię ze Świebodzic, która po śmierci ojca wraca do rodzinnego miasta, by sprzedać mieszkanie i ostatecznie odciąć się od szarego dzieciństwa.
Ania Shirley (Rozalia Mierzicka) rozpoczyna przedstawienie od krótkiego streszczenia książki, z której fragmentów tworzy piosenki, przypominające współczesne musicale dla młodzieży. Podgląda ponadto życie „prawdziwej” Ani, czasem przeplatając epizody z jej życia swoimi optymistycznymi i przesłodzonymi piosenkami. Postaci ze świata realnego często włączają się we wspólny śpiew, jakby szukały ukojenia i odmiany szarego dnia w dziecięcej utopii.
Należy bowiem zaznaczyć, że Ania ze Świebodzic (wspaniała Agnieszka Kwietniewska) to typowa nastolatka, wiodąca normalne życie, które nie jest na tyle interesujące, aby mogło być opiewane na kartach powieści. Problemy nastolatki, takie jak kłótnia z kuzynką, wścibskie sąsiadki, nieustannie gadająca ciotka, czy uwagi matki dotyczące jej wyglądu, z czasem zmieniają się w problemy dorosłej kobiety, która jednak nadal nie potrafi się odnaleźć w zwykłym świecie, dlatego upija się z przyjaciółką i wiecznie mówi o pustce, nie podejmując żadnych działań. W budowaniu własnej tożsamości nie pomagają jej skomplikowane relacje z matką, która ma do niej pretensje o to, że opuściła dom i próbuje być niezależna. Wyczuwana jest także presja środowiska (sąsiadek i rodziny), stanowiącego swoisty chór wywierający presję na Ani i wytykający jej powinności wobec matki. Matka natomiast stosuje moralny szantaż, próbując zdobyć miłość córki na siłę i pokazując swój władczy charakter.
Końcowe sceny spektaklu to ostateczne zerwanie z ułudą powieści. Ania ze Świebodzic w sposób ironiczny czyta fragmenty powieści, które powtarza Ania Shirley, popełniając nieustanne błędy. Jej początkowy entuzjazm zmienia się w rozpacz i rezygnację, ostatecznie dochodząc do płaczu. W końcu sama odczytuje karty powieści, wskazując na nieustanne wymagania, które przed nią stawiano. „Ania wychowuje dzieci i czeka na męża” – te ostatnie słowa stają się apogeum kobiecej uległości i określenia jej poddańczej woli w świecie.
Rzeczywistość i powieść jawią się paradoksalnie jako przestrzenie niezwykle odlegle i bliskie zarazem. Dostrzegamy, że oba te światy są niejednoznaczne i oddziałują na siebie. Historie zawarte w książkach z naszego dzieciństwa, często kryją w sobie stereotypowe spojrzenia na role społeczne. Ania ma prawo do szczęścia tylko wtedy, gdy jest ono zgodne z powszechnie przyjętą konwencją – mąż, dzieci, dom. Nie może spełniać się na innych płaszczyznach, oderwać się od codzienności, bo wtedy czeka ją niezrozumienie i wykluczenie.
Po obejrzeniu spektaklu Katarzyny Raduszyńskiej nasuwa się gorzka refleksja, że zyskanie samoświadomości wiąże się z nieustannym poczuciem beznadziei, a indywidualność zostaje zabijana przez masy. Szczęśliwy może więc być tylko ten, kto potrafi odnaleźć owe szczęście w schematycznym życiu, podporządkowanym ustalonym a priori regułom.